wtorek, 6 grudnia 2022

Od Blanche — zlecenie #5 — część 5

Poprzednie opowiadanie

LATO

Oprócz niepokojącej Blanche naiwności, Grace Pullson cechowała również najwyraźniej niezwykła inteligencja. No bo, umówmy się, jaki przeciętniak ot tak wymyśliłby w niecałą minutę całą opowieść szyfrującą swój numer telefonu? Być może młoda była dzieckiem Ateny? Chociaż, jeśli podejrzenia Blanche co do tożsamości wspomnianej przez dziewczynkę wilczycy miały okazać się prawidłowe, cała teoria szła się hajtać.
Jak powszechnie wiadomo, wielcy geniusze często pozostawali niezrozumiani. I tak prawdopodobnie było teraz z tą biedną dziewczyną. Po minie panny Lemieux prawdopodobnie dało się w tym momencie odczytać to, że, jeśli tylko ludzkie mózgi były maszynami, koła zębate w jej głowie kręciłyby się w szaleńczym tempie, próbując rozszyfrować wiadomość. O ile niektóre z cyfr podane były jak na tacy, co do pozostałych miała pewne zastrzeżenia.
„Patrzę chyba z pięć razy”, czyli 5. „Ubrałam się raz dwa” wskazywało na to, że kolejne były 1 i 2. „W pierwszym odruchu” to 1, a „cztery skrzydła” — 4. Jako że skrzydła były podwójne, po czwórce następowało 2. Ale to dawało przecież tylko sześć cyfr, a potrzebowała siedmiu!
Może to „pięć razy” nie oznaczało samej piątki, ale i następującą za nią cyfrę 1? A może fakt, że dziwne stwory „zniknęły” sugerować miał 0?
Gdyby nie przebywała w towarzystwie osoby nieletniej, jasnowłosa kobieta przeklęłaby teraz siarczyście. Czasu na proste dopytanie się dziewczyny oczywiście nie było, bo chwilę później powrócił do nich jej ojciec. Blanche została więc sama ze swoim mętlikiem w głowie, kilkoma cyframi zakreślonymi z tyłu notatnika, w którym wcześniej spisywała opowiedziane przez dwuosobową rodzinę bzdury o kosmitach i otaczającymi ich przynajmniej dziesięcioma znakami zapytania. Wyglądało na to, że w momencie próby kontaktu z dziewczyną będzie musiała bawić się w wyliczankę i modlić o to, że któreś z jej podejrzeń okaże się prawidłową kombinacją cyfr.
— Bardzo dziękuję za rozmowę i za kawę — powiedziała w końcu, gdy dopiła ciepły napój i wysłuchała przynajmniej pięciu kolejnych opowieści o kosmitach, udając, że wcale nie przeżywa cholernego kryzysu i to wcale nie tak, że już tylko jedna kolejna historia dzieliła ją od odpięcia przypinki, którą tego dnia nosiła przy koszuli.
Komórkę wyciągnęła tuż po przekroczeniu progu domostwa rodziny Pullson. Po chwili odszukała kolejny z numerów, który w jej kontaktach pozostawał wciąż jedynie z powodu tego, że „tak wypadało”. To, jak wiele starych znajomości odkurzała w rzeczywistości czy w swej pamięci przez jedną dziewczynę, mogłoby być nawet śmieszne, gdyby nie to, ile złych wspomnień niosły za sobą te podróże w przeszłość.
Lana Wilson nie była złym człowiekiem. Prawdopodobnie poznały się po prostu w złym momencie. Nie wiedziały jednak, że już niecały miesiąc po tym spotkaniu w obskurnym barze, który zainicjował ich krótki, namiętny i dość burzliwy związek, miało stać się coś, co było kolejnym ciosem prosto w serce Blanche. Śmierć Wendy przyszła nagle i zadziałała na jej przyjaciółkę mocniej, niż powinna. To zaś oczywiście zauważyła Lana. Zauważyła też, jakimi uczuciami przez te wszystkie lata jej dziewczyna darzyła tę kobietę, która zawsze gdzieś czaiła się w jej opowieściach. Gdy spróbowała zainicjować rozmowę na ten temat, została nazwana bezduszną suką. „I co, może nie mam prawa cierpieć? Bo nie jestem jej pierdolonym mężulkiem? Bo ja sama próbowałam sobie jakkolwiek ułożyć życie bez niej na miejscu, na którym chciałabym, żeby była? Tak, kocham ją, zawsze kochałam, ale sama odsunęłam się na bok, by nie przeszkadzać jej szczęściu. A ty jeszcze teraz masz do mnie jakieś pretensje!”, krzyczała jej w twarz panna Lemieux, a w jej oddechu wyczuwalny zapach alkoholu, którego tego wieczora wypiła zdecydowanie zbyt dużo.
Lana wyszła wtedy z jej mieszkania, by później powrócić tam tylko raz, po swoje rzeczy. Jakiś czas później udało im się spotkać ponownie i, choć teoretycznie przegadały wtedy wszystko, a Blanche z całego serca przeprosiła ją za swoje zachowanie, ich relacja nigdy nie wróciła na poziom wyższy niż „tolerujące się znajome, które są również swoimi eks”. Teraz jednak jej opinia, jako córki Somnusa, rzymskiego alter-ego Hypnosa, i jedynej znanej Blanche osoby, która należała do społeczności Obozu Jupiter, była potrzebna od zaraz.
„Od zaraz” nastąpiło dopiero kilka tygodni później. Przez ten czas panna Lemieux prowadziła swój własny research i kilkukrotnie rozważała próbę kontaktu z Grace. Uznała jednak, że nie chce kusić losu, gdyby telefon dziewczyny znajdował się pod mniejszym lub większym nadzorem jej ojca. To los bowiem chciał, że w momencie, w którym do niej zadzwoniła, Lana była w trakcie podróży dookoła świata, bez stałego zasięgu czy łącza internetowego. (Tak, to brzmiało jak coś, co ta kobieta już od dawna chciałaby zrobić). Dlatego też sprawa ta poczekać musiała aż do momentu jej powrotu.
Spotkały się na neutralnym gruncie, przytulnej kawiarence gdzieś pośrodku drogi pomiędzy ich obecnymi miejscami zamieszkania. Obie sączyły swoje ciepłe napoje, Blanche czarną, niesłodzoną kawę, a Lana zieloną herbatę, która najwyraźniej wciąż, pomimo upływu lat, pozostawała jej faworytem.
— I co uważasz? Myślisz, że to mogła być Lupa? — spytała Blanche, zakończywszy swoją opowieść, mimo iż wiedziała, że chociażby brak dokładniejszego opisu wilka, mógł stać się źródłem pewnych problemów.
„Bądź Lupą, bądź Lupą, błagam”, powtarzała w myślach, czekając na odpowiedź. Ona sama nie miała sił na kolejne tygodnie poszukiwań, a sama Grace mogła prawdopodobnie nawet nie mieć przed sobą tyle czasu. Bycie półbogiem to w końcu cholernie niebezpieczna sprawa.

◇──◆──◇──◆
[847 słów: Blanche otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia, +10 za zlecenie]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz