Ach… nie ma nic jak wiosenne, świeże powietrze, prawda? Tak właśnie myślała córka Aresa, przechadzająca się po obozie herosów, myślami w swoim własnym świecie. Biedna pewnie sobie wyobrażała kolejne niesamowicie przerażające (dla innych) widoki pełne krwi, ognia, porzuconych broni czy podartych skrawków ubrań. Dla niej nie było to nic strasznego! Nie raz śniły się jej inne podobne sytuacje. Skąd wiedziała, jak takie rzeczy wyglądają, to już inna sprawa.
Kiedy tak spokojnie sobie zwiedzała, z zamyślenia wyrwał ją… dosyć nieprzyjemny dźwięk. Jakby rower przejechał po żwirowej ulicy, przejeżdżając po kamieniach, które od razu odskakiwały na bok. Niezadowolona uniosła swój wzrok, a jej oczom ukazała się jakaś tam… dziewczyna. Drobniusia, brązowowłosa, i co najtrudniej ominąć, poruszająca się na wózku. Nieraz ją widywała. Nie miała jednak po co do niej podchodzić, czy zaczynać rozmowę. Wyzywanie swoich sióstr i braci (czasem może też innych) było zdecydowanie lepszym zajęciem. Ewentualnie próby podpalenia domku piątego.
Szybko również zauważyła… coś, wystające z wora. Zatrzymała się, krzyżując ręce i lekko się uśmiechając. Po chwili inspekcji swoim spojrzeniem rozpoznała rękojeść, względnie podobną do rękojeści jej broni. Uch-uch. Jej wzrok powędrował na zakłopotaną twarz heroski. Prawie że nie powstrzymała się przed parsknięciem śmiechem, związanych z pierwszym scenariuszem, który przyszedł jej do głowy. Oczywiście, był nim pomysł kradzieży broni od kogoś innego.
Z jej twarzy łatwo było odczytać jej zamiary, które pewnie nie były dla córki Tyche trudne do rozpoznania. Często widywało się ją męczącą innych. Ten raz Irène poszczęściło się. Nie miała okazji spotkać się z tą nieprzyjazną piromanką z domku, w którym przesiadywała dzieciarnia boga wojny. Zamierzała się odezwać, jednak musiała najpierw znaleźć jakiś powód. Nie będzie się od razu powoływać do wózka. Jest to tak oczywiste, że tylko amator by kogoś przez to zwyzywał. Jeśli już musisz kogoś obrażać, to się chociaż postaraj!
Jej wzrok przewędrował po dziewczynie od stóp do głów, po kilka razy. Zwyczajne, brązowe włosy. Ordynarne, brązowe oczy. Powszechna blada skóra. Jedyne co się wyróżniało, to jej jakaś taka… dziwna budowa ciała. Gdyby nie jej twarz, pomyślałaby, że znajduje się przed nią jakiś dzieciak. Eh… no to tak, teraz najtrudniejszy wybór. Dzieciak czy babcia?
— Ej, babciu, co ty tam masz? — zawołała, lekko się pochylając, chowając ręce z tyłu. Na jej twarzy malował się uśmiech, a jej oczy były przymknięte. Oczywiście, chodziło jej o worek, który jak się domyśliła, ukrywał broń. Gdyby była w gorszym humorze, może by sama jej wyrwała worek, aby samodzielnie tam zajrzeć. Nie zamierzała nawet pytać o imię dziewczyny — i tak by nie zapamiętała. W jej myślach już się gotowały kolejne przebiegi sytuacji. Chociaż, jak się to potoczy, zależy tylko i wyłącznie od „złodziejki”, jak to już sobie wymyśliła Kazue.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz