LATO
Oczywiście, że Irène usłyszała, że całus był po przyjacielsku. Nie zmienia to faktu że jest ona wielkim simpem. Odskoczyła od Wandy jak porażona, mrucząc pod nosem coś o swojej przestrzeni osobistej i niedorozwiniętych społecznie dzieciach Aresa. Na swoim wózku odjechała z impetem, pozostawiając przyjaciółkę samą, aby potem wjechać jak rozpędzony traktor do swojego domku i krzyczeć na Noaha. Obwiniała go o jej porzucenie i pozbawienie pewności siebie. Po tamtym wybuchu agresji resztki blusha z jej twarzy zniknęły (co było plusem), skruszony Noah przeprosił, tłumacząc się, że jest introwertykiem, i w ramach zadośćuczynienia zaproponował koleżance seans Alta (a to było bardzo dużym plusem), którego oglądali we dwójkę przez 24h (najpiękniejsze zdarzenie w życiu Irène), robiąc jedynie przerwy na skorzystanie z toalety albo przyniesienie większej ilości przekąsek. Oprócz miłości do kobiet połączyła ich druga więź, miłość do Zuko (bo, omówmy się, każdy prawdziwy fan Avatara przed wszystkimi postaciami stawia Zuko).
Irène więc, mimo że nie idzie jej w interakcje międzyludzkie, to z niektórymi osobnikami może nawiązać pewną więź. Szczególnie jeżeli są jeszcze bardziej upośledzeni społecznie niż ona. Może to właśnie dlatego było jej z Wandą tak trudno, albowiem córka Aresa potrafiła się odezwać i nie zrobić z siebie przy tym idioty.
Z domku dziewiętnastego przez kolejny dzień i noc średnio co godzinę wydobywały się na świat krzyki pełne przekleństw, skierowane w stronę to kolejnych fikcyjnych bohaterów. Przestały około dwie godziny przed północą, kiedy to Noah zatkał Irène usta chipsami.
WIOSNA
— Hej, uch, Wanda, jak tak z tobą i tym koniem? — spytała się trochę niezręcznie Irène, ponieważ nie przepadała za rozpoczynaniem rozmowy. W taki jednak piękny, wiosenny dzień, świat niemal ją prosił o trochę kultury i niepozostawienie przechodzącej Wandy samej. A o Juanie plotki się rozchodziły w tempie światła.
Na szczęście więcej mówić nie musiała, bo zasypana została barwnymi opowieściami o Juanie. Coś w stylu koni robiących kupę (jak słodko!), że napierdział podczas lotu i udusił ptaki (uroczo!!!), czy tam inne bzdety. Bo wiecie, Irène się do bycia koniarą nie przyznaje, więc nie ma bladego pojęcia, co robią konie.
— To super. Nie chciałabyś... E... wpaść może — musimy wybaczyć składność wypowiedzi córki Tyche, ale ostatnimi czasami ta nie pielęgnowała przyjaźni z Wandą, a takie odnawianie zakurzałych znajomości trochę targało jej nerwami — i pooglądać coś. Jak jesteś koniarą, to wiesz, może jakiś film o koniach. Czy coś.
Zaczęła się trochę powtarzać i gubić wątek, zaraz też mówić słynne ale jak nie masz czasu to okej, przecież nie nalegam, jednak Wanda jest człowiekiem miłym.
— Tak, oczywiście! Tylko czekaj, sprawdzę, kiedy mi pasuje.
Wyjęła telefon, coś robiła. Jej rozmówczyni stała obok sztywno (tak, jak można stanąć na wózku), wiercąc nogą w ziemi (starała się przynajmniej) i zastanawiając się, czy Hades nie mógłby jej pomóc i delikatnie wsunąć pod ziemię.
— Może jutro, co? Czekaj, znajdę od razu jakiś film! — Wanda agresywnie zaczęła stukać w ekran, a grupowa domku dziewiętnastego udawała, że wcale nie widzi nielegalnego przedmiotu. Rozglądała się na boki, patrząc, czy nikt nie idzie. Przy okazji roztrząsała, czy ta zasada ma w ogóle sens. Przecież na teren obozu potwory, tak czy siak, się nie dostaną, dlaczego więc nie można używać telefonów do woli?
— Wicher? Widzę, że ma pięć części! Trochę by to zajęło, ale możemy podzielić.
Irène wątpiła, czy chce się jej oglądać kolejny film o karym ogierze, ale czego się nie robi dla przyjaciół.
— Niech będzie. Jutro na osiemnastą?
— Na osiemnastą!
— To do jutra.
— Do jutra!!!
Córka Tyche odetchnęła z ulgą, spokojnie turlając się na swoich kółeczkach do domku.
◇──◆──◇──◆
[564 słowa: Irène otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz