sobota, 5 listopada 2022

Od Blanche — zlecenie #5 — część 4

Poprzednie opowiadanie

LATO

Młoda Grace była ufna. Zbyt ufna jak na gust Blanche. Od razu powróciły do niej wspomnienia tego, jak wielu spośród jej znajomych z obozu poległo, ponieważ powierzyło swe zaufanie niewłaściwym osobom czy istotom. Tuż potem w jej pamięci pojawiła się mocno już zamglona twarzyczka małej Diany, jej pierwszej przyjaciółki w życiu, która często przemierzała z nią biegiem korytarze kasyna pana Lemieux. Dia również zaufała komuś, komu nie powinna. Co prawda miała tylko sześć lat i niewiele wiedziała jeszcze o okrutnym świecie, w którym żyła, ale mężczyzna, wraz z którym pewnego dnia opuściła plac zabaw, na pewno nie był przyjacielem jej rodziców, za którego się podawał. Wtedy, według dziecięcej logiki Blanche, Diana po prostu zniknęła. Co prawda pewnego dnia do jej domu przyszli panowie w mundurach i chcieli rozmawiać o jej przyjaciółce, lecz nie miało to dla niej zbyt dużego sensu. Być może Di rzeczywiście poznała skrzydlatego jednorożca i na jego grzbiecie odleciała do krainy magii, jak to zawsze marzyła?
Diana nigdy nie pojawiła się już na placu zabaw czy w kasynie. Jej rodzice, zanim ostatecznie się wyprowadzili, zawsze sprawiali wrażenie smutnych. Dorastając, Blanche zrozumiała, że jej przyjaciółka w rzeczywistości zmarła. Jednak dopiero lata później, przeszukując internet w zupełnie innej sprawie, natknęła się na artykuł o ciele dziewczynki, nagim i osamotnionym, porzuconym w lesie w pobliżu miejsca, w którym wówczas mieszkały. Opis jej wyglądu i inicjały, które podano, pasowały do Diany. Nie czytała dalej artykułu. Wyłączyła go i postanowiła nie wracać już więcej do tej sprawy. Jej Dia była wesołą, pełną życia dziewczynką, a nie martwym, zimnym ciałem, które ktoś skalał.
A jednak teraz, jako dorosła kobieta, sama nachylała się ku tej dziewczynie, twierdząc, że ta może jej zaufać. Co prawda nie chciała jej skrzywdzić, lecz skąd miała mieć świadomość, jakie konsekwencje dla młodej Grace przyniesie jej wizyta? Co, jeśli jej ojciec dostanie jakiegoś ataku szału? Wyglądał na zdolnego do tego typu akcji. Co, jeśli rzeczywiście była ona heroską i, uświadamiając jej to, Blanche skazywała ją na jeszcze większe niebezpieczeństwo? Co, jeśli w swoich czynach, choć nie do końca świadomie, miała niewiele różnić się od tamtego zwyrodnialca, który zamordował niewinną sześciolatkę?
— Widziałam cholernie dużego wilka — odpowiada Grace, a w jej głosie wyraźnie słychać strach.
— Wilka? — powtarza Blanche, nie do końca będąc w stanie odnaleźć w swej głowie jakiegokolwiek powiązania do dużych wilków. — No cóż, to prawdopodobnie nie będą kosmici… — mruknęła, próbując rozluźnić jakoś atmosferę i jednocześnie dać sobie chwilę na zastanowienie się.
Panna Lemieux nie miała zbyt dużo powiązań z Obozem Jupiter, dlatego też zapewne tak długo zajęło jej dojście do pewnego wniosku, który dla wielu innych mógłby być zapewne prosty. Lupa, bogini wilczyca, która wykarmiła założycieli Rzymu, Romulusa i Remusa. Jednak… Choć kobieta nie posiadała zbyt obszernej wiedzy na temat bogini, nie wydawało jej się, że byłaby ona skłonna zapuścić się do Nowego Jorku tylko po to, by ukazać się jednej dziewczynce…
Ale czy miała jakiekolwiek inne pomysły?
— Słuchaj, Grace, myślę, że mogę wiedzieć, kogo widziałaś, ale z drugiej strony nie mam co do tego pewności. Będę potrzebowała trochę czasu, żeby skontaktować się ze starą znajomą, który może wiedzieć trochę więcej. Potrzebowałabym więc jakiegoś kontaktu do ciebie, ale z drugiej strony wiem, że twój ojciec nie byłby tym zachwycony… — wyszeptała gorączkowo. — Tak, rozumiem, wydaje mi się, że to rzeczywiście może wskazywać na próbę kontaktu mieszkańców obcej planety — dodała nieco głośniej, puszczając oczko dziewczynie, na wypadek, gdyby jej ojciec podsłuchiwał i miał zaniepokoić się ciszą, która nastała w tamtym momencie.
— Tak… Wie pani co, ostatnio, jakieś siedem tygodni temu, przydarzyła mi się jeszcze jedna, podobna historia. Było około godziny ósmej rano… — zaczęła nagle opowiadać Grace, a Blanche dobrą chwilę zajęło zrozumienie, dlaczego ta to robi.
Uśmiechnęła się delikatnie. Dziewczyna miała łeb. 718 stanowiło jeden z numerów kierunkowych nowojorskiej dzielnicy Bronx. Teraz więc pozostało wyłapać kolejne siedem cyfr numeru i liczyć na to, że ojciec Grace, który prawdopodobnie miał do nich ponownie dołączyć lada chwila, nie domyśli się, co właśnie było grane.


◇──◆──◇──◆
[650 słów: Blanche otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia+10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz