WIOSNA
Cieszył się, że może w spokoju wrócić do swojego zajęcia. Nikt inny oprócz niego nie zajmował się tak polnymi roślinami. Owszem, Fauny i Driady dbały o nie, ale nie spędzali nad nimi tyle czasu, obcinając martwe czy zwiędłe liście i przekwitniętych pąków, nie podlewali ich, jeśli na zewnątrz panowała susza, nie mieli w zwyczaju upewniania się, czy nie mają za dużo wody podczas ulewy, nie rozmawiali z nimi i nie nadawali im imion. Chyba był najbliższym przyjacielem łąkowych kwiatów.
Starał się ignorować głośne i dudniące kroki legionisty, które, niemal pewnie, były celowe. Celowo stawiał kroki jak słoń. Może przez złość (z jakiegoś powodu?), a może coś się nu przykleiło do buta i próbuje odczepić? Może jednak chodziło o zrzucenie z buta ziemi..?
Odwrócił się, żeby zerknąć na odchodzące Vex.
Zdecydowanie robiło to celowo.
– Hej, nie martw się, Magellan na pewno to przeżyje! – Uśmiechnęła się Driada, stojąca nad rozpaczającym chłopakiem z kozimi rogami i kopytami, który klęczał na kolanach przed tym, co zostało z Magellana.
– To nie chodzi o samego Magellana! Widziałaś Piłsudskiego? Gajusza Juliusza Cezara? Justyniana Wielkiego? Karola Marksa? – Cedar zaczął wymieniać kilkanaście imion i nazwisk historycznych postaci, przecierając oczy. – Malina, ktokolwiek to zrobił, jest zbrodniarzem wojennym!
– Tak jak kilka ludzi, po których nazwałem rośliny… – cicho dodał Centurion, wtrącając się w emocjonującą rozmowę między dwójką duchów natury. Miał wrażenie, że Faun przeżywał to gorzej niż on. A Rodion źle to przeżywał. Sam Magellan był przypadkiem, to zrozumiał, ale żeby celowo podeptać tyle roślin? To już spora przesada.
– No… dobra, tak, ale nie może być aż tak źle! Możemy przecież im pomóc. – Klęknęła nimfa, kładąc rękę na ramieniu Cedara, którzy jedynie ryknął jeszcze większym płaczem.
– A-ale! Magellan! Mao Zedong! – Pociągnął nosem.
Czuł się z tym trochę źle. Może był trochę temu winny, ale serio, Vex nie powinno tak zareagować na samą uwagę o zdeptaniu rośliny! Musi nu jakoś przemówić do rozumu. Skrzyżował ręce, po czym spojrzał na Malinę, która najwidoczniej myślała to samo, co legatariusz. Wziął głęboki oddech, po czym uklęknął obok Fauna.
– Zajmiemy się tym, chłopie, nie martw się. Może w tym czasie spróbujesz dodać im trochę siły? – Lekko uśmiechnął się do Cedara, któremu najwidoczniej obietnica “zajęcia się tym” była wystarczającym pocieszeniem.
Nie minęła nawet minuta, a już zajmował się wspomaganiem wzrostu Magellana.
LATO
Minęło kilkanaście dni. Vex pewnie zdążyło zapomnieć o swojej zniewadze, ale Rodion, Malina i Cedar (i kilkanaście innych Driad i Faunów…) zdecydowanie nie zapomnieli.
Centurion zdążył również się “odczepić” od ich planów, jedynie mówiąc im, gdzie pewnie mogą znaleźć dziecko Marsa, nie zwracając dużej uwagi na to, co oni zamierzają zrobić. Nie wiedział, że duchy natury potrafią tak długo trzymać urazę, ale najwidoczniej skoro dalej nie zmieniły zdania co do zemsty na niedoszłym mordercy kilkunastu roślin (które, swoją drogą, zdążyły odżyć i mają się lepiej niż kiedykolwiek, dzięki zaangażowaniu Faunów), to bardzo cenią sobie niezbyt świadome czegokolwiek polne rośliny.
Cieszył się, że zdążył pokazać siebie w dobrym świetle, jako opiekun roślin i potomek Ceres.
Zamierzał ćwiczyć walkę swoją włócznią, ale nagle usłyszał niezbyt zadowolone, a raczej, wkurwione krzyki.
– Kurwa mać! Czemu to nie puszcza?!
Vex. A zaraz po krzykach, stłumiony śmiech duchów natury. O, na bogów.
Szybkim krokiem ruszył w stronę legionisty w roślinnych opałach, któreno gastrafetes utknął w gęstej kępie trawy, jakby trawa specjalnie nie chciała go puścić. Do tego, jeno buty również zostały całkowicie pochłonięte zielonymi liśćmi i trzymane sztywno przy ziemi. Kilkanaście Faunów i Driad wyglądało, jakby mieli zaraz zacząć rzucać surowymi jajkami i zgniłymi warzywami (nie chodzi o same emocje, a o to, że faktycznie niektórzy trzymali je w dłoniach) w Vex. Nic nie powiedział. Przynajmniej nie, dopóki dziecko Marsa nie dostało w twarz zgniecionym, bliskim gnicia pomidorem.
– Ej, ej, wystarczy! – krzyknął, aby każdy z duchów natury to usłyszał. Poleciało jeszcze jedno jajko, które rozbiło się na ramieniu winowajcy. Super. Rośliny nagle szybko się zwolniły, a fioletowowłose wylądowało na twarzy, tracąc równowagę po tym, jak już nie było trzymane w miejscu przez liście.
Każdy z duchów natury ryknął sloganem, nad którym najwyraźniej myśleli przez te kilka dni.
– Precz z Vex! Wygnać do Sussex! Wolimy Hortex! – zaczęły nawoływać siebie nawzajem.
Japierdole. Zdarzało mu się uspokajać młodych legionistów, którzy wyzywali się na to, kto szybciej zdenerwuje jakiegoś starożytnego ducha, ale szantujące Driady i Fauny to coś nowego.
Vex?
────
[702 słowa: Rodion otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz