Do teraz nie wiedziało, ile Magellan dla nich znaczył. Oraz cała reszta rodzinki, którą postanowiło zgładzić z zimną krwią.
Zmierzało na trening, bo, jak to zazwyczaj w Obozie Jupiter, miało ręce pełne roboty. Zdążyło już wyszorować wszystkie powierzchnie zdatne do wyszorowania, zanim inni legioniści przyszli i znowu je zabrudzili, ale to było już zadanie kogoś innego. Udało się jejmu uniknąć szukania na terenie obozu zdechłych szczurów i robienie im milutkiego, grupowego pogrzebu, więc uznało, że to całkiem niezły dzień.
To zdecydowanie był całkiem niezły dzień.
A mama mówiła, że zawsze będzie musiało ponieść konsekwencje swoich czynów. Wtedy jej nie słuchało i nie ma zamiaru jej słuchać teraz, ale przynajmniej wiedziało, w czym zawiodło. Tyle, żeby nikt nie spodziewał się, że zacznie myśleć z wyprzedzeniem, bo to na pewno się nie wydarzy.
Nagle zaczęło się jejmu iść nieco trudniej, jakby weszło w bagno, ale stwierdziło, że to nic wielkiego. Może guma przylepiła się do podeszw jejgo martensów, a jeśli tak, to zaraz znalazłoby pierwszego legionistę, który żułby cokolwiek i dostałby za to opierdol do przekazania dalej. Ewentualnie znajdzie kogoś, kto będzie miał do pożyczenia siekierę, bo inaczej to się nie odlepi.
Zaniepokoiło się, gdy zamiast przestać się kleić aż tak bardzo, kroki stawiało się jejmu coraz trudniej.
Aż wreszcie nie mogło iść dalej, bo trawa, mlecze i inne chwasty dookoła nagle jągo obrosły.
Wyciągnęło gastrafetes, żeby jakkolwiek się oswobodzić, ale jakiś okropnie długi pęd wytrącił jejmu broń z ręki.
Zacisnęło pięści i warknęło na to, co jągo zniewoliło. I to, co jeszcze nie wyszło ze swojej kryjówki. Rozejrzało się dookoła, ale ten ktoś najwyraźniej chciał jągo jeszcze trochę powkurzać. W marnym poczuci bezpieczeństwa schyliło się, żeby rozerwać ściskające jejgo kostki i szarpnęło łodygi, ale te zacisnęły się tylko mocniej.
— No zajebiście — mruknęło, oglądając złamanego paznokcia i niewielkie przecięcia na palcach. Nie wiedziało, że to coś ma kolce. Nie wyglądało na coś takiego.
Szarpnęło drugi raz. I trzeci.
Aż wreszcie nie wytrzymało.
— Kurwa mać! Czemu to nie puszcza?!
Dookoła rozległy się śmiechy. Vex wyprostowało się i popatrzyło w oczy najbliższemu faunowi.
— Ha, ha, bardzo śmieszne — burknęło i skrzyżowało ręce na klatce piersiowej, żeby nie widać było jejgo poranionych dłoni. — A teraz mnie puśćcie.
Na pewno spodziewało się czegoś innego niż dostania pomidorem w twarz.
Gwałtownym ruchem starło go sobie z twarzy, przypadkowo prawie zrywając sobie z niej wąsy tlenowe. Nawet się nie wysiliło, żeby je poprawić, bo zaraz dostało jajkiem w ramię.
Po czym boleśnie znalazło się na ziemi.
Nie słyszało nawet tych okropnych rymów, bo w uszach szumiało jejmu tak bardzo, że było jedynie w stanie stwierdzić, że coś mówili. Wykrzykiwali. Jeżeli to obelgi, to i tak wolało ich nie słyszeć.
— Odpierdolcie się! — krzyknęło, podnosząc się na kolana.
Przez łzy i kawałki pomidora zwisające z jejgo grzywki widziało duchy natury, które chyba nie zamierzały łaskawie odejść i zostawić Vex w spokoju. Chyba znowu coś krzyczały.
Ugryzło wnętrze policzka i spróbowało głęboko odetchnąć, ale nie potrafiło. Zacisnęło oczy. Zacisnęło pięści.
Gwałtownie zaczerpnęło powietrza, ale nadal czuło, że to za mało. Że cokolwiek, co dostarcza do swoich płuc to stanowczo za mało.
Wszyscy wokół niejgo nadal bawili się świetnie.
Poczuło, że coś rozpryskuje się na jejgo plecach.
— Nosz kurwa, nie dość wam?! — wrzasnęło, brzmiąc, jakby miało zaraz się popłakać. Po prawdzie było tego bliskie.
Ktoś złapał jągo za ramiona i pociągnął w górę, ale nie zdało się to na wiele, bo prawie znowu się wywróciło, gdyby jejgo nie przytrzymał.
Spojrzało w twarz swojego wybawcy, ale nie sprawiło to wcale, że poczuło się lepiej.
— Też przyszedłeś się ze mnie naśmiewać? — wycedziło Rodionowi w twarz. To przecież wszystko przez niego.
— Denerwujesz je tylko coraz bardziej — warknął, mając na myśli duchy natury. — Uspokój się.
— Łatwo ci, kurwa, mówić, ty…
Nie dokończyło, bo zdało sobie sprawę, że wszystkie ataki ze strony faunów i driad ustały. Wszyscy w milczeniu patrzyli na centuriona, choć ich miny wciąż mówiły ,,Precz z Vex”. Niektórzy nawet lekko podrzucali warzywa, jakby gotowi do rzutu.
— Skoro już zgrywasz bohatera — mruknęło — to stąd spływajmy. Im się potem wytłumaczy. Czy coś.
────
[665 słów: Vex otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz