Kostek i Abasol szli jedną z wielu ulic Nowego Yorku, słońce już chowało się za horyzontem, więc nareszcie żar przestawał lać się z nieba, ale jego miejsce zaczynał zajmować chłód. Dla Kostka nie był to wielki problem przez jego cóż...małą ilość jakiejkolwiek tkanki, ale dla czarnowłosego chłopaka mogło się to niedługo stać problemem, mogło, bo na razie chłopak był tak zajęty gadaniem, że zmiana temperatury nie zdawała się dla niego dużym zamartwieniem.
Chłopak opowiadał swojemu kościstemu przyjacielowi o przygodzie, jaka go spotkała podczas wykonywania misji, która dosłownie zleciała im z nieba. Co jakiś czas Abasol śmiał się lub swoją intonacją pokazywał, że tamten moment mu się podobał, Kostek za to przejawiał zdecydowanie mniej optymizmu i by zachować równowagę we wszechświecie, co jakiś czas pokazywał swoim łapaniem się za głowę i zasłanianiem oczodołów kościstymi rękami, że działania Abasola nie były zbyt odpowiedzialne.
Chłopak już zbliżał się do punktu kulminacyjnego historii, w którym miał oddać strzały łowczynią Artemidy, ale wtedy szkielet zatrzymał jego potok słów gestem.
— Nie mów mi teraz, że im te strzały rzuciłeś jak jakiemuś psu. — Szkielet powiedział śmiertelnie poważnie.
— Ej — zaczął Abasol — nie rzuciłem im tego, jak psom, po prostu podałem im to, zachowując bezpieczny dystans.
Kostek zatrzymał się, chłopak również stanął w miejscu. Szkielet patrzył się na niego przez chwilę, po czym zakrył swą twarz ręką podtrzymywaną od dołu drugą, po chwili wyszedł z tego stanu zadumy i przemówił do chłopaka.
— Abasol, stawiasz swoje życie na bardzo cienkiej nitce, mogłeś umrzeć podczas tej misji co najmniej dziesięć razy, a nie widzę, byś zająknął się ani razu!
Heros wyglądał, jakby był zdziwiony, że szkielet się zdenerwował.
— I co się tak na mnie patrzysz oczami wielkimi, jak drahmy? - zapytał Kostek, nadal wyraźnie wytrącony z równowagi. — Może i masz te trzynaście lat, ale na łaskę… yhh, potrafiłbym wskazać muchy, które są od ciebie ostrożniejsze !
— Słuchaj, Kostek – zaczął Abasol wyrwany ze zdziwienia – jeżeli bym się stresował, to moje mięśnie byłyby spięte, spięte mięśnie nie są zbyt ruchliwe, więc gdybym się cały czas stresował, to możliwe, że nie wróciłbym z tej misji w ogóle.
— Tak to sobie możesz mówić, by mieć wymówkę ! - odpowiedział mu potwór. – Fakt, możliwe, że twoje zachowanie pomogło ci przetrwać, ale nie zmienia to faktu, że było skrajnie nieodpowiedzialne i zwyczajnie w świecie głupie! Te łowczynie mogły cię podziurawić strzałami tak, że wyglądałbyś, jak ser z jakiegoś tam kraju ! A to tylko podwładne Pani łowów…
— Rety, Kostek. – Chłopak nie tracił swej beztroski. – Było minęło, żyje? Żyje, nie musisz mi teraz awantury robić, że ryzykowałem, przecież i tak poznaliśmy się właśnie w taki sposób, że wracałem z kasyna w którym-
— Było minęło Abasol. — Przerwał herosowi szkielet, naśladując głos Abasola. — Posłuchaj mały, teraz już nie jesteś po prostu jakimś tam dzieciakiem z Nowego Yorku, teraz wiesz, że jesteś herosem, a to oznacza, że twoje życie nabierze wielu barw. I mogę cię zapewnić: nie będą zbyt ładne.
Kiedy tak patrzyli na siebie, chłodny wiatr lekko zawiał, Abasola przeszły ciarki, nagle zdali sobie sprawę, że stoją obok kościoła. Słońce zdążyło już zejść jeszcze niżej, więc niebo przybierało coraz ciemniejsze odcienie fioletu, a chmury stały się czerwone. Kościół był wzniesiony w stylu gotyckim, wysokie wierze, masa zdobień, która jednak nie był widoczna w mroku. Kościół miał dwie wierze i trójkątny dach co nadawało mu lekko wyglądu odwróconej litery M. Syn nieznanego boga spojrzał na budynek, jakby na kogoś oczekiwał.
— Ludzie chodzą tutaj by czcić… — zaczął chłopak, ale słowa utknęły mu w gardle.
— Tak — Kostek odparł chłodno.
— Ale dlaczego ? — zapytał Abasol. — Dlaczego ci cali bogowie nie mogą się ujawnić ? Czemu trzymają ludzi w niewiedzy?
Szkielet usiadł na pobliskiej ławce.
— Pojęcia nie mam. — zaczął Kostek, rozglądając się wokół. — Działania bogów od zawsze były enigmatyczne, nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że oni sami czasami nie wiedzą, co robią. Możliwe, że nie ujawniają się, bo nie chcą psuć ludzkości tego, co stworzyła, bądź…
— Bądź? — Podniósł jedną brew Heros.
— Bądź po prostu pragnęli odpoczynku — odparł mu szkielet. — Nie sądzę, żeby bycie w centrum uwagi przez 5000 było zbyt przyjemne.
Stali tam tak, Abasol mając w gardle masę pytań, Kostek będący w stanie odpowiedzieć na jakąś ich część.
────
[678 słów: Abasol otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz