WIOSNA
Znacie to uczucie, kiedy doskonale wiecie, że coś jest nie tak, ale i tak w to brniecie, bo nie macie sposobności, aby zweryfikować patowość sytuacji? Kiedy intuicja wie, że nieprzyjemny zapach błędu do popełnienia roznosi się po pokoju, lecz nie idzie zweryfikować źródła, z którego owy smrodek pochodzi? I zostaje wam iść dalej, dopóki zabawa w ,,zimno, ciepło i gorąco” się nie skończy?
U Violet to przeczucie zrobiło się intensywniejsze, kiedy Niketas powiedział o tym, iż sprzedawał ,,Mocnego Fulla” (ah, co za głupia nazwa!)... Nie ,,Mocnego Fulla”! ,,Strawberry Punch”... Tak, to powinna być prawidłowa nazwa. Wracając — kiedy Niketas powiedział, że sprzedawał ,,Strawberry Puncha” po różnych cenach. Jakby, skąd ona miała wiedzieć, ile forsy miało być prawidłowo w tej szkatułce? Tyle dobrego, iż pieniądze zostają z nią na jakiś czas.
Podobnie nie podobało jej się mieszanie w to osoby postronnej. Z jednej strony, było to niepotrzebne, jednak sama poprosiła własnego brata o pomoc z załatwieniem proszku z kości sowy, zatem wydaje się, że w tej kwestii są kwita.
W każdym razie, co mogła zrobić? Nic nie zrobi. Najważniejsze, że wyciągnęła stamtąd odpowiednią kwotę, aby opłacić składniki, które wystarczą na jeszcze mnóstwo partii jej magicznego napoju. Musiała tylko poczekać, aż Andrew dostarczy, co było potrzebne. Na razie wszystko przebiegało bez problemu… póki co.
***
— Tak drogie? — Violet uniosła brew, wbijając spojrzenie w kilka małych saszetek z jasnym proszkiem, który śmiertelnikowi skojarzyłby się z czymś nielegalnym, natomiast dla takich Hekaciątek jest potężnym gamechangerem do tworzenia mocnych mikstur.
— Taa… — Andrew wzruszył ramionami. — Zacznijmy od tego, że nie jest to składnik łatwy do zdobycia. Natknąć się na kości sowy graniczy z cudem. Nie ma ich tak wiele w okolicy, jak saren, jeleni i tak dalej. Natomiast polowanie na sowy grozi gniewem Ateny, a zgaduję, że nie chcesz skończyć jak Arachne albo gorzej, prawda? A powiem, że to wszystko znalazłem na bazarze w Nowym Rzymie. Cały zapas, który skosiliśmy potomkom Trivii, czy jak u nich matka się nazywa.
— Ja pier… — Violet starała się nie przeklinać, ale tym razem powiedziała to, zawiedziona i załamana. Nie potrafiła inaczej. — Masz racje, nie warto.
Sięgnęła do skrzynki z forsą. Wcisnęła bratu należne pieniądze do rąk i zaczęła przeliczać, to co zostało w środku. Chociaż, właściwie nie było czego przeliczać? Trzydzieści dolców? Poważnie? Ledwo stać ją na waciki
— Powinnaś zamienić kości sowy na coś łatwiej dostępnego i tańszego — poradził rudzielec. — Może na ashwagande? Albo głupią melisse? Ten wasz napój nie będzie taki mocny, ale efekt powinien być ten sam.
— Dosyć mam zielska w tej miksturze.
— To może jabłko? Będzie dobrze smakować z truskawką. Nie wspominając o tym, że nie musisz ich szukać zbyt długo.
— Podejrzewam, że efekt będzie trwał krócej. — Musiała ustąpić bratu. — Ale będzie do przeżycia.
— No, widzisz. Tak się robi biznes, młoda. — Andrew uśmiechnął się szyderczo. — Możesz powiedzieć swojemu koledze, żeby się bujał ze swoimi pomysłami.
— Kiedyś powiem. Ale jeszcze nie teraz.
***
Czarodziejka zakręciła właśnie ostatnią butelkę. Również jako ostatnia pozostała do opisania. Jej pismo nie należało do najpiękniejszych dzieł kaligrafii, jednak opisywanie czterdziestu czterech (Andrew zgarnął jedną za fatygę, a i tak wyszło z tego więcej, niż planowała!) wystarczająco ją wymęczyło i przestała zwracać uwagę na staranność.
Zaś jej szanowny partner w zbrodni, Niketas potrafił złożyć wizytę idealnie na czas. Tym razem nie zapukał, a wszedł jak do siebie (do obory) tanecznym krokiem, trzaskając drzwiami jakby były drzwiami od syrenki lub innego bardzo starego samochodu.
— Witam serdecznie. — Chłopak podniósł na sekundę okulary, zdaje się, że w geście powitalnym. Oczywiście, natychmiast rozwalił się na kanapie, gdzie do szczęścia brakowało mu tylko oranżady. Albo dietetycznej coli.
— Nie mam dla ciebie dobrych wieści — powiedziała z kamienną twarzą, jednak wciąż skupiona na krzywej kaligrafii na nalepce. — Musisz opchnąć jak najwięcej tego cudu i zarobić na tym o wiele więcej. Niestety, ten konkretny składnik nie był tak tani, jak myślałam i ze szkatułki ubyło… no, dość sporo. Na szczęście na następny raz mam o wiele tańszy zamiennik. Po prostu musisz wiedzieć, skąd te braki. I tyle.
Niketas? ───
[653 słowa: Violet otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
[653 słowa: Violet otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz