Dick wygrzewał się na słońcu. Posmarował się grubą warstwą kremu przeciwsłonecznego, na nosie miał okulary, był spryskany sprayem na komary - co ich nie powstrzymywało, bo czemu miałoby? Oby krem przeciwsłoneczny powstrzymał oparzenia. Już czuł, jak źdźbła trawy wbijają mu się w kark, stopy. Podniósł stopę, ale nieprzyjemne uczucie nie zniknęło. Zsunął okulary przeciwsłoneczne z nosa i podniósł się na łokciach. Mrówki! Zerwał się na równe nogi, deptając tubkę kremu przeciwsłonecznego, a drugim krokiem miażdżąc krakersy ułożone na papierowym talerzyku. Skakał i przeklinał, a z nim Nuggets. Kurczak z truskawką w dziobie nie miał właściwie innego wyboru - machające na wszystkie strony kończyny Dicka mogły go bardzo łatwo trafić. Szum Małego Tybru mieszał się z dźwiękami zaciętej walki syna Fortuny.
Kiedy w końcu zdrapał z siebie większość mrówek, rozejrzał się, żeby ocenić sytuację. Zdeptane jedzenie, lub pokryte mrówkami, ziemią, trawą - chyba nie było czego ratować. A planował dzisiaj spokojny dzień, nad rzeką, wyruszył dziś rano z koszykiem jedzenia przygotowanego przez Lexi - ona niestety miała dziś coś ważnego do zrobienia - i ile zdążył się nim nacieszyć? Zdjął zmiażdżoną mrówkę z zegarka i odczytał godzinę - dokładnie trzynaście minut. Westchnął. Należało teraz ocenić straty. Czuł pieczenie licznych ukłuć mrówek, ale na szczęście samych mrówek się już pozbył. Nadepnął na trzy widelce, ale miał na sobie trampki, więc nie było tak boleśnie. Jedzenie oczywiście wdeptane w trawę - wyglądało to dosyć żałośnie. Powstrzymał Panią Moo, która zabierała się za tartaletki z budyniem i agrestem. Wszystko wyglądało w miarę w porządku; coś jednak było nie tak. Może jakaś mrówka weszła mu pod ubranie? Przełknął ślinę - bogowie, oby nie, to samo zdarzyło mu się już wczoraj… Otrzepał się z reszty strzępków suchej trawy i jeszcze raz się rozejrzał.
Na bogów, gdzie jest Nuggets?
Sprawdził za koszykiem, w koszyku, a może zaplątał się w koc? Nuggets razem z jego kurzymi znajomymi mieli śmieszną tendencję do całkowitego unieruchomienia, kiedy odcięło im się dostęp do światła. Nie raz Dick szukał go przez długi czas, żeby się zorientować, że kurzy kuper przez cały czas wystawał z pogniecionej kołdry, tylko kurczak nie raczył w żaden sposób go o tym poinformować.
Nie było go jednak w kocu. Nie wcisnął się również w termos z lemoniadą ani w opakowanie po ciastkach. Dick coraz bardziej panikował. Rozejrzał się znowu, rozpaczliwie zawieszał wzrok na elementach otoczenia, które mogłyby być Nuggetsem albo go zakrywać. Podniósł kurze pióro, które pewnie kurczak stracił podczas szalonego tańca z Dickiem. Bezwiednie przesunął kciukiem po stosinie piórka. Zmrużył oczy, ponieważ blask słońca odbijający się na powierzchni Małego Tybru raził go. I wypuścił piórko.
Na gładkiej tafli co jakiś czas wyłaniał się przemoczony kurzy łebek. Wokół łebka również panowało zamieszanie, było widać, że Nuggets walczy o wydostanie się na powierzchnię. Z dzioba wydobył rozpaczliwy krzyk, jakim cudem Dick nie słyszał go wcześniej? Skoczył do Małego Tybru.
Edel?
────
[461 słów: Dick otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz