wtorek, 17 czerwca 2025

Od Niketasa CD Violet — ,,Ten redbull naprawdę dodaje skrzydeł"

Poprzednie opowiadanie

WIOSNA

Ulf delikatnie ciągnie Niketasa za rękaw, jego wzrok krzyczy: ,,Mogę sobie już iść?”, jak wzrok piekielnie znudzonego dziecka, które wreszcie podniosło się znad rysowania wąsów paniom na okładkach krzyżówek pani sąsiadki, podczas gdy jego mama po raz kilkudziesiętny omawia z panią Wiesią zeszłomiesięczne zalanie mieszkania Kowalskich przez pana Kazimierza z drugiego piętra.
Niketas, również posługując się tylko oczami (ukrytymi za ciemnymi szkłami, więc ten sposób wymiany informacji jest w jego wykonaniu praktycznie bezskuteczny), nakazuje mu siedzieć cicho i dalej odgrywać rolę ,,wsparcia emocjonalnego”, którego oboje wiedzą, że wcale nie potrzebuje. Ulf chyba rozumie aluzję (palce już bolą go od ściskania szkatułki z pieniędzmi, a nadgarstki odzywają się po godzinach prowadzenia ,,biurokracji”, jak to określił jego brat) i zaciska zęby, patrząc gdzieś przed siebie, ale na pewno nie na Violet. Chyba myśli o tym, jak obalić obecną władzę w domku Hermesa.
— Proszę bardzo. — Niketas, z o wiele łagodniejszym wyrazem twarzy, z powrotem zwraca się do Violet. Wyciąga ręce po ściskaną przez Ulfa szkatułkę, który orientuje się o ułamek sekundy za późno, żeby przekazanie jej odbyło się płynnie. Niketas odnotowuje to w głowie, podczas gdy Ulf wpycha dłonie w kieszenie i udaje, że wcale go tu nie ma.
— Okej, to ja tu wszystko… przeliczę — zapewnia ich Violet, przy czym Niketas dobrze wie, że ona wciąż mu nie ufa i węszy kolejne przekręty. Sprzedawał te soczki po prawie uczciwej cenie, no już bez przesady!
— Super, no i wszystko gra i śpiewa! Masz tam dołączoną karteczkę z całą taką tam, księgowością. Matematyką i cyferkami, bez dowodów sprzedaży, bo jeszcze nie ogarnąłem paragonów, wiesz, jak jest. — Uśmiecha się szeroko, jakby to on sporządził ową karteczkę i doskonale wiedział, co na niej jest. W pośpiechu (on nigdy nie ma czasu) nawet na nią nie spojrzał, więc tylko ma nadzieję, że Ulf nie zakodował tam żadnej wiadomości w stylu ,,POMOCY ON MNIE WYKORZYSTUJE” i że w Violet nie obudzi się heroiczna wyzwoleńczyni wyzyskiwanych pracowników (którzy i tak dostali się do prosperującej firmy Niketasa przez nepotyzm, powinni być choć trochę, kurczę blaszka, wdzięczni).
— To wróć, gdy będę mieć kolejny towar, dobra? Wtedy się rozliczymy.
(Niketas dusi w sobie jęk rozpaczy).
— Spoko, spokojna głowa. Ja dotrzymuję każdego terminu — mówi z profesjonalnym uśmiechem, który codziennie ćwiczy przed lustrem, razem z mowami motywacyjnymi do swoich pracowników, siebie oraz partnerów biznesowych. Zazwyczaj w przygotowaniach do czwartej mowy skierowanej do jakichkolwiek służb, które stwierdzą, że jego działalność nie wygląda na najbardziej legalną, przerywa mu zirytowane dudnienie w drzwi łazienki. Nazywa to atakami terrorystycznymi i buntem pracowników.
Violet tylko kiwa głową z miną podobną do tej, którą czasem ma Ulf. Z miną osoby, która żałuje swoich wyborów życiowych.

 
— Nie, Ulf, daj spokój — zirytowany Niketas podejmuje najwyraźniej dręczący go temat, gdy tylko znajdują się poza zasięgiem słuchu Violet. — Jak biorę cię ze sobą jako przedstawiciela naszej firmy, to weź się, chociaż zachowuj tak, jakby cię to interesowało! Chociaż pozornie! W życiu nie wytrzymałbyś jako grupowy, kompletnie nie nadajesz się do jakiejkolwiek dyplomacji i już więcej nadziei mógłbym pokładać w Carillie, gdybym kiedyś zainteresował się wciąganiem jej w jakieś biznesy. Co ja mówię, Elliot już by się lepiej zachował!
— Usnąłby.
— On przynajmniej potrafi spać z otwartymi oczami. To się ceni. Nie wiem, kiedy jest przytomny, dobry sposób, żeby oszukać mnie, że ciągle pracuje.
Ulf sceptycznie unosi brwi, próbując racjonalnie wytłumaczyć sobie, jakim cudem jego młodszy brat podbił cały domek Hermesa i wszystkich znajdujących się tam obozowiczów i wciąż ma dość tupetu, żeby odgrywać zadufanego w sobie szefa wielkiej korporacji, która istnieje tylko w jego głowie. Pewnie nazwał ją czymś w stylu ,,Skrzydlate buty. Hermes sp. z o.o.” i uważa to za szczyt ludzkiej kreatywności.
— Nie wydaje mi się, żeby to było jego celem. Wiesz, on po prostu… śpi.
— Pomniejsi pracownicy nie mają prawa kwestionowania zdania swoich przełożonych.
Czy Ulf mógłby pozwać swojego brata za mobbing…?
— Wciąż nie rozumiem, czemu poszliśmy do niej, podczas gdy nie sprzedałeś całości.
Niketas rzuca mu jakieś spojrzenie zza okularów. Ulf nie potrafi zdecydować się pomiędzy tym, że właśnie jest strofowany a tym, że Niketas po prostu jest podekscytowany i zaskoczony, że Ulf w ogóle zapytał.
— Proste. Odjąłeś cenę tych Boskich Fulli, które sobie zatrzymałem, od mojej wypłaty. Pozostaje mi już tylko użytek prywatny albo tak zwany reselling na moje konto, a dobrze wiesz, że gdy coś aktualnie niedostępnego sprzedawane jest z drugiej ręki, można sprzedać to drożej. Wiesz, sprzedawanie głupoty za siedemdziesiąt dolców, podczas gdy jej oryginalną wartością były tylko dwie dychy, takie sprawy — tłumaczy to z taką pewnością siebie, jak uczeń odpowiadający przy tablicy na równanie ,,x² = 1”, przy czym i tak jakimś cudem podany przez niego wynik okazuje się zły.
— To zbyt głupie i naiwne nawet jak na ciebie.
Niketas beztrosko wzrusza ramionami.
— Skoro działa, to jaki problem?
Ulfowi aż szkoda jest powiedzieć bratu, że Violet nie jest w stanie nie zauważyć, że coś jej się nie zgadza. Albo po prostu już wie, że niczemu nie zaradzi i Niketas nigdy go nie posłucha, nieważne jak bardzo będzie próbował zagrać jego głos rozsądku. 

Violet? 
──── 
 [824 słowa: Niketas otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz