JESIEŃ
Chłód nie był na tyle dotkliwy, żeby pozbawić Elianne entuzjazmu, czego raczej nie można było powiedzieć o Kalu. Dziewczyna liczyła, że potem jego humor się poprawi, bo inaczej wyjdzie na to, że wyciągnęła go tu na darmo. A to zdecydowanie skończyłoby się jego zawodem, czego z całej siły chciała uniknąć.
— Jakbym ci powiedziała, to to już nie byłaby niespodzianka — stwierdziła, z niewinnym uśmiechem wzruszając ramionami.
Chłopak posłał jej spojrzenie, które jasno wyrażało jego zdanie na ten temat. Blondynka z rozbawieniem odwróciła wzrok z powrotem na ścieżkę przed nimi. Może w ogóle nie powinna mu niczego mówić; teraz wyglądał, jakby nie myślał o niczym innym i ledwo skrywał swoją niecierpliwość. Z drugiej strony w końcu miał motywację, żeby iść dalej.
Wcisnęła dłonie głębiej w kieszenie płaszcza, kiedy owionął ich chłodny powiew wiatru. Cieszyła się, że idą między drzewami. Na otwartej przestrzeni z pewnością było dużo zimniej.
— Okaż trochę entuzjazmu. Wolałbyś teraz szorować podłogi? — zapytała, wyrównując swój krok z tym jego. — Bo wiesz, jedno słowo i mogę ci to załatwić — dodała, wciąż nieznacznie się uśmiechając.
— Obejdzie się — burknął, unosząc na nią wzrok. — Na pewno mi nie powiesz, gdzie idziemy? — zapytał z ostatnią krztyną nadziei w głosie.
Eli milczała przez chwilę, jakby poważnie zastanawiała się nad odpowiedzią.
— Do lasu — powiedziała w końcu, nie mogąc utrzymać powagi. — Daj spokój, to już niedaleko, zaraz sam się przekonasz — zapewniła go, odrobinę przyspieszając kroku.
Jeżeli Kal wydawał się czymś zachęcony, to chyba tylko słowami ,,już niedaleko”. A głowę Elianne z każdym krokiem wypełniało coraz więcej wątpliwości. Kal wydawał się poirytowany spacerem, a to mogło oznaczać, że ani trochę nie ucieszy go przygotowana przez nią niespodzianka. Może i powinna domyślić się od razu, że nie jest fanem tego typu aktywności, ale optymizm kazał jej, tak czy siak, spróbować. Najwyżej sobie odpuści i wrócą do obozu.
W końcu znaleźli się na skraju niewielkiej polanki, którą dookoła otaczały drzewa. Trawy w ogóle nie było widać spod warstwy różnokolorowych liści, które bez wyjątku pod promieniami słońca nabierały złocistego blasku. Odkryła ją jeszcze w lecie, podczas jednego ze spacerów. Już wtedy była śliczna, a jesienne warunki jedynie dodały jej uroku. Na samym skraju polany, częściowo skryty między drzewami stał stary, nieużywany już punkt obserwacji dla leśników, umieszczony dwa metry nad ziemią.
— To moja niespodzianka — powiedziała, posyłając Kalowi niepewny uśmiech. — Nikt tu nie przychodzi, ale drzwi są otwarte, a konstrukcja stabilna. Byłam tu wcześniej i przyniosłam trochę przekąsek i herbatę, chociaż już na pewno nie jest gorąca — wyjaśniła, chowając nos w szaliku. — Fajnie się stąd ogląda zwierzęta, jeśli postanowią wyjść z lasu. To właśnie chciałam ci pokazać.
Patrząc na Kala, niekoniecznie umiała odczytać jego reakcję. Niespodzianką była stara kupa drewna przypominająca domek na drzewie. Elianne pewnie by się ucieszyła, ale podejrzewała, że nie było to miejsce, w które chłopak przyszedłby z własnej woli.
— Znaczy, jeżeli naprawdę chcesz wracać, to tylko zabiorę rzeczy i możemy iść, bez problemu — wypaliła, zanim jeszcze zdążył jej odpowiedzieć.
Jej pewność siebie w jakiś niewyjaśniony sposób wyparowała.
Kal?
───
[488 słów: Elianne otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz