czwartek, 30 stycznia 2025

Od Dicka CD Lexi — „Stary Donald farmę miał”

Poprzednie opowiadanie

Czasami — no, praktycznie za każdym razem — Dick był ciekawy, o czym Lexi rozmawia ze zwierzętami. Czy sobie plotkują? Może mały szczurek zwierza się jej z problemów w szczurzej szkole, a krowa nie może przestać muczeć o swoim życiu miłosnym? Może sobie żartują, może z niego? Bądź co bądź, zażartować sobie z syna Fortuny nie było trudno. Wielu uśmiech wpływał na twarz z samym wypowiedzeniem tego imienia. Zaraz po imieniu nie było wcale lepiej — jego życie, osobowość były pasmem porażek godnych śmiechu właśnie lub litościwego westchnięcia.
Najszczęśliwsze wydarzenie z jego życia, jedyne, którego nie wspomina ze wstydem albo bólem (odpowiednio kostki, kolana, palca…)? Spotkanie Lexi.
Tak bardzo kontrastowała z jego niezdarnością, wydawała się dziewczyną z zupełnie innego świata. Mądra, ładna, ciekawa, a przy tym traktowała go jak równego sobie. Większość ludzi patrzyła na niego z politowaniem albo troską. Lexi była jedną z nielicznych, która widziała go jako coś więcej niż zestaw ran, zadrapań i nieszczęść. Widziała go jako przyjaciela, przynajmniej taką miał nadzieję. On widział ją jako przyjaciółkę, najlepszą, jaką kiedykolwiek miał. Mógłby siedzieć przy jej boku godzinami. Robili razem tyle rzeczy, była tak dużą częścią jego życia, ale pamiętał każdy moment spędzony z Lexi. Czasami, nie móc zasnąć, odtwarzał pod powiekami te wspomnienia.
Wspólne oglądanie gwiazd — choć najpiękniej wyglądały odbite w oczach brunetki, gdy obserwował ją z boku, uśmiechniętą.
Wspięli się kiedyś razem na drzewo i Dick (oczywiście) prawie z niego by zleciał, gdyby nie dłoń Lexi. Trzymała go potem jeszcze za rękę, choć było wątpliwe, by zleciał, oparty o przyjaciółkę.
Kiedy znaleźli Nuggetsa wśród jednorożców, jeden z nich pozwolił im na krótką przejażdżkę. Chłopak siedział za córką Ceres, a jego ramiona odruchowo owinęły się wokół talii dziewczyny.
Lexi chuchająca i całująca odarte knykcie Dicka — podobnych sytuacji było aż zbyt wiele. Czasami nie wystarczyło chuchnąć i pocałować, wtedy siedziała przy jego łóżku w infirmerii. Przynosiła mu jedzenie, robiła herbatę i okrywała kocem. Raz, pamiętał, ich role się zamieniły — wtedy on przyniósł obolałej Lexi ciastka i kwiatki, które zerwał przed wejściem. Myślał, że to głupi pomysł i kiedy przyjaciółka chwyciła je zdziwiona, zaczął się niewyraźnie tłumaczyć, coś bełkotać — ale dziewczyna przerwała mu krótkim ,,dzięki”. Dick zarumienił się wtedy i przez dłuższą chwilę nie mógł nic wykrztusić. W przestrzeni między nimi dwoma było czuć napięcie.
Tak jak wtedy, kiedy przypadkowo stykały się ich palce lub któryś z mniej, lub bardziej znajomych im legionistów żartował, że wyglądają jak para.
Tak jak właśnie teraz.
— Kiedy to zrobiłeś się taki mądry, co? — przerwała ciszę Lexi. Trąciła go ramieniem.
— Wiesz, kiedy przebywa się wystarczająco długo w towarzystwie mądrych jednostek… — zawiesił głos i przełknął ślinę. ,,Takich jak ty, jesteś najmądrzejszą osobą, jaką znam, a to nie koniec twoich zalet, masz na przykład bardzo piękne włosy i oczy..”
— Na przykład takich jak Nuggets. Albo Einstein. Nie bez powodu nadałem mu takie imię — rzucił na jednym wydechu. Co za idiota, cokolwiek było między nimi przed chwilą, teraz prysło.
Lexi zaśmiała się i zaczęła żartować ze wspomnianym przez niego pierwszym kurczakiem. Zawsze miał dużo do powiedzenia. Dziewczyna niespodziewanie oburzyła się, a gdy Dick chciał się dowiedzieć, o co chodzi, usłyszał o stłuczce gołębia (wypadek z udziałem szyby, ale nie jesteśmy pamiętliwi).
Pani Moo zamuczała z dezaprobatą, ale chłopak niezbyt skupił się na tym. Na twarzy przyjaciółki widać było rumieniec. Aż taka skandaliczna była ta historia o gołębiu?
Był tak zapatrzony w czerwone policzki Lexi, że nie zorientował się, jakim sposobem nagle z resztą dziewczyny znalazły się kilka centymetrów od niego. Wstrzymał oddech i usłyszał ze strony Lexi również gwałtowne westchnięcie. Widział jej oblicze tak wiele razy, ale mógłby i tak obserwować ją bez końca. Chciałby teraz znowu odsunąć jej kosmyk włosów z czoła, może chwycić twarz w obie dłonie- nie, musi natychmiast przestać, powinien oderwać wzrok od jej ust. Chrząknął i choć czuł, że kosztuje go to zbyt wiele, zmienił pozycję ciała, gotowy, żeby ostatecznie się od niej odsunąć. Nie chciał, żeby między nimi zrobiło się dziwnie. Lexi była jego najlepszą przyjaciółką. Najlepszą przyjaciółką. Najlepszą przyjaciółką.
Jego najlepsza przyjaciółka właśnie chwyciła go za ubranie i przyciągnęła do siebie; zanim zdążył coś powiedzieć, zaprotestować, spytać; pocałowała go w usta.
Wszystkie niedopowiedzenia, spojrzenia i niezdarne ruchy rąk nabrały teraz sensu, Dick czuł to, razem z radosnym trzepotaniem w klatce piersiowej. Powoli, ostrożnie (i pod wpływem chwilowej odwagi, nie wiedział, co robi), objął sylwetkę Lexi. Pocałunek był krótki, ale obaj pozostali w tej samej pozycji, delikatnie stykając się twarzami z zamkniętymi oczami. Gdyby otwarł oczy, zobaczyłby pewnie lekki uśmiech. Był tego prawie pewien, bo na jego ustach widniał taki sam. Nie były potrzebne już żadne głupie słowa, wszystko było idealnie, moment przedłużył się w doskonałą wieczność. Tylko oni dwaj, zapach siana i zwierzęta w tle. Wydawało się, jakby wiwatowały, po swojemu oczywiście. 

 Lexi? 
 ─── 
 [779 słów: Dick otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz