sobota, 1 lutego 2025

Od Elianne CD Kala — ,,Cherry flavoured conversations"

Poprzednie opowiadanie

JESIEŃ

Elianne poprawiła kołnierz płaszcza, który od kilku minut nieprzyjemnie ocierał się o jej skórę. Atmosfera panująca w stróżówce była gęsta jak melasa i nawet próby jej rozluźnienia niewiele dawały. Podkuliła kolana pod brodę, wciąż walcząc o to, żeby to wyjście nie skończyło się całkowitą porażką.
— Nie wiem, jaki masz problem do malinowej herbaty. To klasyka — powiedziała, z westchnieniem ulgi biorąc w dłonie ciepły termos.
Otrzymała w odpowiedzi powątpiewające spojrzenie Kala.
— Jest obrzydliwie słodka — skwitował jedynie, z lekkim grymasem na twarzy pozbywając się niewielkiego paprocha z włosów.
— To nie moją ulubioną herbatą jest taka o smaku pomarańczy i wanilii. — Wzruszyła ramionami, upijając łyk na szczęście jeszcze ciepłej herbaty.
Panująca między nimi cisza wprawiała ją w zakłopotanie; nie była przyzwyczajona do takiego stanu rzeczy. Jeśli już przestawali rozmawiać, cisza zwykle była lekka, nie spoczywała ciężarem na ich ramionach, niemal wpychając w podłogę. Choć zazwyczaj uważała, że jest całkiem dobra w wypełnianiu dziur beztroską paplaniną, tego dnia wyjątkowo nie mogła jej z siebie wydusić. Wpatrywała się w swoje dłonie trzymające kubeczek, skupiając się na wietrze szumiącym w koronach drzew ponad nimi.
— Wypijmy herbatę i wracajmy do obozu. Nie chcę, żeby w drodze powrotnej złapał nas deszcz — powiedziała w końcu, unosząc wzrok na chłopaka. Lekkie kłamstwo nie sprawiło jej problemu, bo dawało im obojgu pretekst, żeby zająć głowę myślą o rychłym powrocie.
Widziała, że Kal się stara, ale nie chciała go tu trzymać na siłę. Być może oboje powinni dzisiaj odpocząć.

ZIMA

Eli musiała długo się namęczyć, żeby wydusić z Kala informację o dacie jego urodzin. Kiedy w końcu jej się to udało, okazało się, że ma mało czasu na wymyślenie prezentu. Nigdy nie uznawała wymówek typu “Nie chcę prezentu”, “To tylko urodziny”, szczególnie jeśli chodziło o bliższe jej osoby. Uwielbiała sam proces wybierania prezentu i moment, w którym w końcu mogła go wręczyć. Zawsze bardzo się starała, żeby solenizantowi spodobał się podarek. Zresztą, czasami na podarowanie komuś drobnego prezentu wcale nie była potrzebna okazja.
W dniu urodzin Kala, jak na złość, od samego rana przytłoczył ją nadmiar obowiązków. Zanim udało jej się wyrwać, była już niemal pora obiadu. Była pewna, że chłopak korzystał z chwili wolnego czasu dla obozowiczów i krył się w swoim baraku. Wedle przewidywań, właśnie tam go znalazła. Z ładnie zapakowanym prezentem i promiennym uśmiechem podeszła do przyjaciela
— Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! — powiedziała, ściskając w dłoniach pakunek. Chciała go przytulić przy składaniu życzeń, ale się zawahała. Nie była pewna, czy Kal będzie czuł się z tym dobrze, a nie chciała, żeby czuł się nieswojo w dniu własnych urodzin. Zatrzymała się w trakcie odruchowego gestu i w zamian podała mu prezent. — To dla ciebie. Żebyś więcej nie marzł — dodała z lekkim uśmiechem, odrzucając warkocze na plecy.
Długo zastanawiała się, co takiego kupić Kalowi, żeby prezent ten był zarówno miły, jak i pożyteczny. W końcu doszła do wniosku, że potrzebuje porządnego szalika i rękawiczek; nawet nie liczyła na to, że mógłby zacząć nosić czapkę. Ale szalik i rękawiczki z miękkiego, białego materiału powinny być ciepłe i zapewne nawet pasowałyby do części jego stylizacji. Do tego dołączyła parę drobnych, srebrnych kolczyków w kształcie gwiazdek i element prezentu, który wykonała własnoręcznie. Kiedy odwiedziła dom na święta, wygrzebała w pokoju pudełko z koralikami. Po dokupieniu żyłki, z dokuczającej jej nudy zaczęła robić bransoletki. W końcu wpadła na pomysł, żeby zrobić dla siebie i przyjaciela dwie takie same. Chciała dać mu jedną już wcześniej, ale potem stwierdziła, że lepiej po prostu wręczyć mu to przy okazji urodzin
Mogła mieć tylko nadzieję, że Kal nie będzie rozczarowany prezentem.

 Kal?
 ─── 
 [582 słowa: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]