ZIMA
— Postaram się — potwierdził słowa chłopaka. Nie zginąć - dodał w myślach.
Powolnym krokiem wszedł na arenę, kierując się za swoim towarzyszem na wybrane przez niego, wolne miejsce. Usiłował przypomnieć sobie wszystko co pamiętał z treningów. Mimo, że starał się ich nie omijać, miał wrażenie, że cała wiedza uleciała mu z głowy. Tak naprawdę jedynym treningiem, który w ostatnim czasie ominął, były właśnie walki z partnerem. No ale przecież nie mogło być tak źle.
Stanął w niedalekiej odległości od chłopaka i zaczął przyglądać się jego broni. Sztylet ładnie układał się w dłoni rudowłosego. Wydawał się tak wygodny i lekki, że ważący niecały kilogram krótki miecz Mikołaja, wydał mu się przez chwilę okropnie ciężki. Sztylet był jednak krótszy, co oznaczało, że Mikołaj mógł próbować nadrabiać swoje kiepskie umiejętności zachowaniem odpowiedniego dystansu, skupiając się na unikach. Nie powinno być to tak trudne. No chyba, że Seth miał dłuższe o trzydzieści centymetrów ręce, ale tej opcji raczej nie brał pod uwagę.
Wziął głęboki oddech, czując na sobie zniecierpliwione spojrzenie chłopaka. Obok nich zaczęły rozbrzmiewać pierwsze uderzenia metalem o metal, a prowadzący przechadzał się między parami, obserwując walki. Słońce odbiło się w klindze sztyletu chłopaka, gdy ten podniósł go w gotowości.
— Zaczynamy? — spytał w końcu.
— Chyba tak — odparł Mikołaj, poprawiając uchwyt na mieczu.
Starał się skupić na walce tak bardzo, jak tylko potrafił. Przypominał sobie zamachy wykonywane na sucho i uderzanie mieczem w treningowe kukły. Nie żeby w tej chwili je wykorzystywał. Starał się raczej parować zamachy chłopaka, odpychając je, a czasami ich unikał. Raczej nie przechodził do ofensywy. Szczęk metalu rozlegał się między nimi, zagłuszając wszystkie odgłosy dochodzące z innych stron. A może to umysł Mikołaja je zagłuszał, skupiając wszystkie jego zmysły na walce?
Nawet nie szło mu najgorzej. A przynajmniej tak się mu wydawało, bo Seth na początku nie dawał z siebie wszystkiego, prawdopodobnie chcą wyczuć umiejętności partnera. A może z lenistwa? To wiedział tylko on sam, ale niezależnie od powodu, Mikołaj był mu za to wdzięczny. Gdyby rudowłosy był jego prawdziwym przeciwnikiem, prawdopodobnie nie byłoby tak przyjemnie, a on skończyłby martwy, albo przynajmniej poważnie ranny. Teraz jednak o tym nie myślał. Za prawdziwy sukces uznał to, że nie dostał jeszcze ostrzem przeciwnika po palcach, tak jak jakiś czas temu, gdy źle ocenił odległość. Na szczęście skończyło się wtedy siniakiem. Od tego czasu Mikołaj naprawdę doceniał stępione brzegi treningowych broni.
Kilka razy próbował atakować, ale przeważnie kończyło się to zwinnymi unikami Setha. Raz było dobrze, ale sam się zawahał, gdy przypadkiem znalazł się za blisko partnera, a w wyobraźni zobaczył jak miecz ląduje w jego oku. Oczywiście nie było to w tej sytuacji możliwe, ale chwila zawahania wystarczyła, aby sztylet bez większego problemu go uderzył. Po raz kolejny dziękował zasadom obozowym, że nie była to prawdziwa, ostra broń.
Wyprostował się na chwilę, opuszczając miecz, aby wziąć kilka spokojnych oddechów. Nie podobało mu się, że jego przeciwnik nie wygląda na nawet w połowie tak zmęczonego jak on. Trochę miał już dość machania mieczem we wszystkie kierunki, próbując przewidzieć kolejne ataki. Starał się jednak tego po sobie nie okazywać. Był gotowy do kontynuowania pojedynku w każdej chwili, gdy tylko chłopak tego zechce. Spojrzał na twarz partnera, który wciąż patrzył na niego takim samym, niechętnym i niezadowolonym spojrzeniem. Miał przeczucie, że zaraz zostanie wyśmiany. A wtedy pewnie obieca poprawę, a następnie skompromituje się jeszcze bardziej, popełniając jeszcze głupszy błąd. Rzucił jeszcze raz okiem na pugio i zaśmiał się w myślach. Przecież w teorii mając dłuższą broń, to on powinien mieć przewagę, nie? Musiał wiele nadrobić…
Seth?
────
[578 słów: Mikołaj otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz