San Francisco, 23 grudnia
Witaj Ojcze,
W tym roku będę streszczać się jeszcze bardziej niż zwykle. Mam ostatnio niewiele wolnego czasu. Nie wiem, czy będziesz zadowolony z tego, że piszę z San Francisco. Sama nie jestem w stu procentach szczęśliwa — na każdym kroku śmierdzi tu Rzymianinem. Z drugiej strony to dobrze, bo ja się między nimi gubię. Od września jeszcze nic nie próbowało mnie zeżreć, a to całkiem niezły wynik. Tak przynajmniej sądzę. A co robię w San Francisco? W tym momencie studiuję. I pracuję. I staram się połapać w tych zagmatwanych uliczkach. Nowy Jork był zbyt blisko domu, żebym mogła tam spokojnie zamieszkać. Tutaj może i jestem na obcym terytorium, ale z pewnością będę umiała zrobić z tego swoje miejsce.
Studiuję sinologię. Wszyscy mówili mi, że to strasznie dziwny wybór, ale czego innego się po mnie spodziewali? Zarządzania? Finansów? Niestety to nie w moim stylu. Wbrew pozorom idzie mi całkiem dobrze. Chińskie znaki nie plączą mi się przed oczami tak, jak nasze głupie literki, a kultura jest naprawdę ciekawa. Kiedy nie jestem na uczelni, zwykle pracuję. Utrzymanie się tutaj nie jest najłatwiejszą sprawą, ale jak na razie dobrze sobie radzę. Trochę kelneruję, pomagam na kuchni i robię za barem w malutkiej knajpce. Serwują tam co najwyżej kiepskie piwo i przetłuszczone frytki, ale prowadzą go dobrzy ludzie. Przyzwoicie płacą jak na moje godziny pracy. Nie jest to ciepła posadka za biurkiem, ale za biurkiem bym nie wytrzymała, więc to nawet lepiej.
Wyprawianie Saturnaliów w pojedynkę jest… dziwne. Przyzwyczaiłam się do kolejki do ogniska w obozie, gwaru (a raczej huku) rozmów i tego charakterystycznego natłoku emocji, który z pewnością nie towarzyszy mi teraz, w pustym mieszkaniu. Jest druga nad ranem, niestety, bo godzinę temu wróciłam z pracy, a wcześniej nie miałam głowy do pisania listów. Całkiem lubię tę tradycję. Nawet jeżeli Ty nie zawsze musisz je czytać, to ja mam okazję poukładać sobie w głowie ostatni rok, kiedy je piszę. Dlatego staram się do tego przyłożyć, a nie jedynie odbębnić, nawet jeżeli naprawdę nie mogę szastać czasem. I tak będę musiała go jeszcze przepisać na czysto. Specjalnie musiałam kupić wczoraj blok rysunkowy, bo jedyne kartki, jakie mam, to te powyrywane z notatników. Raz w roku mogę się postarać.
Trochę tęsknię za obozem. Ale tylko trochę. Najbardziej chyba za rodzeństwem, bo może i doprowadzali mnie do szału, ale jednak byli moi. Jeśli akurat nie musieliśmy lać się z empuzami, było całkiem fajnie. Nie mam kontaktu z prawie nikim stamtąd. Niewielu z nas dożyło takiego wieku, w którym możemy iść na studia.
Mam nadzieję, że u Was na Olimpie wszyscy się świetnie bawią. Ja już kończę, bo jutro mam od ósmej zajęcia i naprawdę nie mogę znowu na nie zaspać.
Pozdrowienia,
Isobel.
[441 słów: Isobel otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia +15 PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz