niedziela, 16 listopada 2025

Od Lairy — „If I ever were to lose you”

Było cicho.
Paskudnie.
Obrzydliwie
Cicho.
Laira mogła wręcz przysiąc, że coś piszczało jej w uszach, a dyskomfort rozchodził się po całym ciele. Na domiar złego - mucha, która jakimś cholernym cudem przeżyła śnieg oraz mrozy a teraz brzęczała, lecąc sobie leniwie przez środek domu dzieci Hekate. Jak okrutna przypominajka jak wszystko ostatnio się popsuło. Najgorszy był jednak oddech Violet. Spokojny, miarowy, a jednak Laira wyłapała w nim nutę niepokoju. Był niczym ogień, przylegający do jej skóry i zbierający się w kręgosłupie.
Żadna z nich nie miała odwagi rozpocząć rozmowy.
Nie o tym, co ostatnio spotkało dzieci Hekate i coś już jakiś czas minął, bo jednak reszta obozu zdawała się otrząsnąć z żałoby, tak jednak córka Hefajstosa miała wrażenie, że tragiczne zajście miało miejsce ledwie tydzień temu.
Próbowała rozmawiać z Violet, wielokrotnie. Jednak ta za każdym razem zachowywała się niczym zagonione w kozi róg zwierzę. Przerażona. Dzika. Zafiksowana na ucieczce.
A co robią zwierzęta, gdy nie mają drogi ucieczki?
Atakują.
To była pierwsza ich poważna kłótnia, choć ciężko ją było tak nazwać. Bardziej monolog pełen żalu i rozpaczy.
Wyrzucone w emocjach słowa raniły, choć bardziej świadomość, że nie była w stanie jej pomóc, była o stokroć gorsza.
— Nie musiałaś przychodzić — Violet spięła lekko ramiona, choć nie ruszyła głowy z jej ramienia. Wręcz przeciwnie, przysunęła się jeszcze bliżej, jakby nieświadomie szukając komfortu w obecności drugiej osoby. — Nie prosiłam cię o to — jej głos był cichy, odrobinę chrapliwy i ostry. Jakby starała się ją odtrącić swoim tonem.
— Chciałam. Zrobiłam to z własnej, nieprzymuszonej woli — odparła spokojnie, opuszkami prawej dłoni wodząc po ramieniu czarodziejki. Co jakiś czas ich dłonie nieświadomie się stykały, jednakże za każdym razem obie odsuwały się niczym poparzone.
Martwiła się o nią. Od śmierci brata popadła w dziwną anhedonię, jakby nie była sobą. Jej pozostałe rodzeństwo mówiło, że polepszało się, gdy widywała się z Lairą, choć ta nie chciała w to wierzyć.
— Dziękuję… — szepnęła Violet, podnosząc głowę. Przez te kilka uderzeń serca patrzyły sobie w oczu a Laira czuła, jak sucho ma w gardle. Bała się jednak ruszyć, zrobić cokolwiek, co w jej mniemaniu jedynie zepsułoby tę cudowną chwilę.
Miała wrażenie, że Vi przysunęła się bliżej, podpierając się dłonią ułożoną na jej ramieniu, choć mogło to być też złudzenie, figle, które płatała jej wyobraźnia.
Kaszlnęła mimowolnie.
— …że jesteś — cudowna chwila minęła, nim zdążyła rozwinąć się na dobre.

────
[385 słów: Laira otrzymuje 3 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz