niedziela, 24 listopada 2024

Od Vex CD Cherry — ,,Słuchawki i herbatka"

Poprzednie opowiadanie

LATO

Słowo ,,zastrzyk” z pewnością nie działa na Vex zbyt dobrze, bo gdy tylko je słyszy, jakoś tak… od razu bardziej chce jejmu się wymiotować. I to nie w sensie metaforycznym, nasze żelazne Marsiątko rzeczywiście jest dręczone przerażająco silnymi mdłościami. Tyle że, jak raczej każdy normalny człowiek, Vex ma już serdecznie dość pozbywania się swojej zawartości żołądka tą zdecydowanie mniej przyjemną drogą. Tak, jeden razy wystarczył. Ale nie sprawił, że teraz Vex przychylniej myśli o zastrzyku, zwłaszcza że igła, którą trzyma Cherry, w jejgo oczach wygląda jak ta, którą wstrzykuje się leki koniom.
Mierzy dziewczynę wzrokiem. Od poważnego spojrzenia po zarzygane crocsy, na które tylko szybko zerka, bo nawet dla niejgo to ohydny widok. Na bogów, czuje wymiociny nawet w nosie i nie, nie chodzi o zapach. Nie zalicza tego do najprzyjemniejszych doznań swojego życia, sytuuje to raczej… gdzieś w okolicach Tartaru. Jeżeli Vex mogłoby zrzucać tam własne wspomnienia, żeby zapomnieć o nich na zawsze i nie czuć się jak kompletne idiotcze co wieczór, gdy jejgo mózg akurat postanowi przypomnieć jejmu, jak to jest czuć w połowie strawione jedzenie we własnym nosie i widzieć nad sobą Cherry z tą jej przerażająco dużą strzykawką.
— Niby od kiedy na zatrucie pokarmowe daje się zastrzyki? — prycha zachrypniętym głosem, prawie krztusząc się własną śliną. Ohyda.
— Będziesz się teraz ze mną kłócić?
— Masz jeszcze jakieś wątpliwości?
Cherry unosi jedną brew i przez chwilę mierzą się wzrokiem. Wreszcie dziewczyna wzdycha teatralnie i głośno i odkłada strzykawkę.
— Dobra, wygrałoś — mówi i dzięki temu Vex przez krótki moment czuje się jak złoczyńcze z bajki o superbohaterach, gdy udało jejmu się przechytrzyć swoją nemezis. — W takim razie… miłego męczenia się.
Mokre crocsy zostawiają na podłodze brzydkie ślady za Cherry, która zmierza do schowka. Nareszcie może uratować swoje skarpetki (i crocsy. I skórę) od nasiąknięcia wymiocinami Vex na wieki. Uśmiecha się lekko pod nosem, bo legioniszcze aż zaniemówiło. Nie planowała podejmować aż tak… drastycznych metod, ale czego się nie robi, żeby dać komuś nauczkę?
— Ale… Ej, Cherry…! — duka Vex, jejgo policzki rumienią się głęboką czerwienią. Monotonny szum wypełnia jejgo uszy, gdy próbuje się skupić na tym, co chce powiedzieć, ale szybko orientuje się, że tak właściwie to… nie chce niczego powiedzieć. Zaciska pięść na materiale własnej koszulki i zmusza się do zawołania: — Dobra, okej! Włóż mi to w dupę i… i chuj — kończy niezgrabnie, przeciąga dłońmi po twarzy. — W sensie, zastrzyk mi zrób.
W składziku, Cherry spokojnie szuka nowych, czystych skarpetek i przy okazji prawie dusi się od powstrzymywania śmiechu. Do jej oczu napływają łzy, wreszcie udaje jej się nabrać powietrza urywanym, gwałtownym wdechem, przy którym wydaje z siebie dźwięk brzmiący jak coś pomiędzy jęknięciem a atakiem astmy. Vex, zbyt skupione na sobie i zajęte wystukiwaniem szybkiego rytmu na swoim własnym przedramieniu, zdaje się nie zauważać rozbawienia Cherry, bo gdy centurionka wychyla się zza drzwi, legioniszcze patrzy na nią zupełnie poważnie. Albo to ona jest mistrzynią aktorstwa i niczego po niej nie widać, a Vex ma problemy ze słuchem. Względnie opanowana, już w czystych i błyszczących crocsach oraz zmienionych skarpetkach, powraca na swój posterunek. Znaczy, nie do końca staje dokładnie w tym samym miejscu, bo nie ma najmniejszej ochoty na taplanie się w rzygach po raz drugi tego dnia.
Szelest rozrywanego plastiku, w który zapakowana była igła przyprawia Vex o dreszcze. Woli nie patrzeć na Cherry napełniającą strzykawkę lekiem, który na szczęście nie świeci się neonową zielenią, więc Vex może nie zostanie otrute (jednakże nie ma co do tego stuprocentowej pewności).
Bardzo szybko pożałowało swojej decyzji. Równie szybko przyrzekło sobie, że jeżeli jeszcze kiedyś da jejmu taki wybór, to zdecyduje się na brzuch.
Leżąc z nagimi pośladkami w górze, Vex ma ochotę pogryźć poduszkę. Albo lepiej nie, bo zwróci ją w tempie natychmiastowym (położenie się na brzuchu nie było jejgo najbardziej błyskotliwym pomysłem i z pewnością nie było lekarstwem na mdłości).
— Nadal nie wiem, od kiedy zatrucie pokarmowe leczy się, kurwa, zastrzy…! — urywa gwałtownie, dusząc w sobie jęk bardziej zaskoczenia, niż bólu. Spodziewało się, że Cherry jakoś jągo uprzedzi, coś typu “trzy, dwa, jeden” albo “uwaga, strzelam!”. Nic z tego. Vex tylko czuje, jak igła gładko wbija się w jejgo ciało. Nieprzyjemne zimno i uczucie, że coś zalewa przestrzeń pod jejgo skórą (choć może sobie tylko to wymyśla), sprawia, że Vex mocno zaciska zęby i wstrzymuje oddech. Mimo że zastrzyk trwa tylko krótką chwilę, Vex w tym czasie udaje się zwyzywać pół świata w myślach.
— Mówiłoś coś? — pyta Cherry. Vex jej nie widzi, ale wyobraża sobie jej minę. Jebana sadystka.
— Podaj mi jakąś miskę — mruczy słabym głosem, podciąga spodnie i przekręca się na plecy. — Serio nie wystarczyłby ten Stoperan? Nie wiem, kurwa, zły dzień miałaś?
Bladość twarzy Vex kontrastuje z intensywnym gniewem w jejgo oczach. Albo nawet nie kontrastuje, w sumie nawet całkiem pasuje, ale Vex wygląda na bliższe zemdlenia niż pobicia się z Cherry. Chociaż, prawdopodobnie, jeśli oczywiście miałoby okazję, to wykorzystałoby ostatnie minuty świadomości na pobicie kogoś. Nawet nie prawdopodobnie. Na pewno. Przynajmniej byłoby zabawnie, gdyby zemdlało w środku walki. 

 Cherry
──── 
[821 słów: Vex otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz