CZTERY LATA TEMU
Pierwsza, większa misja Heather! Nic skomplikowanego, zabić kilka potworów. Szast, prast, a problemu już nie ma! Nie widziała powodu do zmartwień, w końcu to nic trudnego. Poza tym idą z nią o wiele bardziej doświadczeni herosi, którzy sobie poradzą. Mają doświadczenie i kilka lat treningów za sobą.
Wyruszyli z samego rana, zaraz po śniadaniu. Nie mieli być gdzieś szczególnie daleko, bo w którymś ze stanów Nowej Anglii. Maine, Vermont, Rhode Island, Massachusetts… nieistotne! Labirynt Dedala zabrał ich tam w mgnieniu oka.
Żaden z trzech herosów nie spodziewał się, że problem ukaże się im tuż po wyjściu z łudząco przypominającego kanalizację labiryntu. Na polnej drodze roiło się od empuz. Skąd się wzięły i czego chciały, trudno stwierdzić, ale podobno utrudniały życie lokalnym mieszkańcom. Ciężko by było, żeby nie utrudniały.
Córka Hebe wyruszyła do empuz, chcąc z nimi pokojowo porozmawiać, może przekonać je do przeniesienia się na inną drogę, ale te widocznie bardziej przejęły się synem Ateny, a konkretniej jedną jego częścią (jaką była jego szyja), do którego niemal każda z nich się rzuciła. Ich włosy łączyły się w niemal perfekcyjną tęczę, ale Heather i starsza heroska długo nie mogły czekać i popatrzeć na piękne kolory matki natury. Musiały pomóc biedakowi, który o dziwo dobrze sobie radził w odganianiu empuz od siebie. Tą uderzył z łokcia w nos, na tę nawrzeszczał, że nie przeliże się z dziewczyną łosiem, a na kolejną napluł i kazał pocałować się w dupę. Heather była niemal pewna, że widziała, jak heros pokazuje jednej środkowy palec, na co ta w odpowiedzi próbowała go ugryźć. Nie wiedziała, czy to, co zobaczyła, było wymysłem jej wyobraźni czy ta empuza była taka głodna, że cieszyłaby się palcem. Większość z potworów zraziła się jego silnie negatywnym nastawieniem, krzycząc z przerażeniem. Wiele jednak nie chciało zaakceptować przegranej, do czego właśnie przydały się córki Hebe i Nemezis. Starsza heroska rzucała w empuzy greckim ogniem, a młodsza panicznie próbowała trafić w nie strzałami.
– Heather! Z tył-
…
…
…
Niemrawo otworzyła oczy, patrząc na zmartwionych starszych herosów, a ostatnia rzecz, jaką pamiętała to ostrzeżenie od syna Ateny i poczucie czegoś na swoich ramionach i szyi. Dotknęła się za szyję, czując leczące się rany, a po chwili zauważając smak zupki chińskiej w ustach. Takiej, do której wlało się za mało wody, więc jest bardzo słona i trzeba co chwilę czymś popijać. Dokładnie taka, jaką niemal zawsze jadła po szkole.
– Myślałem, że to ja będę potrzebował ambrozji – zaśmiał się chłopak, razem z jego przyjaciółką pomagając Heather wstać na obie nogi.
OBECNIE
Spojrzała na twarz nieprzytomnej córki Afrodyty, jednej z tych młodszych, spokojnie wyciągając ją ze słońca do cienia. Biedna całe popołudnie pozowała do obrazów i się przegrzała. Nie było to nic poważnego, jak potwierdził Erico, jednak długość, z jaką się nie budziła, w pewnym momencie zaczęła być niepokojąca. Próbowała już ją łaskotać, co nie zadziałało. Próbowała ją zdenerwować, co też nie zadziałało. Nawet przywalenie jej z liścia w twarz nie pomagało. Spojrzała na blondasa, wzrokiem pytając, czy wypadałoby coś zrobić, czy dalej czekać. Kątem oka widziała dzieci Hermesa z markerami permanentnymi w dłoniach, czyhający na odpowiedni moment. Grupowy Apollina postanowił poczekać jeszcze chwilę, ale chwila zaczęła się dłużyć bardziej, niż powinna. Dziewczyna oddychała i jej serce biło dobrze, nic nie blokowało jej oddechu, ale w końcu powinna się obudzić. Głośno westchnęła, patrząc na Włocha.
– Przynieś z lecznicy ambrozję – niemal rozkazała, przysuwając się bliżej córki Afrodyty, kładąc jej głowę na nogach Heather. Chciała dać tym znać, że będzie czekać i pilnować Śpiącej Królewny, aby nie padła ofiarą niezmywalnego pisaka. Erico ruszył do lecznicy, a córka Nemezis została sama z nieprzytomną, odganiając chuliganów.
Ziewnęła, opierając się dłonią o ziemię. Dokładnie w tym momencie wrócił grupowy, otwierając foliowe opakowanie ambrozji. Wspólnie uważnie włożyli kawałek zgniecionej ambrozji pod język dziewczyny (na wszelki wypadek, jakby jednak musiała dać coś Charonowi), a jej ciemne oczy chwilę po tym nagle się otworzyły.
– Milky Way! – głośno oznajmiła, podnosząc się do pionu, lekko się rumieniąc i radośnie przeżuwając kawałek ambrozji. Erico schował resztę opakowania do kieszeni. Nie chciał ryzykować zjedzenia całego batonika przez heroskę.
– Długo się nie budziłaś, ale jak widać, już wszystko dobrze, tak? – potwierdziła, a na zwrotne kiwnięcie głowy uspokoiła się. Pierwszy raz zasmakowania ambrozji przez młodą dziewczynę zdecydowanie różnił się od pierwszej ambrozji Heather. Tak pewnie było lepiej.
───
[704 słowa: Heather otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia +10 za event]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz