poniedziałek, 18 lipca 2022

Od Daniela do TJ — „Bycie grupowymi to wielka odpowiedzialność”

— I pamiętajcie, że bycie grupowymi to wielka odpowiedzialność. — zakończył swój monolog Chejron, niesubtelnie kierując wzrok w stronę grupowego kabiny dwunastej, Laurencjusza Potockiego, gdy Pan D opróżniał czwartą z kolei puszkę coli zero.
W tym momencie mniej więcej, Dany się wyłączył. Sam nie wiedział, co robi na spotkaniu grupowych oraz jaki mechanizm przyczynowo-skutkowy zdeterminował jego wybór spośród przeludnionego domku jedenastego, ale uznał, że przyjdzie i postara się samego siebie przekonać, że bycie prefektem nie jest aż tak tragicznym pomysłem.
— Dany, — wzdrygnął się, usłyszawszy swoje imię. Podniósł wzrok z trzepoczącej nogi i zorientował się, że jedynie on i centaur pozostali w pomieszczeniu — rozumiem, że może ci być trudno, ale zapewniam cię, że bycie grupowym dobrze ci zrobi. Oderwie cię od tego, co się stało.
— Jasne, rozumiem — za chuja nie rozumiał, ale nie był w humorze drążyć temat, przynajmniej nie werbalnie.
Wystarczyło mu, że upokorzył się już wcześniej — gdy beczał jak dziecko we włochate ramię półkonia, po tym, jak ten odnalazł go po dwóch tygodniach mieszkania na ulicy i zasugerował powrót do obozu. Dany obiecał sobie nie zawieść centaura. Poza tym wizja bycia prefektem faktycznie brzmiała jak solidny środek rozpraszający uwagę młodzieńca, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę fakt, że nie ma już po co wracać do miasta, a więc i zostaje w obozie na cały kolejny rok.
Zgarnął z krzesła swoją bluzę i już miał wychodzić, gdy na progu pokoju wypalił:
— Ale będę mieć jakieś przywileje, no nie? — uśmiechnął się niewinnie w stronę mentora.
— Porozmawiamy o tym kiedy indziej — odparł chłodno, nie odwracając wzroku od stanowiska, które porządkował. Dany już zrywał się do wyjścia, kiedy Chejron zawołał w jego stronę — Nie zapomnij o wprowadzeniu nowych obozowiczów!
— Tak jest, szefie — odkrzyknął chłopak z nutą sarkazmu, przymknąwszy drzwi budynku administracyjnego obozu.
Nowi obozowicze potrafią być prawdziwym wrzodem na dupie dla dzieci Hermesa, szczególnie w sezonie wakacyjnym, gdy spocone ciała półbogów wylewają się ze skromnych progów domku jedenastego. Dany tego dnia do wprowadzenia miał dwie nowe przybyszki, Teddy oraz Helgę. Z opisu Chejrona wynikało, że jedna jest bez rozumu, a druga bez ręki, lecz nie ukrywa, że mógł te fakty ze sobą poplątać. Po drodze z Wielkiego Domu zgarnął dzbanek już wystygłej kawy oraz tosta z masłem — resztki ze śniadania, które odbywało się równolegle ze spotkaniem grupowych. W pewnym momencie w kieszeni zaczął mu brzęczeć telefon, a więc włożył kawałek pieczywa do buzi, by lewą ręką odblokować ekran i zobaczyć, kto nie ma życia i nadużywa swojego prawa do posiadania telefonu komórkowego na terenie obozu. Na kabinowej grupie na discordzie ludzie zaczęli wysyłać filmiki przedstawiające bójkę odbywająca się w domku. Daniel prędko oddał swojego tosta hasającemu w pobliżu zającowi i przeprosił za potencjalne problemy żołądkowe, a następnie żwawym krokiem skierował się w stronę chaty.
Już z oddali słychać było okrzyki radości, a nawet bólu. Daniel wymienił wzrok politowania z kilkoma sąsiadującymi obozowiczami, a następnie wtargnął do domu z takim impetem, że omal nie potknął się o jedenastoletnią Krzysie i nie oblał jej (prawie) boskim trunkiem. Z tego też powodu jego interwencję poprzedził szybki przystanek w pokoju na odłożenie dzbanka z kawą. Dopiero wtedy grupowy wziął głęboki wdech i przedarł się przez wiwatujący tłum.
— Hej, hej, hej! — wskoczył pomiędzy Doriana oraz nieznaną mu jeszcze blondynkę po tym, jak przywaliła mu solidnego yop-chagi w głowę. — Bądźcie ludźmi, dopiero tu posprzątaliśmy!
— Nie byłoby problemu, gdyby ten idiota nie ukradł mi telefonu — odwarknęła, próbując rzucić się w stronę powalonego już na ziemię chłopa.
— Hej! — krzyknął Dany, zatrzymując ją gestem dłoni. Dopiero wtedy zorientował się, że dziewczynie brakuje prawej ręki, a więc jest i tym świeżakiem, o którym wspominał wcześniej Chejron. — Zaraz wszystko rozwiążemy, ok? — odparł, już spokojniej, przewracając oczami i odwracając się w stronę leżącego na ziemi brata.
— No co? Jest nowa i nie wiemy, czy jest naszą siostrą.
— No i, pacanie? — syknęła blondynka.
— To i, że tylko dzieci Hermesa mogą mieć urządzenia elektronicznie, bo inaczej zwabisz na nas potwory i wszyscy zdechniemy — odpowiedział Dorian z krzywym uśmiechem na mordzie.
— Bzdury — upierała się.
Ja pierdolę, pomyślał Dany.
— Dorian, oddaj… Jak masz na imię?
— TJ.
— Wstań i oddaj TJ telefon.
— Jeszcze czego — oburzył się, ostentacyjnie otrzepując swoje spodnie.
— TJ, poczekaj na zewnątrz — polecił dziewczynie.
— Dlaczego śpię na podłodze, a inni na łóżku? Pojebany macie ten system. Chcę do innego domu, ten jest-
— TJ, słonko, dla mnie to ty i możesz na trawniku spać, ale jeśli mamy tu dojść do jakiegoś konsensusu to wyjdź, proszę, na zewnątrz i poczekaj, aż przyjdę.
Rzuciła mu groźne spojrzenie, a następnie obróciła na pięcie i odepchnęła lewą ręką zgromadzonych, by zrobić sobie przejście.
— Szopka zakończona — oznajmił Dany, obracając się wokół kręgu obozowiczów. — Możecie iść do pokojów i zacząć się modlić, że dziewczyna nie jest córką Nemezis. Nadal nie odrobiliśmy strat po ich ostatniej zemście…
Obozowicze zaczęli się rozchodzić — niektórzy wzdychali z rozczarowania, a inni wymieniali szeptami. Dany nienawidził być w centrum uwagi, pod presją. Czuł na sobie masę oczu, które z niego szydziły i go oceniały, a najgorsze jest to, że on nie miał nad ich myślami najmniejszej kontroli. Zamarzł na chwilę w miejscu, gdy z równowagi wytrącił go Dorian.
— Wariatka jakaś, mówię Ci.
— Stary, — zaczął Dany, podając mu czapkę, która spadła piętnastolatkowi podczas widowiskowego uderzenia TJ. — mogłeś rozegrać to sprytniej, albo chociaż bardziej dyplomatycznie.
— Co to znaczy sprytniej?
— Tak, żeby cię nie przyłapała — uśmiechnął się. — Mamy reputację do utrzymania.
— No dobra… — parsknął, przeczesując dłonią rude włosy — Ale telefonu nie powinna mieć i tak.
— Wiem.
— I tak będziesz go chciał?
— Zgadza się — wyciągnął rękę w jego stronę dłonią do góry.
— No weź, mój się ostatnio zepsuł.
— Było myśleć, zanim zadziałasz. Nie da ci żyć, jak cię z nim zobaczy.
— No wiem — przekręcił oczami i wręczył Danielowi komórkę.
— Dziękuję — odpowiedział ciepło, chowając urządzenie do kieszeni w spodniach. — A teraz leć odwrócić ich uwagę, bo zaraz cały obóz będzie gadał o tym, jak baba spuściła ci lanie.
Chłopcy pożegnali się, a Dany poszedł do pokoju, gdzie wyjął z szuflady tabletkę vicodinu, by następnie popić ją kawą, którą wcześniej przelał do plastikowego kubeczka. Założył rozwalające się okulary przeciwsłoneczne, po czym wyszedł na zewnątrz z zamysłem spotkania tam TJ, lecz ku jego zdziwieniu nikogo tam nie zastał.
TJ?
◇──◆──◇──◆
1010 słów: Daniel otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz