czwartek, 28 lipca 2022

Od Kai CD Mei — „Promienie słońca”

Poprzednie opowiadanie

— O nie — jęknęła, widząc miny swoich towarzyszy.
Światło, które przykuło ich uwagę, było niecodzienne i co sekundę odrobinę gasło, by zaraz przybrać większą moc. Wyglądało na to, że ktoś, bądź coś, sterowało tym i chciało zwrócić czyjąś uwagę. Jak na nieszczęście padło akurat na nich, ale Kaya nie chciała się ruszać — coś w głębi duszy powiedziało jej, że to nie jest dobry pomysł. Pchanie się w nieznane jest ekscytujące, nie można zaprzeczyć, ale także niebezpieczne. Nie mają przecież pewności, czy coś ich nie zaatakuje; a białowłosej nie widziała się w tym momencie walka.
— Słuchajcie, zignorujemy to — powiedziała i uśmiechnęła się półgębkiem, by swoją zabawną posturą odwrócić myśli dziewczyny oraz jej przyjaciela od czerwonego światła. Oboje jednak nie zwrócili na niej szczególnej uwagi, a słowa Kai brzmiały dla nich jak spod wody.
— Ciekawe — mruknął chłopak, po czym podrapał się po karku, pociągając się przy tym za szarawe włosy.
Kaya wbiła w niego piorunujące spojrzenie. Bardzo nie chciała tam iść. Chciała tutaj zostać i delektować się trunkiem.
— Może to odbijające się światło księżyca? — próbowała dalej odwrócić uwagę towarzyszy.
Mei po tych słowach jednak wstała, przeciągnęła się tak bardzo, że wygięte plecy strzeliły w kilku miejscach i powiedziała:
— Chodźmy to sprawdzić. Wygląda dosyć ciekawie.
Była podcięta. Ilość wypitego alkoholu zaczęła uderzać brunetce do głowy, przez co zdawała się nie myśleć logicznie i podejmować skrajnie nieodpowiedzialne decyzje. Lucien wstał za nią, aczkolwiek o nim nie można było powiedzieć, że się wstawił — to syn Dionizosa, a czy dzieci tego alkoholika kiedykolwiek w życiu były pijane? Sprawiały wrażenie takich, co wlewają w siebie śmiertelne dawki czystego alkoholu i śpią smacznie, jakby nic się nie wydarzyło.
— Ja naprawdę bardzo, ale to BARDZO, nie chcę być zabita — jęknęła Kaya, łapiąc się rękoma za nogę stołu, przy którym siedzieli.
Mei, odwróciwszy się, rzuciła jej spojrzenie wściekłego ojca. Ta para ciemnobrązowych oczu sprawiła, iż białowłosa zacisnęła mocniej dłonie na drewnianej nodze.
— Dramatyzujesz.
— Nie, nie dramatyzuje! Skąd wiesz, co jest w tym lesie? — Wstała gwałtownie i wbiła palec klatkę piersiową dziewczyny. — Jesteś pijana i nie wiesz, o czym gadasz.
— Nie jestem pijana — mruknęła niezadowolona. — Idziemy sprawdzić ten las. Jak się boisz to siedź. — Odwróciła się i odrobinę chwiejnym krokiem podeszła do drzwi.
Lucien, niewiele myśląc, poszedł za nią, ignorując wszystko, co przed chwilą powiedziała Kaya. Białowłosej zostało tylko podążać za towarzyszami i przez całą drogę do wejścia do lasu przeklinała, kopała leżące na drodze kamienie bądź gałązki. Ze wszystkich sił starała się nie udusić Mei, ale może gdyby to zrobiła, to wyszłoby to na dobre? W końcu straciłaby przytomność, więc mieliby pretekst, aby wrócić do obozów.
— Czekajcie. — Kaya wystrzeliła ręce przed siebie. — Idzie tu coś.
— Co?
— Nie wiem, może potwór, wracajmy. — Machnęła rękoma. — Nie, do kurwy, jesteście pijani i muszę za was odpowiadać! Nie, znaczy się, Lucien ty nie jesteś, ale ta idiotka już tak.
Szarowłosy spojrzał skonsternowany na Kayę. Jego wzrok wydawał się mętny, ale niezwykle hipnotyzujący — jakiś czar z brązowych oczu popchnął ją w głąb buszu.
Szli małą, wydeptaną dróżką, trzymając się całą trójką za ręce i wypatrywali światła, które wiedzieli z domku dwunastego. Mei pociągała co chwilę nosem, a jej głowa swobodnie latała na wszystkie strony, co zaniepokoiło Kayę dodatkowo. Po pierwsze byli w lesie, po drugie byli w lesie z jedną pijaną osobą i piętnastolatkiem. Może wiek nie ma znaczenia, ale białowłosa czuła, że oprócz umiejętności picia litrów alkoholu, to młody zbyt wiele nie potrafi. Zresztą, był bardzo szczupły i tak samo wysoki, jak ona.
Kaya zatrzymała na chwilę szczęśliwą grupkę i obejrzała Mei, która odtrącała dłoń białowłosej, jak tylko próbowała dotknąć jej twarzy.
— Przestań się ruszać.
— To mnie nie dotykaj — bąknęła.
— Jak cię mam nie dotykać? Zobacz, jak ty wyglądasz.
— Jak?
— Nie wiem, kurwa, na pewno nie normalnie — odpowiedziała zirytowana.
Kaya nie przeklinała często, jednakże nerwy, które w niej teraz buzowały, sprawiły, iż z tych niewinnych ust zaczęły wychodzić podobne słowa. Latające ręce Mei, chcące ją odgonić także jej nie pomagały.
— Dobra. — Zostawiła dziewczynę i się odwróciła, szukając Luciena, który… zniknął. — Czy on poszedł się odlać?
— Nie. Powiedziałby mi.
Kaya otworzyła usta.
— Mówi ci o takich rzeczach?
Brunetka wzruszyła ramionami, uśmiechnąwszy się pod nosem. Zdawało się, że wszystko zaczynało ją bawić. Cholerni, pijani ludzie.
— Ostatni raz gdzieś z wami wychodzę. Jeszcze ten młody się zgubił, o nie, nie będę go po tym lesie szukać, błagam cię, Mei.
Mei jednak nie posłuchała i zboczyła z ledwo widocznej, udeptanej ścieżki.

Mei?
◇──◆──◇──◆
[722 słowa: Kaya otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz