piątek, 9 maja 2025

Od Niketasa CD Violet — „Ten redbull naprawdę dodaje skrzydeł"

Poprzednie opowiadanie

WIOSNA

Powstrzymując się od rzucenia: “Księgowość to moje drugie imię!”, co nie kwalifikowałoby się nawet jako naginanie prawdy, a bardzo jawne i ogromne kłamstwo, Niketas (z pudełeczkiem pod pachą) chwyta obiema dłońmi rękę Violet i ściska ją mocno.
— Stoi — mówi z nieodgadnionym uśmieszkiem na ustach, trudnym do interpretacji głównie przez niewidoczne zza ciemnych szkieł oczy. Trudno powiedzieć, na ile jest to uśmiech nieszczery, a na ile przebiegły i trochę nieświadomy, bo umysł Niketasa rozrysowuje kolejny z jego niezrozumiałych dla nikogo planów. Kolorowa mapa myśli znikąd pojawia się przed jego oczami, niedługo później przeniesiona na strony jednego z jego notesów (na okładce ma namalowaną markerem czaszkę i ostrzeżenie o niebezpieczeństwie porażenia prądem. Za to na pierwszej stronie napisano “Elektryka prąd nie tyka ‘,:)”).
Ulf, jak zawsze zresztą, gdy Niketas pół dnia spędza w pozycji krewetki nad swoimi notatnikami, niepewnie zagląda mu przez ramię. Jego wzrok przez kilka minut próbuje znaleźć coś, co po pierwsze nie byłoby skreślone i skorektorowane tyle razy, że jedno słowo przetransformowało się w nieodgadnione hierogliwy, a po drugie coś, co byłby w stanie zrozumieć. Marszczy brwi, zerkając na skupionego Niketasa, który zdaje się go nie zauważać.
— Co to jest?
— Biznes, chłopie, to jest właśnie biznes — odpowiada Niketas, pisząc jedno słowo na drugim.
— A… uw-uwzględniłeś mój udział w nim…? — Ulf z niewyjaśnionego powodu brzmi, jakby ktoś właśnie przystawiał mu pistolet do skroni.
— Tym razem niekoniecznie potrzebny mi jest złodziej — stwierdza Niketas i zanim jego brat zdąży głęboko odetchnąć z ulgą, dodaje: — więc tym razem musisz trochę wyjść z fachu.
Westchnienie ulgi natychmiast zmienia się w… sfrustrowany jęk. Niketas bynajmniej się tym nie przejmuje, gdy przyjdzie co do czego, Ulf zawsze wykonuje swoją robotę nawet bardziej dokładniej niż Niketas, co samo w sobie jest ogromnym osiągnięciem. Może nie robi tego dzięki oddaniu sprawie i wierze w jej powodzenie, tylko z przymusu i swojego dziwnego perfekcjonizmu, którego skryte pokłady aktywują się dopiero wtedy, gdy robi coś dla kogoś. Kiedyś przez myśl Niketasowi przebiegło, że trochę wykorzystuje brata, ale szybko zdusił wyrzuty sumienia. W końcu od tego ma się rodzeństwo, prawda? (Chociaż Niketas czasem naprawdę podważa mentalny stan Ulfa i jego priorytety, bo kto niby słuchałby się młodszego brata?).
Do Violet melduje się po jakimś czasie babrania się we wszystkich sprawach marketingowych, które sam wymyślił. Rolę księgowego bardzo szybko przerzucił na Ulfa, który nie tylko wykazuje się wspaniałymi umiejętnościami matematycznymi, ale również w ciągu tygodnia zdołał zepsuć pięć kalkulatorów (chłopak się stara, to się liczy najbardziej). Niketas po prostu nie nadaje się na wykonywanie tak podrzędnych czynności, od zawsze twierdził, że nadaje się tylko do zarządzania innymi ludźmi i (ewentualnie) handlem samym w sobie. Babranie w procentach zostawił bratu, który załamywał się, obliczając swoje własne wynagrodzenie (i prawie rzucając wszystko w cholerę, gdy dowiedział się, ile ono wynosi).
— Mam twoją magiczną skrzyneczkę — zaczyna Niketas, wchodząc do domku bez pukania.
Violet, niekoniecznie spodziewająca się jego wizyty, szybko odgarnia kosmyki niesfornych włosów za uszy, żeby wyglądać na przynajmniej trochę gotową na przyjęcie gościa. Odganiając od siebie myśl o tym, że nie pamięta, czy na pewno przemyła twarz po wstaniu i umyła zęby, przywołuje na twarz lekki uśmiech – taki, jakie zazwyczaj przyjmują miłe panie w filmach o wielkich korporacjach. Albo w reklamach tych korporacji.
— O wow, świetnie. Tylko… następną partię eliksirów będę miała dopiero za dwa dni. — W ton jej głosu wkrada się skrucha, jakby to jej pokręciło się coś z terminami, ale to Niketas przyszedł do niej zdecydowanie za wcześnie.
— Luz, ja po prostu bym zapomniał, że mam przyjść, bo skończyły mi się rzeczy do roznoszenia. — Nonszalancko wzrusza ramionami. — Jestem zabieganym człowiekiem, wiesz. Człowiekiem z pamięcią złotej rybki.
— …Aha.
— No weź, trochę więcej entuzjazmu! Na spokojnie się rozliczymy, za dwa dni przyjdę albo ja, albo Ulf…
— Myślałam, że ustaliliśmy, że nie wciągamy w to więcej osób — wtrąca się Violet, świdrując wzrokiem Niketasa. Chłopiec tylko rozkłada ramiona, choć w tym geście, który zazwyczaj oznacza po prostu: “nie wiem”, można prędzej doczytać się: “no, co ja ci mogę powiedzieć, paniusiu?”.
— To zaufany człowiek. Tylko pomaga, nie ma wglądu w jakieś… bardziej poważne sprawy. Poza tym, wiem co robię i ty też dobrze to wiesz, więc już nie narzekaj. — Ostentacyjnie otwiera szkatułkę, wyciągając z niej plik banknotów, zagubione między nimi monety stukają o ścianki pudełka. — To nie wzięło się znikąd, prawda?
Na chwilę zapada między nimi cisza, podczas której Violet próbuje przełożyć ilość powierzonych Niketasowi fiolek z eliksirem na ilość pieniędzy trzymanych w jego dłoniach. Ze zmarszczonymi brwiami sama je przelicza i po chwili uznaje, że albo chłopiec rozcieńczył jej napój w wodzie, albo stało się coś bardzo dziwnego.
— Za jaką cenę ty je sprzedajesz…?
— Dopóki nie zaczną między sobą konsultować tego, po ile kupili naszego Boskiego Fulla, to nie masz się o co martwić. A gdy zaczną, to ja się będę tym martwił, nie ty. Nie twoja w tym głowa.
Violet wbija w Niketasa jeszcze bardziej zdziwione spojrzenie, niż wcześniej. Nie dość, że tak właściwie niczego się nie dowiedziała (to znaczy… cena jest ruchoma? Jak to w ogóle jest możliwe? Czy on po prostu oszukuje ich na kasę, jak turystów na jarmarkach i stoiskach z pamiątkami?), to jeszcze…
— Boski Full…?
Niketas aż zsuwa okulary na czubek swojego nosa, żeby wyraźniej zobaczyć minę VIolet. Oczekiwał zachwytu, spuszczania się nad jego kreatywnością i entuzjazmem dotyczącym ich świetlanej przyszłości i fantastycznej kampanii reklamowej, którą umożliwia im tak chwytliwa nazwa (tak, wymyślił już całą kampanię. Zawsze o parę kroków w przód, jak to mawiają!).
— A to ci nie mówiłem? — próbuje jakoś ograć tę sprawę, udając zaskoczenie. — Wiesz, bo po pierwsze: boski wywar, bo tworzony przez półboginię, więc jest chociaż w połowie boski, a od tego to już niewiele do boskości brakuje. “Full” to chyba jasne, bo masz wymaksowaną energię po wypiciu go. I chyba widziałem gdzieś podobną nazwę, też wszyscy się na nią rzucali. Chyba w jakimś serialu czy czymś takim. No, to co, oficjalnie sprzedajemy energetyki Boski Full? — Uśmiecha się szeroko, całkowicie ignorując zdezorientowaną minę Violet i trochę zbyt długą ciszę przed jej odpowiedzią, która (jak już zdążył się nauczyć podczas nadawania nazwy Double H, wciąż nieprzyjętej jako oficjalną) nie zwiastuje niczego dobrego.

  Violet? 
──── 
 [1003 słowa: Niketas otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz