Skrzydła Afrodyty? Nie, brzmi zbyt żałośnie. Poza tym, Afrodyta nie ma najmniejszego powiązania z napojami energetycznymi. To byłaby niezła nazwa dla kosmetyku, ale nie tego, co właśnie pichci. A może coś związanego z Ateną? Wiadomo, to mądra bogini z mądrym ptakiem, jako swoim własnym symbolem. Jest to jakiś trop, gdyż głównym zamysłem stworzenia tego wywaru była motywacja do skutecznej nauki. Skrzydła Ateny! Sowy są skrzydłami Ateny! Skrzydła, aby wzlatywać na wyżyny swoich możliwości, a sowy mieszają w to skojarzenia z wiedzą. Tak więc Skrzydła Ateny to wzlot ku zdobywaniu wiedzy.
Czekaj, co?
Violet zaczęła mieszać energiczniej w kociołku, będąc pod wpływem frustracji. Zajęła myśli przykładami dla ochrzczenia swojego eliksiru, jednak nazwy, które wpadały jej do głowy przypominały bardziej strzały bardzo powolnej strzelby albo balisty, którą trzeba załadować w kilku chłopa, aniżeli “strzelanie pomysłami jak z karabinu”, jak to się ma w zwyczaju mówić. Zaś owe pociski nigdy nie trafiały w cel, a co najwyżej rozpadały się w locie.
“A może by nie wplątywać w to skojarzenia z boginiami?”, pomyślała czarodziejka. Miało to znacznie więcej sensu, patrząc na to, że wywar jest produkowany przez półboginie…i dystrybuowany przez półboga, choć bardzo chciała o tym zapomnieć.
A gdyby to było jedno, proste słowo? Sowa? Piorun? Moc? Półbóg? Heros? Sowa…? Eh, i wracamy do punktu wyjścia. Może Niketas będzie miał jakieś pomysły? Ale jakie, skoro sprzedawał coś, co nazywa się iFajstos?
Z resztą, nieważne. Powinna wrzucić ostatni składnik do kotła - prochy z kości sowy. Nie było ich, tam gdzie powinny być, zatem zaczęła sprawdzać kolejną szufladę, drugą, trzecią… Jedna szafka, druga, a może w skrzynce? Nie. Nic. Zero. Null. Skończyły się zapasy. Trzeba będzie uśmiechnąć się do brata, aby skołował większy zapas… ale to opóźni produkcje o dwa dni najwcześniej.
Violet wybuchła soczystym, zirytowanym krzykiem. Nie na poważnie, wręcz w wyobraźni, ponieważ zwykle trzymała emocje na wodzy, choć tym razem było naprawdę bardzo, bardzo blisko. W międzyczasie do głowy przyszła jej nazwa Strawberry Punch, nawiązująca do aktywatorów smaku dla wywaru, który dokończy… no właśnie, kiedy. O ironio… Ktokolwiek jest bogiem komedii tragicznych, musi być w tym momencie bardzo zadowolony.
Podsumowując: Strawberry Punch, w skrócie SP, Straw, Truskawa, Truskawkowe Pierdolnięcie, na krótki okres wstrzymał produkcję z powodu braku składników. Musiała to powiedzieć Niketasowi, a co najgorsze - Andrew, który znowu musi się nagimnastykować, aby zdobyć sowie prochy ze swoich najbardziej zaufanych źródeł. On jedyny wie, skąd wytrzasnąć materiały tego pokroju. Kiedyś dostał smoczą krew, bogini wie od kogo. Za to wiedziała, że jak braciak wróci ze spotkania z jakimś znajomym i trudno będzie się z nim zmierzyć o te przeklęte prochy.
***
Boski Full. Cholera jasna, co to jest Boski Full? Chociaż Niketas wyjaśnił pokręcone pochodzenie tej nazwy, dalej nie przemawiała do niej. Jak to w ogóle brzmi? Pijcie Boski Full! Wypowiadając to zdanie w myślach miała wrażenie, że właśnie prowadzą piwną propagandę w obozie, a nie sprzedaż napoju, który ma pomóc herosom w koncentracji. Jeszcze tego brakowało, żeby oberwało im się za rozdawanie browaru nieletnim, samemu nie posiadając tych magicznych dwudziestu jeden lat.
Krążyła wzrokiem między swoim wspólnikiem, a jego… kolegą, który cholera wie, co tu robił. Zostaje jeszcze kwestia ustalenia ceny wywaru, bo choć miło widzieć więcej banknotów to jednak niesprawiedliwy cennik Niketasa może wywołać burze i niechęć do kupowania go. A, i odbije się na reputacji Violet, więc…
— Strawberry Punch powinno mieć jednolitą cenę. Muszę się zastanowić nad ceną produkcji, ale zdecydujemy się na najbardziej korzystną cyfrę… Moim zdaniem…
— Co to jest do cholery Strawberry Punch? — Grupowy Hermesiątek zmarszczył brwi. — Kosmetyk?
— Na pewno brzmi mniej alkoholowo, niż Boski Full — podsumowała fioletowowłosa. — Napój smakuje truskawkowo i daje kopa, więc pasuje.
— Jak chcesz — Niketas machnął ręką, a Violet czuła, że i tak uprze się na swoje. — Ale zapewniam ci, że bardzo dobrze sprzedaje się jako Boski Full i nie mam ochoty tego zmieniać. W każdy m razie, jaką cenę chcesz zaproponować?
— Pomyślmy… — Czarodziejka zastanowiła się głęboko. Gdyby nie te głupie prochy od sowy, eliksir byłby bardzo tani w produkcji. Przeciętny napój energetyczny kosztuje od jednego dolara do dwóch. To może stanowić jakiś punkt zaczepienia. Ale ten jeden składnik zmusza ją do powiedzenia… — Trzy dolce. Tak, wiem, cena może być wygórowana i nawet Red Bull tyle nie kosztuje. Ale po pierwsze, to boski napój, a po drugie, prochy z kości sowy są drogie, więc potrzebowałabym czasu i pieniędzy, żeby je zdobyć. Tym bardziej, że są mi potrzebne na cito, dlatego nie mogę od razu wykonać tych zleceń.
— Oh, wcale nie taka wygórowana… — Wydaje się, że myślał tylko o zarobku, a nie o kosztach moralnych. — Podejrzewam, że jak ktoś poczeka dzień lub dwa to nic się nie stanie.
— No, mam taką nadzieje — Violet skrzywiła się, jakby zjadła cytrynę. — Ah, i muszę przejąć szkatułkę. Nie wiem, ile nasze zaufane źródło zażyczy sobie za prochy.
— A co z moją zapłatą?
— Jeszcze przyjdzie na to czas — zapewniła. — A teraz muszę przejąć skrzynkę, abyśmy faktycznie zaczęli zarabiać.
Niketas?
────
[804 słowa: Violet otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz