Bandaże to zabawna rzecz. Kiedy zawija się ranne miejsce jedną ręką, proces ten trwa w nieskończoność. Oczywiście, najpierw trzeba znaleźć punkt zaczepienia, co nie było zbyt wygodnym zajęciem, szczególnie jeśli miało się do dyspozycji tylko jedno, lewe ramię osoby praworęcznej. Czy było wspomniane, że obiektem opatrunku było prawe przedramię? Stąd wzięły się trudności. Bandaże miały też to do siebie, że trzeba było wykorzystać je całe. Keithowi nie wydawało się, iż potrzebował aż tak grubej warstwy, ale kto właściwie przecina kawałek bandażu? Zazwyczaj wykorzystuje się cały, jednak blondynowi tak nieudolnie wychodziło to całe zawijanie, aż miał ochotę lada chwila skrócić te przeklęte szmaty, byle oszczędzić sobie dalszego zakładania ich.
Nie był sam w domku czwartej kohorty. Była z nim Inez, która ledwo powstrzymywała się, aby nie wybuchnąć śmiechem na widok “starań” towarzysza broni. Kim była Inez? Młodszą wiekiem, zaś starszą stażem w obozie heroską, z którą nie miał okazji odbyć wiele rozmów, lecz była dla niego bardzo sympatyczną osobą, łaskawą oprowadzić go po obozie i zdecydowanie bardziej chętną do interakcji z Keithem, niż Quinn.
Syn Apolla widział, jak Inez próbuje być poważna i dusi w sobie chęć uśmiechnięcia się. Westchnął cicho, posyłając jej serdeczny uśmiech. Może faktycznie potrzebował pomocy.
— Hej, młoda. Chodź mi pomóc, zanim wybuchniesz!
Mała lady punk podeszła do niego skocznym krokiem wzięła od niego opatrunek. Jednak zanim zaczęła nawijać paskudne, posiniaczone przedramie kolegi z rozbabraną raną ciętą, której do szczęścia brakowało jeszcze krwawienia, nałożyła dodatkową, grubą warstwę żelu leczniczego, co połaskotało Keitha dziwnym chłodem.
— Wątpię, że poradziłbyś sobie sam — powiedziała w końcu dziewczyna. — Jak to się stało?
— Jakiś świeżak wystrzelił niezabezpieczoną strzałą w moim kierunku. Nie potrafił wycelować w tarczę i cóż… stało się. Może stałem za blisko? Może byłem za bardzo skupiony na swoim własnym celu, żeby wiedzieć, co się dzieje dookoła?
— Wnioski są takie, że nie każdy jest dobry we wszystkim — podsumowała Inez. — Nowy nie ma sokolego wzroku, ty jesteś nieostrożny, a ja… hmm…
— Tak? Co jest twoją wadą, cukiereczku? — Keith zaśmiał się, kiedy koleżanka milczała zbyt długo.
— Nieważne, przecież jestem perfekcyjna — Latynoska obróciła to w zgrabny żart.
Nastała cisza, w międzyczasie Keith zaczął się martwić czy byłby w stanie pobrzdąkać na gitarze. Zawsze, kiedy musiał oczyścić myśli, miał wilczą ochotę wziąć Claire na kolana i zacząć na niej grać; w tamtej chwili ciągnęło go do tego, aby zapomnieć o irytującym, rwącym bólu przedramienia, jednak nie miał pojęcia, czy niekomfortowe uczucie mu to umożliwi.
— Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się zostać ranną podczas klasycznego, niewinnego treningu? — zapytał ciekawski Keith.
Inez?
────
[412 słów: Keith otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz