czwartek, 8 maja 2025

Od Keitha CD Quinn — ,,Kłopoty nie mają zapachu"

Poprzednie opowiadanie

WIOSNA

Quinn.
Właściwie, wybrał totalnie losowe imię z listy członków kohorty, którą przejrzał po łebkach. Jak się okazało, trafił w dziesiątkę. Może i jego ojciec to debil, jednak umiejętności, które po nim odziedziczył, czasem się przydały.
A ten flaming? Cholera wie, skąd się wziął. Najważniejsze, że był zabawny, a Keith czuł w kościach, że się z nim polubił. Liczył na to, że kiedy narysuje go ponownie, ktoś zapyta o jego znaczenie, odpowiedź będzie tak głęboka, jak studnia szatana — czyli ,,nie mam kurwa pojęcia”.
— Kocham Cię randomowy flamingu z cygarem — wyszeptał do siebie, obierając kierunek… a cholera wie gdzie.
 
***

LATO

Zauważył Quinn, krążąc bez celu po obozowisku, szukając sensownego zajęcia. Stał gdzieś samo, oczywiście oddalone od jakiejkolwiek żywej duszy. Blondyn zdaje się, że poczuł coś na wzór współczucia i bez wahania podszedł do niej. Nim zdążył wypuścić parę z ust, usłyszał ze strony połboszcza swego rodzaju irytacje w głosie.
— Powiedz mi… Ken, Kerry…jakcitam — zaczęło, łypiąc na niego zmęczonymi oczyma. — Czy lubisz zapach obornika i zakichanego przez dwunastu meneli klopa? Bo szczerze mówiąc albo odebrało ci rozum, skoro ze mną siedzisz, albo w ogóle nie posiadasz węchu.
Blondyn zaczął się kiwać w miejscu.
— A jak myślisz, towarzyszu w toaletowej sztuce? Mam naprawdę bardzo kiepski węch. Bo widzisz, wiąże się z tym ciekawa historia…
— O nie…
— W dzieciństwie zakładałem się z kumplami o bardzo dziwne rzeczy. Tego dnia miałem zjechać na rowerze z wysokiej górki w pobliskim parku bez trzymanki. Ale wpadłem na pomysł, że przemycę śrubokręt z warsztatu mojego głupiego ojczyma i odkręcę kierownicę, aby nie kusiło mnie złapać się w ostatniej chwili. Nie chciałem przegrać zakładu, tym bardziej wiedząc, że stawką było Lego z Minecrafta. Zastanawiasz się, czy udało mi się przytulić te głupie klocki? Nie, nie udało. Ale nie dlatego, że nie chciałem zjechać bez kierownicy. Właściwie, nie zdążyłem tego zrobić, bo ten stary debil przyłapał mnie na kradzieży śrubokrętu. Zamachnął się pięścią tak, że z łatwością złamał mi nos i chociaż udało się go jakoś naprostować, to nigdy nie odzyskałem pełnego węchu. Ledwo czuję cokolwiek, Quinn.
— Ściemniasz. — Towarzysz pokręcił głową z niedowierzaniem.
— Ściemniam — Apollątko potwierdziło z dumą. — Mam tak od urodzenia i jeszcze do niedawna myślałem, że to normalne.
— Nie prosiłom się o tę ckliwą historyjkę, nawet jeśli nie była prawdziwa, ani o twoje dziwne towarzystwo — powiedział, prosto z mostu i prosto w serce. Jednak Keith się nie poddawał.
— Wiem, że spotkaliśmy się tylko raz. To był jeden, krótki i bardzo randomowy raz. Ale jeśli mam być szczery, moja intuicja mi podpowiada, że to mógł być początek pięknej, artystycznej przyjaźni. I mam ochotę to powtórzyć. Nie chcę zapraszać cię na randkę, bo wolę chłopców, ale czy miałobyś ochotę przyozdobić nieoczywiste miejsca w tym obozie o głupie teksty, aby reszta miała zagwostkę, co w ogóle one znaczą? 

  Quinn? 
──── 
 [455 słowa: Keith otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz