Ciepło z policzka Philip przeszło na dłoń młodszej od niej dziewczyny. Na twarzy Wandy pojawił się rumieniec. Dosyć mocny. Czarnowłosa zareagowała na to uśmieszkiem, dość szerokim jak na nią. Córka Aresa musiała przyznać jedno.
— Według mnie to powinnaś się częściej uśmiechać — powiedziała Wanda, oplatając dłońmi szyję wyższej dziewczyny.
Z boku wyglądały jakby były parą, więc nic dziwnego, że pozostali obozowicze z Obozu Jupiter naśmiewali się pod nosem, albo coś szeptali sobie na uszy, czym najprawdopodobniej były nic innego jak przypuszczenia, że (Wanda sie puszcza) (żartuje Aleks (albo ktoś inny kto będzie to dodawał) nie piszcie tego, błagam) między dwoma dziewczętami może być coś więcej niż zwykła *kaszlu, kaszlu* znajomość.
— A właśnie! — nagle odezwała się centurionka. — Pamiętasz jak kilka tygodni temu się spotkałyśmy? Byłyśmy w sklepie i patrzyłaś na… jakieś pierogi?
Zielonooka uważnie słuchała.
— Kupiłam je — dokończyła to, co mówiła. — Nie wiem jak to smakuje, jak to się przyrządza ani nic, ale stwierdziłam, że skoro ty lubisz to zjemy sobie razem.
Po usłyszeniu, że Philip zakupiła jej ulubione danie, od razu poczuła głód. Nie ma co się jej dziwić. Dzisiaj jedyne co jadła to dużego snickersa, z datą ważności do dzisiaj, ponieważ w domku piątym nic innego do jedzenia nie ma, którego popiła energetykiem, blackiem o smaku jagodowym, jej ulubionym.
Philip zaprowadziła ją do stołówki.
— Jesteś pewna, że możemy tutaj same przybywać? — zapytała się Polka. Nie chciała mieć przejebane w miejscu, gdzie nawet nie wiedzą kim jest.
— Spokojnie. Jak coś to… em…ukryjemy się.
Wanda wzięła opakowanie w których znajdowały się sklepowe pierogi. Nie umiała gotować. Patrzenie jak jej matka gotuje za bardzo ją nudziło, dlatego za żadne skarby nie wiedziała co ma zrobić. Zawsze, jak miała okazje skosztować tego polskiego narodowego dania, używała swoich pirokinestycznych mocy. W końcu, nie po to raz w szkole wywołała mały pożar. Gdy była mniejsza, nie umiała zbytnio kontrolować swoich mocy. Tak oto pewnego dnia, no, zdarzył się mały wypadek z jej udziałem. Oczywiście rodzice zostali wezwani do szkoły, a młodziutką Wandę wywalili ze szkoły, twierdząc, że to przez nią (bo taka prawda, jednak, miała jedynie dwanaście lat!).
— Spokojnie, spokojnie! Mam wszystko pod kontrolą!
Na szczęście stołówka w Obozie Jupiter nie została podpalona ani nic. Gratuluje Wando, umiesz gotować!
Dziewczyny udały się do baraku Philip. Wanda szczerze już nie mogła sie doczekać aż coś zje. Czuła jak nogi się jej uginają od głodu, a ona sama traciła siłę. Nie mówiła jednak nic wyższej dziewczynie. Nie chciała by się martwiła.
— Uuuu, czyżby nasza centurionka kogoś wyrwała? — zaśmiał się jeden z obozowiczów. Na oko miał gdzieś z siedemnaście lat, najprawdopodobniej z tej samej kachorty co czarnowłosa.
— Życzę szczęścia! — krzyknęła dziewczyna, co stała obok siedemnastolatka. Była chyba w wieku Wandy.
Właścicielka Juana jedynie spiorunowała wzrokiem dwóch nastolatków.
— Myślisz, czemu wszyscy nas shipują? — zapytała się Polka. Sama była tego ciekawa.
— Bo zazdroszą, że mam taką śliczną przyjaciółkę — dopiero po wypowiedzeniu tego zdała sobie sprawę co powiedziała. Odwróciła wzrok i włosami zasłoniła czerwone policzki.
Kiedy dotarły w końcu do jej pokoju, usiadły na łóżku centurionki. Juanowy pluszak leżał, opatulony puchatym i milutkim kocykiem. Tak, zanim wybrały się na stołówkę, Philip odłożyła przytulankę.
— Będę musiała potem Juanowi pokazać jego pluszową wersję. Jestem pewna, że będzie zachwycony!
Philip jednak przypomniała sobie o nadal to wilgotnych, od wywalenia się w kałuży, spodniach.
— Poczekaj! Dam ci inne spodnie. Nie będziesz chodziła w wilgotnych! Ja w tym czasie ułoże tutaj to wszystko.
Centuruonka wstała i wyjęła z szafy jakieś dżinsy.
— Mam iść się przebrać do łazienki?
— Nie, nie musisz. Możesz być tutaj, nie będę patrzeć.
Polka więc poszła do kąta, gdzie zdjęła swoje moro spodnie, nakładając na ich miejsce dżinsy od Philip. Były odrobinę za długie, jednak nie było z tym problemu. Podwinęła nogawki, zostawiając tam również buty, które zawsze zdejmuje. Ten zwyczaj został z jej rodzinnego domu. Gdy już się przebrała, usiadła z powrotem na łóżku Philip.
Wanda nabijała na widelec (który także został ukradziony) polskie danie, które to nielegalnie usmażyła na stołówce.
— Kurwa – przeklnęła po polsku zielonooka. — Mamy tylko jeden widelec.
Cisza. — Ale.. przecież to nic nie zmienia. Możemy na zmianę jeść.
Polka jednak miała inny, ciekawszy pomysł. Wzięła widelec i skierowała w stronę ust dziewczyny z innego obozu.
— Będziesz mnie karmić jak dzidziusia?
— Czemu nie — odpowiedziała śmiechem Wanda.
Pierogi znikały z talerza jeden po drugim.
— Czekaj — przerwała nagle Philip. — Teraz ty coś zjedz.
— Nie jestem aż tak głodna, na prawdę — powiedziała Polka, jednak na długo nie ukryła swojego głodu. Ręka delikatnie się jej trzęsła, a ona sama wyglądała słabo.
— Wyglądasz nie za dobrze. Jak zaczęłaś się przebierać, wyglądałaś słabiej niż zawsze.
Wanda nic na to nie odpowiedziała.
◇──◆──◇──◆
[755 słów: Wanda otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]