wtorek, 15 listopada 2022

Od Khai CD Gaspara — „Gaspar Farkas nienawidził zimy”

Poprzednie opowiadanie

ZIMA

Khai nieczęsto bywała w obozie podczas zimy. Akurat teraz wydarzyło się tak, że, chcąc nie chcąc, znalazła się tutaj. Tak właściwie to nie miała innego wyboru. Mama zajęta była przez jakieś ważne wyjazdy, czy coś. Trwały ferie, więc nikt nie narzekał, a już na pewno nie białowłosa córka Posejdona. Już zdążyła zapomnieć o troskach w rodzinnym domu i cieszyła się swoją obecnością wśród herosów. W trakcie roku szkolnego brakowało jej tego. Tej całej przyjaznej atmosfery, nawet jeśli czasem ciut chaotycznej, tych wszystkich różnorodnych twarzy, starych znajomych, nowych przygód. Tak to widziała swoimi oczami Rokke, bo przecież nie potrafiła patrzeć inaczej, niż pozytywnie. Jak przez różowe okulary.
Ona bardzo lubiła zimę. Choć w jej rodzinnych stronach rzadko padał śnieg, sam ten mroźny, oszroniony klimat robił swoje. Można było grzać się pod kocem, pić ciepłe herbaty i kakao w hektolitrach, kiedy za oknem panowała nieprzystępna przygoda. Aczkolwiek jakby tak dłużej się zastanowić, to Khai lubiła każdą porę roku na swój sposób, bo w każdej znajdowała coś wyjątkowego i wartego uśmiechu.
Myślała, że ten dzień przebiegnie w miarę spokojnie. Nie planowała napotykać żadnych niespodzianek ani tym bardziej pakować się w jakieś kłopoty. Od samego rana już nie spała, równo ze słońcem wstała na nogi, a teraz szukała sobie zajęcia albo najlepiej kogoś, do kogo mogłaby się przylepić. Miała wrażenie, że wszystko było dopięte na ostatni guzik i nic jej już dzisiaj nie zaskoczy.
Niestety wrażenia czasem bywają złudne, a plany zmieniały swój przebieg. Tak też się stało, kiedy zmierzanie z jednego końca obozu do drugiego zostało jej brutalnie przerwane. Najpierw usłyszała jakby stłumione wołanie gdzieś z góry, ale szybko pokręciła głową, biorąc to za jakieś zwierzęta lub przesłyszenie. Tymczasem gałązka, która nagle spadła pod jej nogi, zmusiła ją do spojrzenia w górę. Przekonała się wtedy, że słuch to ona miała całkiem dobry i wcale się nie przesłyszała. Chyba wolałaby, żeby jednak tak było.
Naprawdę nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła w swoich orzechowych oczach. Ktoś siedział na drzewie? Nie przypominała sobie, żeby brała jakieś podejrzane substancje z domku dwunastego. Nie miała halucynacji.
Zorientowała się, że nieco za długo wlepiała wzrok w górę bez żadnego ruchu, więc chciała się czym prędzej zreflektować.
— Jak ty tam wlazłeś?! — krzyknęła, wciąż w niedowierzaniu — i po co?
Nie pomyślała, że przez dystans między nimi komunikacja będzie utrudniona. Mogła krzyczeć w wiatr, a prawdopodobnie nasz mały Tarzan mało usłyszy. Chociaż wydawało jej się, że wyłapała krótkie „nie wiem”. Szkoda tylko, że teraz to ona nie miała bladego pojęcia, co powinna robić.
— Jak się ściąga ludzi z drzew? — pisnęła sama do siebie, przykładając wierzch dłoni do ust.
Że też musiał wybrać tak wysokie drzewo. Gdyby odległość od ziemi była trochę mniejsza, to można by wykombinować, jak go złapać i przy ewentualnym skoku nic by się nie stało… Choć to też niosło ze sobą duże ryzyko. Na bogów, ona tu, jedna, sama, a do strażaka to jej było daleko! W jaki sposób miała znaleźć odpowiednie rozwiązanie?
W momencie poczuła się przytłoczona nową odpowiedzialnością. W końcu na jej barkach mogło spoczywać teraz czyjeś życie. Co, jeśli chłopak zaraz zleci na dół? Połamie się, na pewno tego nie przeżyje. Zestresowała się trochę, gdzieś tam w środeczku, ale starała się to w sobie stłumić, bo przecież musiała sobie jakoś poradzić. Uparła się, że proszenie o pomoc kogoś jeszcze to będzie ostateczne wyjście. Nie chciała zrzucać kłopotu na kogoś innego.
— Zaraz coś wymyślę! — nagle znów poderwała głowę do góry.
Była świadoma, że już długo myślała. Kurczę, jednak ktoś u boku teraz by się przydał… Czuła potrzebę wylania swoich myśli na głos. Potrzebowała z kimś się skonsultować. Tylko z kim?
„Tylko nie próbuj spadać w trakcie mojego główkowania” powiedziała do siebie w myślach, grzebiąc butem w podłożu. Tak po cichu to liczyła, że ktoś zwróci na nich uwagę. A tak bardzo chciała też poradzić sobie sama. Nie miała żadnych pomysłów.


Gaspar, jak leci czas na drzewie?
◇──◆──◇──◆
[635 słów: Khai otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz