poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Od Blanche — zlecenie #5 — część 2

Poprzednie opowiadanie

Czas przełknąć gorzki smak starych wspomnień i wrócić do człowieka, który — prawdopdobnie jako jedyny — mógłby naprowadzić Blanche na bliższy trop. Trzy kliknięcia i rozmowa telefoniczna z Aaronem kończy się otrzymaniem numeru do ojca poszukiwanej dziewczynki. „Dzień dobry, dzwonię w sprawie fotowoltaiki. Olimp Company proponuje montaż systemu używającego blasku Apolla”.

[LATO]

Panna Lemieux dopiero gdzieś w środku pakowania, otoczona ubraniami na zmianę (gdyby jej bojowe zadanie miało trwać więcej niż jedna popołudniowa herbatka) i kilkoma przydatnymi szpargałami, zdała sobie sprawę z tego, jak pochopnie zaczęła działać. Być może to sam kontakt z Blackwoodem aż tak wyprowadził ją z równowagi, a może wpływał na nią fakt, że ostatnio przez pracę naprawdę rzadko dobrze się wysypiała. W każdym razie ze znacznym opóźnieniem dwie komórki mózgowe połączyły się w myśl o treści: „i co, idiotko, tak po prostu wparujesz obcym ludziom do domu i zaczniesz wypytywać o mitologiczne stwory?”.
Nie miała pojęcia, jak miałaby podejść do sprawy, którą postawił przed nią dawny znajomy. Jej ojciec sam wyjawił jej prawdę o jej pochodzeniu, nawet jeśli początkowo mu nie uwierzyła. Uwierzyć zaś kazał jej czyhający na jej życie potwór, przed którym uratowała ją Wendy. To ona też zaprowadziła ją do obozu.
(Powinna jak najszybciej uciąć myśli o tej dwójce, jeśli nie chciała się popłakać).
Jak zaś prawdę powinna poznać mała Grace? Jak delikatnie wyjaśnić komuś, że jednym z jego rodziców jest potężna ponadludzka istota prawie tak stara, jak świat? Jak ostrożnie przekazać komuś informację, że od teraz te dziwne stwory mogą czyhać na jego życie przez cały czas?
A co jeśli to wszystko było tylko urojeniami? Co, jeśli dziewczynka miała tylko niezwykle bujną wyobraźnię i potrzebę zwrócenia na siebie uwagi? Jak wtedy wyjaśniłaby jej swoją nagłą obecność w jej życiu i zwinęła się szybko, by nie namącić jeszcze bardziej?
— Kurwa — westchnęła i po chwili wahania wyciągnęła komórkę z kieszeni. Wyglądało na to, że po kilkunastu latach milczenia nadszedł dla niej i Aarona czas na dwie rozmowy dziennie.
— Halo? — wymruczał głos po drugiej stronie linii, a ona dopiero wtedy spojrzała na wiszący na ścianie zegar. Pierwsza w nocy. No pięknie.
— Przepraszam, nie wiedziałam, że jest już tak późno. Nie chciałam się obudzić.
— Nie ma za co przepraszać. Domyślam się zresztą, że nie dzwoniłabyś do mnie, gdyby nie byłoby to bardzo ważne — zauważył ociekającym wręcz od sarkazmu głosem. Zawsze uważała, że mąż Wendy nawet obudzony w środku nocy miałby na wszystko odpowiednią uszczypliwą czy żartobliwą odpowiedź. Teraz już miała co do tego pewność podpartą dowodami.
— Taak… Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że chyba nie mogę ot tak do nich pojechać i spytać, czy dziewczyna jest córką bóstwa. Potrzebuję ich jakoś na to przygotować. Masz może jakiś kontakt do jej ojca? Najlepiej numer telefonu?
— Jeszcze nie wiesz, że ja mam wszystkie kontakty, jakich tylko możesz zapragnąć? Po tych wszystkich latach? — Udawał urażonego, lecz w jego głosie słyszała uśmiech. — Zaraz wyślę ci w wiadomości. Ale obiecaj mi, że do niego zadzwonisz dopiero rano.
— Wiesz, że nie wykonuję rozkazów nikogo, kto nie jest moim przełożonym — prychnęła.
— Wiem. Nadal uważam, że świat będzie o wiele bardziej niebezpiecznym miejscem od chwili, w której nareszcie zasiądziesz na wymarzonym stanowisku prezesa.
— Wtedy odpowiadać będę wyłącznie przed samymi bogami. — Roześmiała się. Przez chwilę wszystko zdawało się takie, jak całe lata temu, kiedy pomimo własnego bólu udało jej się zaprzyjaźnić z Aaronem i spędzać całe dnie na śmianiu się z nim i Wendy. Ale to tylko przez chwilę. — Dzięki, Blackwood. Dam ci już się wyspać. Dobranoc.
— Dobranoc, Blanche — odpowiedział i się rozłączył.
Po chwili ekran rozbłysnął się jeszcze jedną wiadomością od niego. Na tę już nie odpowiedziała. Po prostu przełożyła pakowanie się na kolejny dzień i poszła spać.
Było tuż po dziewiątej, gdy dotknęła symbolu słuchawki tuż obok wpisanego przez siebie numeru, który kilka godzin wcześniej podał jej Aaron. Siedziała wygodnie na kanapie, wiedząc, że do tego typu dyskusji powinna podejść na spokojnie. Spokój zaś zapewniała jej mała manipulacja własnym szczęściem, którego pozwoliła sobie dokonać, jak zawsze, gdy miała przed sobą jakiś ważny cel.
Plan działania był prosty. Grzecznie się przywitać i przedstawić. Podać, od kogo otrzymało się numer i wspomnieć o zasłyszanej przez swego informatora rozmowie. Udać pasjonata mitologii, który zbiera informacje na temat tego typu sytuacji, twierdząc, iż w każdym porzekadle jest ziarnko prawdy. Mimochodem spytać, czy te kilkanaście lat temu nie spędzał czasu z kimś dziwnym, a mała Grace nie trafiła do niego w jakiś nietypowy sposób.
Teraz pozostało tylko liczyć na to, że nie dało się tego zepsuć.
— Halo? — odezwał się ostrożny głęboki głos po drugiej stronie połączenia.
— Dzień dobry. Nazywam się Blanche Lemieux, a pański numer otrzymałam od znajomego, Aarona Blackwooda. Dzwonię, ponieważ… — rozpoczęła zgodnie z opracowanym wcześniej planem.


◇──◆──◇──◆
[718 słów: Blanche otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia+10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz