Poprzednie opowiadanie
[LATO]
Dany zeskanował blondynkę wzrokiem od góry do dołu, a następnie pozwolił sobie na delikatny półuśmiech przysłonięty półcieniem pomieszczenia.
– Po co wyciągasz rękę, skoro nie zamierzasz go tutaj używać? — zauważył, wprowadzając towarzyszkę w zakłopotanie. Ostatnie czego chciał to bawić się w złego szeryfa, pogromcę uśmiechów dzieci czy rzeźnika radości, ale skoro szanowny Chejron każe. — Słuchaj, wyciągniesz sobie kartę sim, spiszesz numery do rodziców na kartkę, a potem wklepiesz je na telefon od hefajstosiątek.
Wolnym krokiem przechodził od lady do lady oraz przyglądał się coraz to nowszym wynalazkom półbogów kowalstwa. Sam czuł, że ze swojego pugio już wyrósł i przydałoby mu się odświeżyć ekwipunek. Podrapał się po czole i doszedł do wniosku, że chętnie przetestowałby nowe bronie, co można było sprawnie i płynnie połączyć z wprowadzeniem militarnym nowoprzybyłej, której proces ten by nie ominął.
– Mam propozycję. Jeśli pokonasz mnie w walce na arenie, nawet ci nowy telefon postawię — zaczął, podrzucając w powietrzu szablami, które następnie włożył do skórzanej torby z greckim ogniem. — Zazwyczaj na telefon zarabia się cały tydzień zbieraniem truskawek, ale dzisiaj mam dzień dobroci. Wybierz kilka cudeniek, które wpadły Ci w oko i zobaczymy, czy faktycznie jesteś półboginią.
Odpowiedź Danego, na temat zwrotu komórki, nie podobała się ani trochę TJ, co dobitnie pokazała grymasem na twarzy, marszcząc nos i brwi, a usta zostały ściśnięte do granicy możliwości. Nie wierzyła w ani jedno słowo tego hermesiaka. Najpierw bzdury o potworach, potem coś o liniach produkcyjnych telefonów w baraku wielkości domku jednorodzinnego i na koniec jeszcze ma czelność dyktować jej warunki co do zarządzania jej własnością. Chłopak przed nią doskonale wpisywał się w stereotypy swojego rodzeństwa, a przez to, że najwidoczniej jest jakąś szychą w tym całym Greckim Hogwarcie, stara się mieć w garści wszystkich nowych, jacy pojawiają się w jego zatęchłej i przeludnionej ruderze, którą sam nazwał świątynią swojego ojca. W takiej sytuacji nie zamierzała się dawać tak łatwo pomiatać. Podeszła tak blisko niego, że niemal zetknęli się piersiami, patrząc sobie głęboko w oczy.
– Teraz mnie posłuchaj leszczu. Jeśli myślisz, że ot, tak dam ci mój telefon i zapomnimy o sprawie, to się grubo mylisz. Jesteś zwykłym tsotsi… — przerwała na moment, zdając sobie sprawę, że Dany może tego nie zrozumieć. — Jesteś bezczelnym złodziejem, kłamcą i manipulatorem. Masz czelność zakładać się o moją własną rzecz i jeszcze w taki kretyński sposób — odsunęła się o dwa kroki w tył, zdjęła kurtkę, odsłaniając owinięty bandażem kikut i resztę ciała osłoniętą koszulką bez ramiączek. — Właśnie wyzwałeś na bójkę nową dziewczynę, inwalidę i yungi… — ponownie poprawiła swoją gwarę. — młodszą od siebie osobę, by wyłudzić od niej niezbędną w jej funkcjonowaniu rzecz. Brawo. Pewnie jak wygrasz, będziesz z siebie dumny. Ale powiem ci jeszcze coś. Co się stanie, jak przegrasz? Zarządca domku, któremu świeżak bez ręki obił mordę. Więc się zastanów, doff. Lepiej oddaj komórę i przestań z siebie i ze mnie robić kretyna, a mogę ci obiecać, że ja nie odpuszczam — w jej oczach była determinacja i wola walki, jakiej dawno nikt nie widział, a już na pewno nie od czasu wypadku. Ręka świerzbi ją do bitki, ale póki jeszcze trzyma swoje delikatne nerwy na wodzy, Dany zębów nie straci.
– Ja pierdole — syknął, łapiąc się za głowę — wielkie słowa, jak na tak mało sensu. Gdybyś, kurwa, miała, chociaż dwie sprawne, szare komórki w tym swoim pustym łbie to być się zorientowała, że nikomu nie jest na rękę użeranie się z tobą i twoimi wymysłami. Zamiast kłócić się na tematy, o których nie masz zielonego pojęcia, weź sobie książkę, ba, nawet ja bym Ci dał, ale pewnie uznałabyś, że jest, kurwa, jakaś skażona czy opętana i w nocy by cię udusiła — stracił na moment wątek, lecz szybko się otrząsnął i kontynuował, już trochę spokojniej. — Jesteś półboginią, czy tego chcesz, czy nie. Nikt tego sam sobie nie wybrał, a nawet gdybyśmy mogli, to, bogowie, wolelibyśmy być zwykłymi śmiertelnikami. Wiele moich braci i sióstr nie miało takich przywilejów, takiej pomocy, jak ty. I wiesz, gdzie teraz są? Pięć metrów pod ziemią. Chcesz zgrywać buntowniczkę? Proszę bardzo — odparł, wręczając jej telefon. — Ciekawe tylko czy zza grobu wyślesz swojej rodzince SMS-ka, że wszystko jest w porządku, bo nie chciałaś poczekać jebanego tygodnia na wyrobienie bezpiecznej komórki.
◇──◆──◇──◆
[686 słów: TJ otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz