wtorek, 23 sierpnia 2022

Od Irène CD Clary — „Lewitujące nosy”

Poprzednie opowiadanie
[LATO]

Co przeskrobała? Po pierwsze, to słownictwo dziewczyny strasznie ją wkurwiało. „Przeskrobać”, „kochana”, „mordęga”, a do tego „odpierdoliłaś”. Jakim cudem można łączyć tak książkowe, tak wyszukane (i idiotyczne) wyrazy razem z (mniej idiotyczne) słownictwem typowym dla wkurwionej matki?
Po drugie, jak stracisz oko, to możesz sobie przynajmniej założyć jakąś czarną przepaskę i będzie wyglądało to po prostu dziwnie. Jak zakleiłbyś sobie pustkę po nosie plastrem — trochę dziwniej i do tego idiotycznie. Poza tym takie osoby jak ona, które mają „supermoce” i mogą robić podobne rzeczy, nie powinny oceniać, co jest gorsze, bo zawsze mogą się jakoś odegrać. A najgorsze jest w tym upokorzenie, bo Irène nie może z tym nic zrobić.
Po trzecie, nic nie przeskrobała. Ona była tylko kaleką przewodniczącą domku, miłą, uczciwą, honorową itp. itd., naprawdę okrutnym i złośliwym było twierdzić, że mogła zrobić coś złego. Może się komuś poskarży. Ale to byłoby dziecinne.
ALE JĄ WKURWIŁO, JAK SOBIE POPRAWIŁA TE OKULARY! I to puszczenie oka. Czy ona mogłaby zachowywać się bardziej przyziemnie, a nie jak księżniczka? Przynajmniej zaoferowała pomoc. Irène mogła teraz podać dowolne imię swojego wroga, a ta wykona zemstę.
(O ile nie kłamała/robiła sobie z niej żartu, o ile byłaby wystarczająco silna, ponieważ może spotkać kogoś, kto za zemstę znowu się zemści i już się nie pozbiera, no, i oczywiście o ile to nie ona zrobiła córce Tyche ten durny żart, bo przecież jak Irène poda jej imię, to ona będzie wiedziała, że to nie jest sprawca, i się z niej będzie śmiać. Zresztą, sama na sobie zemsty nie wykona. Najważniejsze jednak było to, że Irène nie mogłaby się zdecydować, którego wroga wybrać, bo ma ich dość sporo a każdy gorszy od poprzedniego).
— Dziękuję za tą szczodrą propozycję — oznajmiła. — Ale muszę odmówić. Nie wiem, kto stroi sobie ze mnie żarty i nie mam wrogów. Być może padłam ofiarą przez przypadek. No, jednak jeżeli potrafiłabyś przywrócić nos, to byłabym wdzięczna.
Potrafiła. Nos po chwili był na swoim miejscu. Irène nie wiedziała, jak to działa, ale być może wykonawca czaru rzucił je na dużą ilość osób, przez co było słabe. Albo stracił skupienie i zajął się czymś innym (to tak działa?), albo też to ona wywołała utratę nosa.
— Jak cię zwą? — spytała z grzeczności, dostosowując się do dziwnego sposobu mówienia nieznajomej. No, przynajmniej dla niej był dziwny.
Nie zdawała sobie sprawy, że sama zazwyczaj mówi w identyczny sposób.
— Clara, miło mi poznać. A ty to…
— Irène. Także dziękuję za przywrócenie mi mojego narządu. Następnym razem będę wiedziała, do kogo się udać. Spotkam cię w domku numer?
— Nie, ja mieszkam w Nowym Jorku. Jestem córką Hekate.
Kiedy kaleka zdała sobie sprawę, że Clara jest jakim szatańskim, w pełni magicznym tworem, i to jeszcze samodzielnie mieszkającym (wskazuje na: +5 do wieku), to jej simsowy pasek sympatii wskoczył o jedno oczko na zielone. Była pozytywnym znanym znajomym.
— Rozumiem — jej debilizm i dobre wychowanie walczyły ze sobą, a wojnę w umyśle można było zaobserwować poprzez palce Irène, naprzemiennie wbijające się w siebie i prostujące. — Jeżeli już zrobisz, po co tu przyszłaś, czy inne głupoty, mogłabym stawić ci lody truskawkowe. Albo kawę. Albo cokolwiek.
SIMPPPP — wydzierał się jej mózg i wyła w nim syrena alarmowa. Córka Tyche była zdziwiona, że tylko ona słyszy te krzyki.
Przez ten ułamek sekundy, kiedy Clara się namyślała, krzyki zaczęły przypominać bardziej „sImP, SImp, siMP, SIMP, simp-simp-simp-simp-simp”, w rytm Later Bitches. Nic przyjemnego. Irène nigdy nie lubiła takich idiotycznych i bezsensownych, skocznych muzyczek.

Claro?
◇──◆──◇──◆
[570 słów: Irène otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz