Było południe takie jak każde inne. Mimo to, że była jesień jeszcze wcale nie było aż tak zimno. W sumie dopiero się zaczynała. Jedynie ranki i wieczory już nie były aż takie ciepłe jak w wakacje.
Lucas wyszedł z domku. Pożyczył od dzieci Hefajstosa trochę drewna i udał się dalej od innych. Co miał w planach zrobić? Domek dla ptaków na zimę. Miał nadzieję, że żaden stwór tu nie przyjdzie i nie zeżre ziarenek, które rozsypie. Czemu chciał to zrobić? Zawsze w zimę z Mią (dla tych którzy nie czytali o Lucasie. Mia to jego przyjaciółka, gdy jeszcze żył ze „śmiertelnikami”). Zawsze na jesień budowali takie, a potem w zimę wywieszali. Lucas chciał zrobić takich kilka. Wierzył, że ktoś z innego domku nie rozwali mu jego domku dla małych ptasich przyjaciół.
Teraz tylko musiał się zastanowić gdzie by się udać. Najlepiej gdzieś gdzie nikt by zaraz nie przylatywał i gadał „oo, a co tu robisz?”, „o, a co to?”, „mogę zobaczyć?”. W końcu wpadł na wspaniały pomysł. Postanowił, że uda się do lasku. Wziął swoje potrzebne rzeczy i ruszył.
Tak więc się tam udał. Gdy szedł jednak nagle wypadła mu śrubka, która przeturlała się przez mały pagórek, aż zatrzymała się przy szopce. Lucas doszedł do wniosku, że to idealne miejsce na zbudowanie domku dla ptaków. Jednak gdy podszedł, usłyszał głos. Kojarzył go, ale nie był na pewno pewny, dlatego zapukał do starych, drewnianych drzwi.
— Jest tam kto? — zapytał się, pukając do drzwi.
Nie usłyszał odpowiedzi.
— Powtarzam. Jest tam ktoś? — spytał się, mówiąc ciut głośniej.
Nadal cisza.
Lucas dlatego się nie cackał. Po prostu otworzył szopkę, w której zobaczył Louise, rozmawiającą z jej domowym kamykiem. Dziewczyna najwidoczniej nie spodziewała się jego odwiedzin. Przez chwilę patrzyła na niego zmrużonymi oczami.
— A Lucas! Rozpoznałam cię po tym fajnym sweterku, co go tak często nosisz — po czym po chwili dodała. — Tak w ogóle to która już godzina?
— Chyba już około 12 — odpowiedział.
Chłopak przez chwilę popatrzył się na kamyk, którego miała Louise. Rzeczy na domek dla ptaków zostawił przed szopką, ale wątpił, żeby ktoś go zabrał. Po chwili podszedł do niej, przyglądając się jej kamykowi zdziwiony.
— Też masz swojego kamykowego przyjaciela? — zapytała się.
— Jak byłem mały, ale przestałem — odrzekł, opierając się łokciami o drewniany stolik, który stał na środku szopki.
— Wyrzuciłeś swojego kamyka-przyjaciela?
— Nie, to nie tak jak myślisz — powiedział, próbując się wytłumaczyć — on... nie był moim przyjacielem, nie zdążyliśmy się zaprzyjaźnić, bo go wyrzuciłem do jego pozostałych kamyczkowych przyjaciół.
Siostra słuchała, co tam mówi jej brat.
— A masz jakichś przyjaciół? — zadała pytanie.
— Miałem przyjaciółkę, Mia się nazywała — odpowiedział, a jego głos brzmiał, jakby wspominał coś, co minęło, było fajne i już nie wróci. — Była dla mnie jak młodsza siostra. W sumie wychowałem się z nią, bo mój ojciec dużo pracował. Do dziś wysyłam do niej listy. Gdy opuszczę obóz, pierwsze co robię, to idę się z nią spotkać — mówił dalej tym samym głosem.
Nagle jednak usłyszał jakieś kroki. Szybko wyskoczył z szopki. Zauważył, jak ci śmieszkowie od Hermesa chcą mu zarąbać deski. Po co? Sam nie wiedział. Często robili to dla zabawy.
— Oddawać! — krzyknął, jednak było już za późno. Nie usłyszeli.
Jednak Lucas zauważył, jak jednemu wypada kilka śrubek. Podbiegł tam i kucnął w trawie, szukając ich. Trawa była dość wysoka, a śrubki małe, więc zadanie było utrudnione. Zauważył, że Louise ze swoim kamykowym przyjacielem przyszli mu na pomoc.
Chłopakowi ciężko szło szukanie, zaś dziewczynie dobrze. Gdy już nazbierała je, podała mu.
— Dziękuję — chciał powiedzieć „ci”, ale zauważając, że razem z jego siostrą jest jej kamykowy przyjaciel zmienił zdanie — wam — odrzekł z delikatnym uśmiechem.
Wracając do szopki, stwierdził, że powie, po co mu to wszystko, gdyż zauważył zaciekawienie u heroski.
— Robię domek dla ptaków na zimę — powiedział, po czym dodał — zawsze na zimę je robiłem. Lubię zwierzęta. Mam tylko nadzieję, że nikt ich nie zepsuje — skończył mówić, jednak nagle wpadł na pomysł — może, byś chciała ze mną zrobić taki jeden? Pokażę ci, co i jak, chociaż pewnie umiesz.
Owszem, umiała, jednak zgodziła się na pomoc. Gdy dotarli znowu na miejsce, blondyn pokazał jej co i jak.
Trochę czasu upłynęło, bo aż godzina, jednak domek został zbudowany. Był mały, ale przytulny.
— Myślę, że wyszedł nam całkiem dobrze — odparł, opierając się o ścianę — twój przyjaciel też się wspaniale spisał — dodał z uśmiechem.
◇──◆──◇──◆
[708 słów: Lucas otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz