czwartek, 4 sierpnia 2022

Od TJ CD Sylwii — „Kurde no”

Poprzednie opowiadanie
[LATO]

Mimo że TJ była wychowanką Obozu Półkrwi, lubiła czasem pojawić się u swoich rzymskich kolegów, po drugiej stronie kontynentu. Z jakiegoś powodu czuła sympatię do tego miejsca. Może to dlatego, że panowała tu lepsza dyscyplina? Może to przez klimat, który był bardziej podobny do tego, który znała z Kapsztadu? A może to, że tutaj przynajmniej połowa facetów to nie chuderlawe cioty, a dziewczyny w większości nie są modnisiami i tępymi lalami, które płaczą, jak im makijaż nie wyjdzie tak, jak chciały. Czyli w skrócie, porządni ludzie tutaj są. Jednym z takich porządnych ludzi okazał się Friedrich Eulenkralle. Ten nieco starszy od blondynki chłopak może i nie był największym przyjemniaczkiem, a nawet wiele osób uznałoby go za chama i prostaka, a przy tym strasznego narcyza, ale TJ widziała w nim spoko kolesia. Zwłaszcza po tym, jak pomógł jej wydostać się z labiryntu, do którego trafiła przez figle znienawidzonych przez nią Hermesiątek. Było to parę miesięcy temu, kiedy to była nowicjuszem w obozie, więc bardzo doceniła miły gest Friedricha. To, w jaki sposób poradził sobie z tamtejszymi zagrożeniami i odstawił TJ do siebie, bardzo jej zaimponowało. Na tyle mocno, że spotykała się z nim kilkukrotnie w ciągu tych kilku miesięcy. Oczywiście w swojej narcystyczności, nie mógł dobie pozwolić na to, by fatygować się na spotkanie, więc to TJ musiała go odwiedzać i robiła to w taki sam sposób, jak się spotkali. Dzięki skrótowi, jaki znaleźli w czasie swojej wędrówki po labiryncie. W ten sposób w parę minut lub kilkanaście zależnie od zagęszczenia zagrożeń w labiryncie, mogli znowu się zobaczyć.
Większość ich wspólnych wypadów przypominała trening albo romantyczną przechadzkę po okolicy, choć tak naprawdę nic poza koleżeństwem ich nie łączyło. Może to wydać się dziwne, ale TJ okropnie się nudzi rozmowa na siedząco i dużo lepiej się jej z kimś gada chodząc, a najlepiej biegnąc. Nie inaczej było i tym razem. Dwójka spacerowała sobie po okolicy, nikomu nie wadząc i podziwiając zabudowania, kiedy nagle jak poparzona pojawiła się jakaś ruda laska i wbiegła między nich i przewracając TJ na deski. Choć upadek nie był bolesny dla zadka Afrykanerki, tak o wiele mocniej zabolała ją jej duma. Pomagający jej wstać towarzysz zdawał się całkowicie ignorować zaistniałą sytuację, ale ona nie potrafiła puścić tego płazem.
Kiedy wstała i otrzepała swoje spodnie na tyłku, spojrzała ze wściekłością w stronę drzwi baraku w którym zniknęła dziewucha o rudej czuprynie.
— Zaczekaj tutaj. Mam coś do załatwienia z pewną teef. — oznajmiła i weszła do baraku jak do siebie. W środku było mokro na podłodze, a obok leżała kupka podpalonego czegoś, co ciężko zidentyfikować. Ta kupka również była przemoczona. W tym całym bajzlu znalazła się również sprawczyni całego zamieszania. Widząc ją TJ podeszła bliżej, stuknęła trzy razy w lewe ramię palcem i zawołała z akcentem.
— Masz mi coś do powiedzenia, szlaufie? — mająca widocznie niezadowoloną minę TJ, mimo wszystko nie chciała się bić. Tak długi czas spędzony w obozie sprawił, że zyskała nieco pokory i unika niepotrzebnej walki, kiedy akurat ma na to ochotę. A teraz jedynie czego chciała to usłyszeć „przepraszam” od laski która ją potrąciła przed barakiem.


Sylwia?
◇──◆──◇──◆
[508 słów: TJ otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz