Przedwakacyjny timing
Powolne tykanie zegara, którego wskazówki nie chciały wskazywać oczekiwanej przez niego godziny, wprawiało go w zdenerwowanie. W nagromadzającym się nadmiarze emocji nie pomagał fakt, iż właśnie został zmuszony do bezczynnego siedzenia w kozie po lekcjach. Siłą woli powstrzymywał ochotę, aby wstać z ławki i obejść kilka dobrych okrążeń wokół salki katechetycznej. Miał w głowie monolog, który wygłosiłby, nie zwracając uwagi na kilku innych znudzonych uczniów (z pewnością byli tak wynudzeni, że spodobałby im się ten skromny teatrzyk ze strony Keitha) i nauczyciela, wyglądającego, jakby jego samego dotknęła ta sama kara, co skazańców pod jego opieką.
No właśnie, to był jedyny powód, dla którego ta tykająca bomba jeszcze nie wybuchnęła i z zewnątrz pozostał cichym chłopakiem oglądającym swoje siniaki i czasem zaglądającym przez okno.
To w wielkim skrócie: Według szarej, nudnej rzeczywistości należącej do śmiertelników, Keith pobił się z jednym z młodszych uczniów. Postarali się chociaż, aby pokłócić się w ustronniejszym miejscu, dzięki czemu nikt ze świadków nie usłyszał, o co właściwie poszło tej dwójce. Wiedzieli tylko tyle, że blondyn ruszył pierwszy.
Natomiast pod Mgłą wyglądało to tak — jakiś poniższy potwór przebrał się za dzieciaka, aby przyjść i zwyzywać jego ojca i obiecać zemstę, za coś, co zrobił mu jakieś tam stulecia temu. Keith zaczął tłumaczyć, że ma gdzieś, co kiedyś tam robił Apollo i totalnie nie ma nic z nim wspólnego, oprócz krwi w żyłach. Ale prowokacja trwała, jakby mityczny stwór stojący przed nim założył się z kumplami o to, czy wkurzy choć jednego półboga, czy nie, więc kiedy tylko padło złe słowo o jego matce… ruszył. Dał się sprowokować. Siłowali się przez chwilę, po czym dzieciak nawiał. Może nawet lepiej, bo heros nie chciał sobie wyobrażać, co by było, gdyby go zabił.
Z racji tego, iż to był pierwszy taki numer, skończyło się na pogadance z matką oraz właśnie posiedzeniu w kozie. O młodym nikt nic nie słyszał. Co lepsze, nie było kontaktu, ani z nim, ani z jego rodzicami.
Cóż, skoro śmiertelni nie wiedzieli o jego prawdziwej naturze, mogło to oznaczać kłopoty dla Keitha. Wiedział tylko, że tym razem przyspieszy sobie wakacje i nie ruszy się z Obozu Jupiter, dopóki sprawa nie ucichnie.
Wreszcie zabrzmiał dzwonek. Mógł wyjść, a nawet musiał. Jak najszybciej.
────
[375 słów: Keith otrzymuje 3 Punkty Doświadczenia]
Musiał porozmawiać z Apollem. W jakikolwiek sposób mógłby go wezwać…
[375 słów: Keith otrzymuje 3 Punkty Doświadczenia]