Chłopak przyjrzał się dziewczynie. Miał rację, że nie jest z jego obozu. Podał jej dłoń, by mogła wstać. Gdy wstała, przedstawił się.
– Lucas – odpowiedział blondyn. – Te maluchy? Już nie takie małe – cicho się zaśmiał. – On wabi się Tofinek. Ten koło niego to Biszkopt. Moja siostra zaproponowała mu to imię.
Tofinek wyrósł na dość spore psisko. Sięgał synowi Ateny aż do bioder. Biszkopt był ciut niższy, ale nie zmienia to faktu, że mały nie był.
– Co cię tu sprowadza? – spytał się Szwed, głaszcząc jednego z piesków.
— Stwierdziłam, że wybiorę się na spacer. Jest dzisiaj tak pięknie! — Stwierdziła przybyszka. Po niedługiej chwili zastanowienia się nadal mówiła. — A co robią pieski na waszym terenie? Wydawało mi się, że raczej tacy czworonożni przyjaciele nie mają wstępu do Obozu Herosów.
— Bo nie mają — powiedział Lucas. — To… dość długa historia co one tu robią — stwierdził chłopak, odwracając wzrok.
Po krótkim zastanowieniu stwierdził, że opowie jej.
— Wszystko zaczęło się jesienią. Gdy wracałem z lasu, razem z moją siostrą, zauważyliśmy poza naszym terytorium porzucone szczeniaki. Początkowo nie byłem pewny czy to nie jest przypadkiem jakieś pułapka lub krwiożerczy potwór zamknięty w ciele małego pieska, ale, po prostu nie mogłem patrzeć na te małe, puchate ciałka tak porzucone. Wziąłem je. Stwierdziliśmy, że najlepszym pomysłem będzie, by trzymać je w szopce, właśnie tu. Mijały tygodnie, a maluchy były coraz ciekawe otaczającego je świata. Pewnego dnia przez przypadek wbiegły do kilku domków i narobiły bałaganu. Oczywiście przyznałem się Chejronowi, że to moje pieski, które przygarnąłem. Od tamtego momentu kazał mi znaleźć im jakiś inny dom niż Obóz Herosów, dlatego teraz zastanawiam się co z nimi zrobić. Moja siostra nie pozwoli, by je porzucić na pastwę losu, w sumie ja też.
Myśl o tym, co zrobić z prawie dorosłymi już szczeniaczkami, siedziała w głowie Lucasa już od długiego czasu. Żaden pomysł nie był zbytnio dobry, a właścicielowi Obozu obiecał tydzień temu, że znajdzie pieskom nowy dom. Szwed najwidoczniej był już za bardzo przywiązany do czworonożnych przyjaciół, chociaż, nie ma co się dziwić. Można powiedzieć, że je wychowywał, zajmował się nimi, jak były jeszcze małymi, niezdarnymi kulkami futerka. Nauczył nawet Tofinka paru sztuczek! Nie zmienia to jednak faktu, że Lucas czuł się jak taki psi tatuś, który teraz musi z przykrością pożegnać swoich podopiecznych, ponieważ przyszła już pora na rozstanie.
Nagle chłopak uświadomił sobie jedną rzecz. Podobno, w Obozie Jupiter, w przeciwieństwie do jego teraźniejszego miejsca zamieszkania było można trzymać zwierzęta. Nie wiedział dokładnie, czy to na pewno prawda. Może to była plotka? Sam był tam już dość bardzo dawno temu. Przez chwilę próbował w obrębie swojej pamięci, spróbować przypomnieć sobie czy widział tam jakieś zwierzęta. Niestety, nic. Jedyne co pamiętał to fioletowe koszulki obozowiczów i sypialnie, które znacząco różniły się od domków w Obozie Herosów. Nie miał nigdy okazji, by wejść do środka takiego baraku i zobaczyć, jakie tam mają warunki, co ciekawiło Szweda. Może mają taki syf, jak w domku Aresiaków, albo aż świeci na kilometr, bo wszystko jest takie wysprzątane jak w domku Afrodyciatek.
— Słyszałem, że podobno u was można mieć zwierzęta — zaczął mówić chłopak. — Jeżeli to prawda. Chciałabyś je przygarnąć? Znamy się krótko, ale wierzę ci. Wyglądasz na osobę, która jest odpowiedzialna, a Tofinek, Biszkopt i Bąbelek na pewno cię polubią.
◇──◆──◇──◆
[532 słowa: Lucas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz