czwartek, 17 listopada 2022

Od Haniyyi do Lucasa — „A puci puci puci szczeniaczki!”

Mieszkam czwarty rok w tym obozie, czuję się tu wreszcie jak w domu. Mam tu już swoich znajomych, można by powiedzieć nawet, że przyjaciół, tylko wciąż mnie zastanawia, co się wydarzyło, że wreszcie moi rodzice postanowili osiąść, po tylu latach tułaczki?
— Mniejsza o to — pomyślałam, odstawiając zestaw do dziergania. Czuć wiosnę w powietrzu. Po smętnych miesiącach szaro-burych odcieni zimy, widać pierwsze promienie słońca. Postanowiłam się trochę przejść, nawdychać pierwszy oparów rozkwitu nowego życia. Kontemplując to, co już się wydarzyło w moim życiu i wyobrażając sobie, co jeszcze może się wydarzyć.
Przechodziłam nieopodal starej szopy, która znajdowała się na skraju Obozu Herosów, gdy nagle usłyszałam coś w krzakach, a sekundę później leżałam na ziemi, czując na sobie wybitnie mokry, ale jednocześnie łagodny język jakiegoś stworzenia. Gdy otwarłam oczy, zobaczyłam białą chmurkę w wywieszonym jęzorem, z którego ciekła powoli ślina, namaczając moje ubranie. Gdy się przyjrzałam kupce futra, poczułam lekkie szarpanie za hidżab i odsłonięcie moich dwukolorowych włosów. Zerwałam się na równe nogi, zrzucając pierwsze „mokrego napastnika” i zaczęłam się rozglądać za złodziejem chusty, którym się okazał… Drugi puchaty zwierz. Gdy go zlokalizowałam, przyjrzałam się obu „napastnikom”. Były to dwa młode psy, na oko półroczne, ale dość mocno wyrośnięte i o dziwo dość dobrze zadbane. Szczeniak, który ukradł moje nakrycie głowy, stał teraz przede mną i powoli merdał ogonem, trzymając w je w zębach. W jego spojrzeniu zobaczyłam tę chęć zabawy, wyzwanie mówiące „chcesz to odzyskać? To mnie złap, jeśli potrafisz”. Nie mogłam się oprzeć tak uroczemu wyzwaniu. Doskoczyłam do szczeniaka z uśmiechem na twarzy, na co on odskoczył i zaczął biec przed siebie, ruszyłam za nim w pogoń, śmiejąc się w głos, po czym nagle szczeniak się zatrzymał, stając przy jakimś człowieku.
— Hej mały, co tam masz? — nieznajomy poczochrał puszystego złodzieja, zabierając mu jego „zdobycz”, na co szczeniak zareagował jeszcze większym machaniem ogonem. Gdy podeszłam do nich bliżej, przyjrzałam się mu. Był w moim wieku, miał śmiesznie długie nogi, a jego włosy przypominały nieokiełznane arcydzieło fryzjerstwa w kolorze blond.
— To mój … — zaczęłam, ale nagle znikąd pojawiły się jeszcze dwie kopie małego złodzieja, mało mnie nie taranując, na co uśmiechnęłam się pod nosem. Chłopak na szczęście usłyszał rozpoczęte zdanie i spojrzał na mnie błękitno morskimi oczami. Było w nich coś… coś, co sprawiało, że chciało się mu zaufać, poddać pod jego opiekę, takie bezpieczeństwo, które jest już rzadko spotykane.
— Nie jesteś raczej z tego obozu, prawda…? — spytał z uniesioną brwią, jednocześnie podając mi chustę.
— Racja, jestem z Obozu Jupiter — odparłam spokojnie, umiejscawiając namoczoną do wstępnego prania część garderoby, którą wręczył mi chłopak, odrobinę krzywiąc, po zetknięciu wydzielin z pyska z moimi włosami. — Nazywam się Haniyya. A ty i te łobuzy to…? — dodałam po chwili z uśmiechem, schylając się do poziomu szczeniaków, odsuwając jednak hidżab na bezpieczną odległość, z dala od tych uroczo ostrych kiełków.


Lucas?
◇──◆──◇──◆
[463 słowa: Haniyya otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz