Gaspar Farkas nienawidził zimy. Naprawdę. Wolałby, żeby po prostu nie istniała, żeby po jesieni od razu zaczęła się wiosna. Chłopak zwyczajnie się nudził, a za tym akurat też nie przepadał. To był jego pierwszy rok, w którym nie wrócił do Szwecji po wakacjach. Najpierw wydawało mu się to idealnym pomysłem, ale teraz jakoś nie mógł się do tego przyzwyczaić. Powiedzmy sobie szczerze — zaczął tęsknić za prowadzeniem traktora. Piętnastolatek był zdania, że gdyby mógł przetransportować tu swój ulubiony, czerwony traktor, obóz stałby się lepszym miejscem. No bo w sumie, czemu nie…
Na razie wolał odrzucić tę myśl, zanim wpadnie na jakiś wyjątkowo idiotyczny pomysł. Starał się też przestać rozmyślać nad tym, jak bardzo brakuje mu jego wkurzającego rodzeństwa i gospodarstwa dziadków. Gaspar szybkim krokiem ruszył do lasu. Tym razem wolał nie wpakowywać się w kłopoty. Jedynie pobawił się trochę z wiewiórką. Naprawdę podobało mu się bycie synem Demeter. Wrócił po kilku minutach, gdy przypomniało mu się, że powinien skorzystać tego, że na obozie jest trochę więcej ludzi niż w jego szwedzkim wypizdowiu. Trzeba przyznać, że Gaspar był bardzo towarzyski, i o ile uwielbiał zwierzęta, to zależało mu też na kontaktach z ludźmi. Rozejrzał się, ale akurat prawie nikogo nie było. W tej sytuacji postanowił jeszcze chwilę poczekać, a przy okazji przejść do realizacji swojego wyjątkowo mądrego pomysłu. Chciał wejść na sam czubek dużego drzewa. Tak, już wiele razy słyszał, że ma piętnaście lat i czasem mógłby zająć się czymś poważnym, ale jakoś nigdy nie zachwycał się tą wizją. Tak więc po prostu wskoczył na pierwszą gałąź i zaczął się wspinać. Miał w tym już całkiem niezłe doświadczenie i szło mu dość szybko. No dobra, dość szybko jak na utrudnione warunki. Gałęzie były śliskie (Gaspar naprawdę nienawidził zimy), a w niektórych miejscach w ogóle ich nie było, więc musiał się wysilić, aby wspiąć się dalej. Najtrudniej było już na samym szczycie, gdzie gałęzie były coraz rzadsze i krótsze.
W końcu chłopak usiadł na prawie najwyższej, na jakiej się dało, całkowicie zadowolony z siebie. Dzięki temu, że nie było liści, miał lepszy widok na cały obóz. Ale nie posiedział tak długo. Gaspar nie przewidział tego, że gałąź, na której siedział, nie była w stanie utrzymać około pięćdziesięciu kilogramów na dłużej niż minutę. Gdy zorientował się, co się dzieje, w ostatniej chwili przeszedł na wyższą gałąź. Wyżej już się nie dało. Serce biło mu bardzo szybko — niewiele brakowało, a już by spadł. Dopiero wtedy poczuł, że zajęcie się czymś poważniejszym niż łażenie po drzewach rzeczywiście mogłoby być dobrym pomysłem. Spojrzał w dół i dopiero wtedy zobaczył, w co się wpakował. Teraz najbliższa gałąź była tak daleko, że nie było szans, żeby udało mu się na nią zeskoczyć i się nie wywalić. Ale Gaspar, jak to Gaspar, nie był tym faktem szczególnie załamany. Wręcz dosłownie zaczął się śmiać. Najwyraźniej widział coś zabawnego w utknięciu na wysokim drzewie w obozie herosów.
Chwila, on naprawdę utknął. W momencie, kiedy sobie to uzmysłowił, przestał się śmiać. Widział jakichś ludzi na dole i owszem, mógłby do nich zawołać. Potrzebował chwilę, aby się nad tym zastanowić. W ten sposób zrobi z siebie pośmiewisko, to pewne. Ale w sumie raczej sobie z tym poradzi. Poza tym, czy było jakiekolwiek rozwiązanie? Chyba nie. Nawet jeśli ktoś go usłyszy, to co niby miałby zrobić? Ta sytuacja wydawała mu się coraz bardziej porąbana.
— Heeej! Pomocyyyy! — Zaczął się drzeć dosłownie jak jakiś ostatni kretyn. — Jestem tuuu, na drzewie! — Nie miał pewności, czy z takiej wysokości w ogóle go słychać, więc na wszelki wypadek złamał jakąś bardzo suchą, w miarę długą gałąź i zrzucił ją, aby zwrócić czyjąś uwagę. Chociaż i tak wątpił, że to zadziała.
Znów spojrzał w dół. Gaspar poczuł się naprawdę idiotycznie, ale wciąż go to bawiło.
◇──◆──◇──◆
[614 słów: Gaspar otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz