LATO
Polka usadziła się wygodniej na stogu siana, czekając, aż Philip przystąpi do robienia jej warkoczy. Poczuła, jak wzięła kosmyk jasnobrązowych włosów, zaczynając przekładanie pasm.
— Jeśli cię zaboli, to daj znać — odrzekła Francuzka, kontynuując.
Oczywiście, że Wanda nieraz przychodząc do Obozu Jupiter, słyszała różne plotki, takie też, że dajmy na to córka Arcus sieje postrach w tym ich śmiesznym legionie i rządzi żelazną dłonią. Nie pasowało to do niej. Ona ją znała jako osobę pełną uczuć i wrażliwości, która siedzi w środku.
— Mogę cię o coś zapytać? — zapytała Wanda. Dostając pozwolenie, spytała. — Dlaczego mają cię za zimną i zamkniętą, skoro… – na chwilę się odwróciła, patrząc jej w oczy. – Jesteś wspaniałą osobą. Bardzo dbasz o mnie i Juana na przykład, a to, że próbujesz trzymać w ryzach swoją kohortę, nic nie oznacza. Ja też jestem grupową i muszę mieć na oku tych wszystkich bałwanów, czasem też jestem surowa. Wiesz, że kazałam spać jednemu ziomkowi w miejscu, gdzie trzymamy broń, za to, że chciał oszukiwać podczas takich małych zawodów walki?
— Nie wiedziałam… — powiedziała cicho Philip, również patrząc w oczy młodszej dziewczyny. — A czemu tak myślą? Nie wiem. Towarzystwo innych jest dla mnie znośne. Najlepiej czuje się wśród koni — dokończyła, robiąc ostatniego warkocza córce Aresa, po czym pogłaskała Juana po chrapach — Jest już ciemno. Chyba powinnaś wracać.
— Faktycznie. Wtedy się o mnie martwili — odrzekła Wanda, po czym wybiegła ze stajni, machając na pożegnanie córce Arcus. — Do zobaczenia!
Zbyt daleko nie pobiegła. Opuszczając teren Obozu Jupiter, potknęła się o najbliższy, dość spory kamień, upadając prosto na twarz i przewracając na bok. Usiłowała wstać, ale wtedy od razu czuła dość spory ból w kostce, na której również pojawił się dość ogromny siniak. Złapała o najbliższą rzecz, usiłując, chociaż spróbować podejść trochę, choć na nic.
Juan zachowywał się naprawdę nerwowo. Chodził tam i z powrotem po boksie. Philip wróciła z prawdziwą męską, różową derką, by przykryć pegaza na noc.
— Co się dzieje? — zapytała, patrząc podejrzanie na przyjaciela.
Kary skrzydlaty koń kopnął kopytem w boks, jakby chcąc go otworzyć. Centurionka otworzyła, ufając zwierzęciu. Ten galopem wybiegł. Oczywiście, że nie wiedziała, o co mu chodzi. Nigdy się tak nie zachowywał.
Przy syczącej z bólu Wandzie, zatrzymał się potężny pegaz. Zarżał donośnie do Philip, by podbiegła. Ta oczywiście, jako potomkini Arcus była szybka, choć to raczej nikogo nie zdziwi.
Widząc, do kogo przyprowadził ją Juan, ogarnęło Philip przerażenie. Co się jej stało? Jak?
— Jak biegłam, nie zauważyłam tego wielkiego kamienia — wskazała na niego. — Jak widzisz, chyba sobie skręciłam kostkę, a na dodatek, mam obity policzek — uśmiechnęła się głupkowato.
— Przecież nie jesteś w stanie tak wrócić do siebie… — powiedziała cicho czarnowłosa, po czym spojrzała na kostkę młodszej dziewczyny.
◇──◆──◇──◆
[437 słów: Wanda otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz