piątek, 18 sierpnia 2023

Od Gabriela — „Zwykły dzień”

Młody heros już 4 lata mieszkał w Obozie Jupiter. Zapowiadało się, że miał być to kolejny, zwykły dzień, kiedy Mike przybiegł z uśmiechem na twarzy do swojego przyjaciela, który właśnie ćwiczył swoje umiejętności celowania.
– Gabe, zgadnij co! – zaśmiał się do syna Bachusa, trzymając ręce za plecami. Ciemnooki tylko uniósł brew i spojrzał w stronę rówieśnika, po czym chwycił się za brodę.
– Hm… pomyślmy… – powiedział, jakby serio się zastanawiał. – Jednorożce istnieją? O! O! Może jesteś synem jakiegoś boga? Tylko którego...? – udawał, jakby każda z tych rzeczy nie była prawdziwa, ale każdy wie, że przecież jednorożce i bogowie żyją. – Wiesz co, nie zgadnę. Olśnij mnie. – mruknął w końcu, lekko potrząsając głową.
– Mamy iść na pojedynek z Minotaurem! – powiedział podekscytowany Amerykanin. Wydawało się, że dla niego to tylko jakiś trening walki toporem, czym to nie było. Zaniepokoiło to Gabriela, który dobrze wiedział, że Minotaur nie jest potworem przyjemnym do walki. Jasne, gdyby to była Chimera, może i by się cieszył. Jednak Minotaur zabił już tylu herosów, a on nie chciał być następny.
– Bez Centuriona? – spytał tylko zdziwiony. Mieli 14 lat i mieli iść na bitwę z okropnym potworem, bez opieki kogoś dorosłego lub bardziej doświadczonego. Kto dopuścił do tej misji? Dobre pytanie.
– Tak, ale idzie z nami jakiś… yy… jakaś córka Bellony, Myers się nazywa, chyba. – zielonooki syn Merkurego spróbował uspokoić przyjaciela. – Kiedyś była w Obozie Jupiter, teraz mieszka w Nowym Rzymie. Mieliśmy się dziś, o jakiejś 16, się z nią spotkać obok… Te… Terminusa. Z nią będzie wszystko w porządku! – dodał szczegóły co do misji, po czym spojrzał na swój nieistniejący zegarek, a potem na niebo. – Idziemy! – chwycił Polaka za rękę, ignorując to, że właśnie trenował.
– Ej! – krzyknął niezbyt zadowolony Gabriel. Był ciągnięty za rękę przez szybkiego jak cholera półboga, kto byłby szczęśliwy w takim momencie? No dobra, może jakbyś uciekał przed jakimś potworem, albo wściekłym dzieckiem Marsa, cieszyłbyś się. Teraz jednak biegli na prawie samobójczą misję.
Jak można było się spodziewać, długo im nie zajęło, aby znaleźć się w Nowym Rzymie. Chyba byli przed czasem, bo żadna kobieta nie wyglądała, jakby czekała na dwójkę czternastolatków. W końcu jednak wyszła zza nich niebieskooka, ruda kobieta, wyglądająca na jakieś 30 lat, strasząc ich głośnym „Bu!”. Wrednie się zaśmiała (co przerodziło się w kaszel), po czym spojrzała na dwójkę legionistów.
– Jestem Jasmine Myers, dla was pani Myers, moja matka to Bellona, idziemy spuścić wpierdol Minotaurowi. – szybko powiedziała do Gabriela i Michaela, po czym wyruszyli na wyprawę do tego przeklętego labiryntu. Chłopcy przez całą drogę sobie przeszkadzali, kiedy dawna legionistka zastanawiała się, co zrobiła, że skazano ją na męczarnie z tymi dwoma kurduplami.
– Proszę pani, czemu musimy zabijać Minotaura? – spytał syn Merkurego, nie rozumiejąc, dlaczego muszą się posuwać do takich aktów agresji.
– Bo on morduje ludzi. – odpowiedziała oschle, nie wiadomo czy to przez suche gardło, czy jej nastawienie do jej, chwilowo, podopiecznych, gwałtownie się obracając. Dopiero wtedy chłopcy zobaczyli, że stoją przed tym przeklętym labiryntem. – No, wyciągajcie broń, ty… y… syn Bachusa, tak? Łap i zostawiaj ślad. – rzuciła do młodego herosa czerwoną włóczkę, co on zrozumiał, że ma pomóc w wyjściu z labiryntu.
– Awh, ja chciałem mieć włóczkę. – zasmucił się zielonooki.
– W życiu nie zawsze dostajesz to, co chcesz. – odpowiedziała Jasmine, kaszląc.
Weszli do labiryntu, a Gabriel zostawał im ślad czerwoną włóczką. Wydawało się, jakby miało zająć to wieczność, a jednak w końcu usłyszeli wściekły ryk bykoczłowieka. Córka Bellony jako pierwsza zaatakowała jakimś mieczem, niezbyt obchodziło to ani Gabriela, ani Michaela. Micheal atakował stwora z użyciem pilum mniejszego, a Gabriel rzucał mu greckim ogniem w łeb, mając nadzieję, że wystarczająco to zdezorientuje Minotaura, sprawiając, że córka Bellony bądź syn Merkurego go dobiją. Co prawda dezorientacja zadziałała, jednak nie z takim efektem, jakim by chcieli. Zaczął wymachiwać toporem, który pechowo trafił w ciało przyjaciela Gabriela. Wydał z siebie krzyk bólu, pechowo nie ginąc od razu. Pechowo, gdyż tylko cud by go uratował. Jasmine spojrzała na cierpiącego chłopca, a potem na syna Bachusa, przy okazji kaszląc. Wiedział już, co ma zrobić.
Chwycił swojego ledwo żyjącego przyjaciela, podążając za czerwoną włóczką, biegł, jak najszybciej mógł. Miał nadzieję, że ktoś go uratuje. Z łzami w oczach dobiegł do jakiegoś zwykłego człowieka, który zdecydowanie był zaniepokojony (mało powiedziane — był absolutnie przerażony) sytuacją. Powiadomione zostały służby, a Polak nie wiedział, jak ma wytłumaczyć funkcjonariuszom powód urazu. Nawet jakby wiedział, nie mógłby. Był roztrzęsiony tym, że jego przyjaciel jest o krok od śmierci.
W szpitalu Michael był utrzymywany przy życiu, jednak każdy wiedział, że długo nie przeżyje. Okazało się jednak, że doktor był również herosem, synem Eskulapa. Skąd to wiedział? A, bo kiedyś ktoś mu wspomniał o jakimś półboskim doktorze o imieniu tym samym, który leczył syna Merkurego. Mógł więc wytłumaczyć wszystko dokładnie tak, jak było. Pod koniec historii rozpłakał się, nie chcąc wspominać tego momentu, kiedy topór Minotaura zatopił się w Michaelu.
Mimo zdolności doktora legionista zmarł tej nocy przy Gabrielu. Zobaczył Jasmine potem jedynie 2 razy — na pogrzebie chłopca oraz w szpitalu, kiedy to ona umierała przez raka płuc.


◇──◆──◇──◆
[819 słów: Gabriel otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz