czwartek, 24 sierpnia 2023

Od Sacnite — „(Nie) mam brata” cz. 2

Poprzednie opowiadanie

Przeprowadzka nie była taka zła, jak początkowo Sacnite zakładała. Jako że Jesús mieszkał już od jakiegoś czasu w dwunastce, trzynastolatka opuszczała domek Hermesa bez świadomości, że zostawia w nim jakiegoś przyjaciela. W dodatku w domku Nike było zdecydowanie mniej ruchu i rozmów  — na razie mieszkał tam  tylko Youngseo Choi. Sacnite czuła się trochę dziwnie z myślą, że jest to jej brat i nie do końca wiedziała, jak ma się zachowywać. Jesús zapewnił ją co prawda, że Youngseo jest w porządku i na pewno nie będzie podtapiał nikogo w kiblu tak, jak robił to Ruben. To już wystarczyło, by Sacnite uznała swojego brata za porządną osobę — po wypiciu wody klozetowej mocno zraziła się do obozowych toalet i wolała nie powtarzać tej przygody.
Zabrała swoje rzeczy i w towarzystwie Jesúsa zapukała do domku Nike. Czuła się oderwana od rzeczywistości, jak gdyby oglądała jakiś film — film o córce bogini zwycięstwa. Chociaż próbowała to w sobie tłumić, nie mogła się doczekać kolejnych wygranych. Choć nie mówiła tego głośno, w środku liczyła, że jej brat okaże się nie tylko w porządku, ale będzie też nie do pokonania. „Gdy będziemy grać w jednej drużynie, wygramy we wszystkim” pomyślała z niepewnym uśmiechem. „Dwójka herosów mająca zwycięstwo zapisane w genach”.
To było żenujące. Nawet bardzo. Ale jej trzynastoletni umysł średnio zdawał sobie z tego sprawę, tworząc kolejne nierealne wizje, jak pobija światowe rekordy. Dawało jej to jakąś durnowatą satysfakcję, a przy tym było pretekstem, by uważać się za lepszą od innych.
Wyrwał ją z tego dopiero widok Youngseo. Chociaż podczas pobytu w obozie mignął jej kilka razy przed oczami, nigdy jakoś nie wyróżnił się na tyle, by Sacnite zapamiętała jego twarz. Teraz miała po raz pierwszy okazję, by dobrze mu się przyjrzeć.
Zdecydowanie się od niej różnił. Miał jaśniejszą karnację, ciemniejsze włosy, posiadał piwne oczy, podczas gdy ona miała brązowe. Zupełnie inne rysy twarzy. Naprawdę trudno było uzmysłowić sobie, że jest to jej brat.
— Cześć — wyciągnęła do niego rękę, posyłając mu krzywy, zdenerwowany uśmiech. Zerknęła przy tym kątem oka na Jesúsa, bezgłośnie prosząc go, by to on prowadził dalszą rozmowę.
— Sacnite, zgadza się? — Youngseo odwzajemnił gest i wpuścił ich do środka. Na jego twarzy widniał jeden z najbardziej sympatycznych uśmiechów, jakie Sacnite kiedykolwiek widziała. W jednej chwili go polubiła. Dodało jej to pewności siebie i chociaż Jesús już otwierał usta, by coś powiedzieć, ta mu przerwała, zwracając się znów do Youngseo. ,,Jednak nie potrzebuję pomocy w rozmowie. Na spokojnie się dogadamy’’.
— Co myślisz o naszej matce? — zadając to pytanie, Sacnite miała nadzieję, że nie tylko dowie się więcej o Nike, ale również usłyszy z czyiś ust, jak bardzo potężną mają — ona i Youngseo — matkę.
Nawet jeśli Youngseo był zdziwiony usłyszanym pytaniem, nie dał po sobie tego poznać.
— Nie znam jej osobiście, ale trochę o niej czytałem. Bez wątpienia jest bardzo… boska, jeśli o to chodzi. Chyba za często się nie kontaktuje ze swoimi dziećmi.
Określenie „boska” spodobało się Sacnite. Uśmiechnęła się zadowolona.
Dopiero gdy Youngseo podszedł do okna, wyraźnie szukając czegoś w swoich rzeczach, Sacnite zauważyła, że chłopak ma we włosach kilka granatowych pasemek. Natychmiast postanowiła, że też przy najbliższej okazji pofarbuje parę kosmyków na ten kolor. Zignorowała fakt, że nie wygląda za dobrze w granacie; mogła poświęcić swój wygląd dla tego pomysłu. ,,Wszyscy obozowicze szybko zrozumieją, że jesteśmy rodzeństwem. Potem gdy będziemy we wszystkim najlepsi, zaczną nas podziwiać. Będziemy Niepokonanym Rodzeństwem Granatowych Włosów’’.
To był okropny pomysł. Sacnite miała dużo okropnych pomysłów. Pod tym względem nie odstawała od innych trzynastoletnich dzieci.
— Przy okazji… — Youngseo odgarnął kilka rupieci z rogu pokoju, w końcu znajdując to, czego widocznie szukał; papierową torebkę prezentową.
Sacnite z zaskoczeniem wgapiała się w swojego brata. Nie spodziewała się żadnych prezentów. Sama niczego mu nie przygotowała.
— Yyy… Ale ja… — poczuła, jak czerwieni się ze wstydu, ale Youngseo nie dał jej dokończyć. Prawdopodobnie był równie zakłopotany co ona, a jedynie lepiej to ukrywał.
— To na przełamanie pierwszych lodów — wytłumaczył Youngseo, podając torebkę Sacnite, która niepewnie wzięła ją do rąk.
Dziewczyna przyjrzała się torebce dokładnie, zanim przeszła do jej zawartości — była w delikatnym błękitnym kolorze, na samej górze napisane było odręcznie ,,Dla Sacnite’’, a tuż pod tym, drobną czcionką, Youngseo podpisał się jako starszy brat. Według Sacnite było to słodkie.
Nie dało się nie zauważyć, że z torby wystaje bukiet białych kwiatów — większość była sztuczna, ale gdzieniegdzie powtykane były żywe sztuki, najpewniej po to, aby ładnie pachniały.
Na dnie torebki spoczywało pudełko herbat cytrusowych, w tym te o smaku pomarańczowym, ukochane przez Sacnite. Tuż obok była paczka kocich smakołyków.
Ten prezent zdecydowanie spodobał się Sacnite — widać było, że Youngseo rzeczywiście dowiedział się paru informacji o niej. Pomijając już jej ulubiony smak herbaty, biały kolor kwiatów też wiele znaczył — przede wszystkim w Meksyku uważano go za podnoszącego na duchu. Czysty kolor, pełen współczucia.
To był prosty, ale dobry prezent. Biały kolor dobrze go opisywał.
— Podobno masz kota i ponieważ są to fajne zwierzęta, to pomyślałem, że, skoro i tak nie mam lepszego pomysłu…
Sacnite zaniosła się szczerym, wesołym śmiechem i przycisnęła do siebie torebkę z prezentami, uśmiechając się szeroko.
— Dzięki. To naprawdę miłe. Też ci coś kupię — podziękowała, starając się wymówić te słowa z jak największą płynnością. — A w zasadzie, skąd o tym wiedziałeś? No wiesz, że lubię sztuczne kwiaty? I że mam kota?
— Zanim coś zrobię, lubię się przygotować — odparł Youngseo ze spokojnym uśmiechem. Był widocznie zadowolony ze szczęścia Sacnite. Na pewno czuł ulgę. — Jesús mi powiedział. Nietrudno zauważyć, że dobrze się znacie.
Ano. Tak, Jesús. Sacnite chwilowo zupełnie o nim zapomniała. Szybko posłała  mu krótkie, przepraszające spojrzenie.
,,No właśnie, Jesús. Nie jest dzieckiem Nike, więc raczej nie będzie wspólnie z nami podbijał sportowego świata. Ale… Może chociaż cała nasza trójka przefarbuje włosy na granatowo?’’ zastanowiła się Sacnite. „Muszę go o to zapytać”.

◇──◆──◇──◆
[946 słów: Sacnite otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz