niedziela, 13 sierpnia 2023

Od Wandy — „Pamiętnik”

Padnięta po długim treningu Wanda wróciła do swego pokoju. Chciała wziąć prysznic, jednak oczywiście nie działał. Nie ma co się dziwić. To domek 5. Większym zaskoczeniem i zdziwieniem byłoby, gdyby wszystko było posprzątane i idealne, ale nawet jej łóżko takie nie było. Kołdra, prana może pół roku temu, leżała na podłodze, a poduszka na drugim końcu domku. Jedyne, co było na swoim miejscu to prześcieradło, które do bycia w perfekcyjnym stanie miało daleko. Pogniecione, jakby odbywała się tam największa bitwa tej dekady. Legenda mówi, że ostatni raz sprzątano tutaj rok temu i nie byłoby to żadne zdumienie. 
Po prostu zdjęła porwany (nie pytajcie się czemu, to dość długa historia) pomarańczowy top z inicjałami Obozu Herosów, będąc w czarnym, sportowym staniku, zdejmując pasek z moro spodni, jednak nie ściągając ich, chcąc się położyć. Poczuła coś, co gniotło ją w plecy. Wyjęła rzecz i odkryła swój pamiętnik z dzieciństwa, czyli gruby zeszyt A4 z narysowanym na środku różowym jednorożcem, którego i tak było mało widać. Cały obklejony naklejkami postaci z różnych bajek. Co do jasnej cholery on tam robił? Nie ważne, pewnie znowu Aresiaki. Otworzyła go, by upewnić się, czy na pewno nikt tam nie zostawił po sobie żadnego znaku. 
A jakby inaczej. Z tyłu jednego zdjęcia, jej z Philip oraz Juanem, na środku, czerwonym, wręcz oczojebnym markerem było napisane „I ship it”. Zdenerwowana Polka odłożyła zdjęcie do pamiętnika, koło innych. Wzięła drugie do ręki. Tym razem zupełnie inne, bo jej z Beńkiem. Świętej pamięci psem. Pogłaskała czworonoga widniejącego na fotografii, przypominając sobie, że przecież ma bandanę zmarłego psiego przyjaciela. Wzięła ją ze sobą do Obozu, wierząc, że nadal jest tutaj z nią, pod postacią jakiegoś ducha. Zawsze wywoływało to u dziewczyny płacz i tęsknotę. Nie był stary. Miał 6 lat, gdy odszedł na drugą stronę tęczy, ale jednak musiał odejść tak szybko. 
Nie chcąc oglądać zdjęcia z czworonożnym przyjacielem, włożyła je do jeszcze innej części pamiętnika. Tam zamiast innej fotografii zauważyła faktyczny wpis. 
– Pierwszy lutego… – powiedziała cicho, czytając datę. Nie było roku. Zawsze o tym zapominała. 
Wpis napisany był w jej ojczystym języku, polskim. Pismo z łatwością było można porównać do hieroglifów starożytnych Egipcjan czy innych Sumerów. Samo przeczytanie nie było najłatwiejszym zadaniem, a błędy ortograficzne, interpunkcyjne lub składniowe były wręcz w każdym zdaniu. 
 
***
 
 – Wiem, że jesteście już duzi, ale chcecie zajść do parku? – zapytała nauczycielka o miłym uśmiechu, siedząc z przodu autokaru. – Mam nadzieję, że pamiętacie zasady bezpiecznej zabawy. Nie wchodzimy na zamarznięte jezioro… 
Podczas gdy nauczycielka wymieniała, czego robić nie można, Wanda gadała przez cały czas do swojej przyjaciółki. Nie mogła się zamknąć, jednak tamtej to nie przeszkadzało. Była typem słuchacza. 
Gdy przybyli na miejsce, dzieciaki się rozeszły. Jedne zaczęły budować bałwana, drugie robiły aniołki, a trzecie planowały urządzić bitwę na śnieżki. 
– Dzielimy się na drużyny. Ja, Liam i Olivia jesteśmy razem, a Mary, ty będziesz z Milą i Aidenem, pasuje? – spytała dziewczynka o jasnych oczach. 
– Gra z nami jeszcze Caden, ale on idzie do drużyny Aidena – odrzekła Olivia. – I nie możemy grać, póki jest nas nierówno. To będzie nie fair! 
– Ja z wami zagram! – nagle oznajmiła Wanda, już szykując ogromną kulę śniegu. 
Dzieci nie miały nic przeciwko. Lubiły Polkę, a widząc, że z chęcią zagra, ucieszyli się. 
Wszystko przebiegło dobrze i niewinnie. Dzieciaki niewinnie grały w rzucanie śnieżkami, aż do momentu, gdy córka Aresa walnęła śnieżką ze szkłem w Cadena. Prosto w oko, a najlepsze jest to, że nosił okulary. Nauczycielka podbiegła do brązowowłosego chłopca. 
– Wanda rzuciła w niego śnieżką ze szkłem – poinformowała Mila. 
– Nie zrobiłam tego specjalnie! – krzyknęła Polka. – Nie wiedziałam… – nie skończyła mówić, ponieważ kobieta o już nie takim miłym uśmiechu jej przerwała. 
– Cisza! – uciszyła ją, po czym zawołała pozostałych. – Wszyscy wracamy do szkoły, a ty – spojrzała na zielonooką. – Ponowna wizyta u dyrektora i szkolnego psychologa. Mam dość! 
Wychowawczyni córki Aresa była znana z tego, że była raczej spokojna, jednak, jak widać, córka Aresa potrafiła nawet u niej, podobno najmilszej nauczycielce, wywołać mordercze instynkty. 
Wrócili dopiero gdy pogotowie zabrało Cadena. Wanda zaś udała się do dyrektora, po rozmowie ze szkolną psycholog. 
– Wiecie, co zrobiła wasza córka? – zapytał mężczyzna w średnim wieku. – Znowu ta sama historia. Widzimy się tutaj drugi raz w tym tygodniu. – Przeniósł wzrok na Wandę. – Bardzo złe wyniki w nauce, już dawno takiego dziecka nie mieliśmy i to jeszcze najmniejszy problem. Doszły mnie słuchy, że topiłaś głowę jednej dziewczynki w toalecie. 
– Zaczęła mnie wyzywać, że brzydko napisałam jej imię, jak podpisywaliśmy się na kartce urodzinowej dla naszej pani, ona sama mnie o to poprosiła – powiedziała Polka. – I jeszcze, że źle się uczę i będę nikim. 
– Pani psycholog nic nie mówiła? O panowaniu nad emocjami? I sobą? Miesiąc temu podpaliłaś śmietnik. Dalej nie wiem, jak to zrobiłaś, ale twoi rodzice potwierdzają, że widzieli to na kamerach. 
Nie odezwała się. 
– Niestety, w przyszłym roku szkolnym, tak jakby to dyskretnie powiedzieć… nie jesteś tu mile widziana. Nasza szkoła ma dobrą opinię i nie chcemy, by dziecko z problemami ją psuło. 
Wanda zacisnęła pięści. Jej wzrok przeszedł w dół. Sama nie wiedziała, czy jest smutna, czy zła. Miała tu przyjaciółkę, której rodzina i tak zabraniała się z nią zadawać. Chciała teraz przytulić się do swojego dziadka czy Beńka. Oni zawsze poprawiali jej humor i byli przy niej. Nie odwracali się przeciwko niej tak jak jej matka. Jak można być przeciwko własnej córce? Spojrzała na jej twarz. Cała czerwona ze złości. Nawet kątem oka nie zerknęła na dziecko. Polka poczuła ukłucie w sercu. Żyła nadzieją, że dziadek jest w domu. 
 
*** 
 
– Masz szlaban na miesiąc na wychodzenie z koleżankami! – wykrzyknął ojczym na dziewczynkę. – I w kolejnym roku szkolnym albo bierzesz się w garść, albo sam cię gdzieś oddam! 
Wanda siedziała zapłakana na krześle przy stole. 
– Dyrektorka z poprzedniej szkoły radziła udać się do poradni pedagogiczno psychologicznej, by sprawdzić, czy czegoś nie ma. Tamten wychowawca, pan James, podejrzewał ADHD i dysleksję – oznajmiła matka Polki. 
– Kochanie, ona nic nie ma. Jest po prostu leniwa i głupia – powiedział do żony, tuląc ją. – Widziałaś jej oceny? Z języka angielskiego najwyższa ocena to C i to za plakat, który robiła z tą jej przyjaciółką. No dobra, jedynie z historii ma dobre oceny, ale to głównie z odpowiedzi ustnych i wybranych tematów. 
Wanda już tego nie słuchała. Pobiegła do jej pokoju, w którym się zamknęła. Położyła się na łóżku, płacząc w poduszkę. Po chwili jednak poczuła, jak kudłaty czworonogi przyjaciel kładzie się koło niej, patrząc w zielone oczy dziewczynki. Liznął ją po dłoni, a ona pogłaskała za uchem. 
– Dziękuję, że jesteś, Beniek. Szkoda, że dziadek wraca dopiero za godzinę, wiem, że by mnie pocieszył. Zawsze przynosi mi coś pysznego i opowiada ciekawe historie. Wiesz, że to on wymyślił moje imię? Kiedyś mi opowiadał o swoim ojcu, czyli moim pradziadku, Tadeuszu, który brał udział w powstaniu warszawskim. Miał siostrę, która nazywała się tak samo, jak ja. Podobno miała taki sam kolor oczu, a nawet piegi. Szkoda, że umarła. Znaczy, mój pradziadek też umarł, ale ona właśnie tam, na tym powstaniu. Trochę to smutne, nie sądzisz Beniek? – spytała psa, na co ten jedynie nadal się na nią patrzył. 
Poprawiła mu czerwoną bandanę, po czym wyjęła ulubioną zabawkę psa, grubą linę do przeciągania. 
 
***
 
Późnym wieczorem, gdy zlew zaczął już działać, poszła przemyć twarz, umyć zęby i zmyć delikatny makijaż. Odwiązała wstążkę, którą nosiła, by grzywka nie wlatywała jej do oczu podczas treningu. Przydałoby się ją podciąć i pewnie to zrobi, ale zamiast udać się na wizytę fryzjerską u dzieci Afrodyty, sama ją podetnie w środku nocy, gdy znowu nie będzie mogła zasnąć. Przynajmniej ma zapas energoli na jej zmęczenie po kolejnej nieprzespanej nocy, bo nie myślcie sobie, że mają tutaj kawę. O niej jedynie można pomarzyć w tych warunkach. 
Spojrzała w lustro, w swoje odbicie. Zawsze chciała być „kimś”. Bohaterem zapamiętanym przez następne pokolenia. Nie musi pojawiać się w podręcznikach od historii. Chciała być ważna i pamiętana po śmierci, ale czy jedynie jest się tym „kimś”, jeśli umrze się młodo, broniąc kogoś bliskiego, bolesną śmiercią, zadaną ostatecznym ciosem przez wroga? 
– Długo tam jeszcze będziesz siedzieć? – zapytał jeden z braci. 
– Zaraz, nikt cię nie goni! – wykrzyknęła, kończąc zmywać tusz z rzęs, po czym znów rzuciła okiem na siebie. – Będę jak moja imienniczka, a przynajmniej spróbuję. 
 
◇──◆──◇──◆
[1345 słów: Wanda otrzymuje 13 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz