środa, 16 sierpnia 2023

Od Arnara do Luciena — „Ale to tylko bingo”

W domku nr 11 praktycznie nigdy nie było cicho.
Może i dzieci Hermesa nigdy nie uchodziły za te najbardziej rozrywkowe i skłonne do imprezowania, ale krzyczeć umiały jak mało kto. Arnar mógł o tym poświadczyć, bo czasem nawet głupia gra w bingo sprawiała, że ściany się trzęsły. Najgorzej było z uwielbiającymi ciszę sąsiadami. Znaczy, rzadko kiedy dostawali jakieś skargi… a jeśli już, to najczęściej najbardziej obrywało się tym, którzy się skarżyli. Gdy po raz setny cały domek stał się ofiarą kawałów grupki hałaśliwych złodziejaszków, słowa zażalenia zaczęły napływać coraz rzadziej. Dopóki nie fatygował się tutaj ktoś ważniejszy niż inni obozowicze, można było krzyczeć do woli.
— Bingo! — wrzasnęła Ethel, przekrzykując muzykę, która dla Arnara była już przesadą. Nieco za głośna jak na taką spokojną aktywność. — Bingo, bingo, bingo!
Oczywiście, jak to za każdym razem, gdy komuś udało się zebrać cały rządek bądź pole, pomiędzy niewielką grupką graczy przetoczyło się donośne „buuuuu...”.
— Przymknij się! I tak oszukiwałaś.
— Wcale nie. — Ethel wymownie splotła ramiona na piersi. — Tym razem nie.
— Ta? Ale my nie mamy 56 — zauważył Arnar, machając jej karteczką przed nosem.
— Że co?!
Ethel wyrwała mu swoją planszę z rąk i ze zmarszczonymi przyjrzała się jej dokładniej, wywołując tym śmiech rodzeństwa. Oraz kilka niemiłych słów. Chociaż wyzywali się za każdym razem, nieważne czy ktoś wygrał, czy się pomylił (co równało się z oszukiwaniem, zwłaszcza w ich domku). Każdy, kto zbierał w sobie odwagę na okrzyk „Bingo!” automatycznie stawał się ofiarą wyzwisk.
— Nie tylko to masz źle — dodał Arnar, kręcąc głową z politowaniem. — Przyznaj się, nawet nie wiesz jak w to grać.
Ethel zacisnęła usta i odpuściła. Oczywiście nie wycofała się z gry, bo każdy z nich wpłacił parę groszy z własnego portfela. Gdy nie gra się na pieniądze, co to za zabawa?
— Hej, ktoś puka.
Arnar uniósł brew, bo dopiero po zwróceniu na to uwagi kogoś innego też usłyszał stukanie w drzwi. Znowu ktoś ma do nich problemy? Przecież powiedzieli, że tym razem prawdopodobnie będzie ciszej. Znaczy, takie mieli nadzieje, bo mimo wszystko na jesień zostało ich znacznie mniej. Okazało się jednak, że mniej nie oznacza ciszej. Zwłaszcza że za często się wyzywają. I muszę przekrzykiwać muzykę, żeby każdy zrozumiał kolejny numerek (znając życie, to gra skończy się na straconych głosach).
Raczej nikt nie spieszył się otwierać drzwi, więc Arnar podniósł się z własnego miejsca, żeby stanąć przed niespodziewanym gościem. Okazało się, że stał tam... no, Arnar ukrywać nie będzie, że pomyślał o nim jako o „niskim dzieciaku”. Na szczęście nie powiedział tak do niego, bo raczej nie byłoby to najlepsze rozpoczęcie znajomości.
— Skarg ni…
— Mogę się dołączyć? — przerwał mu nieproszony gość, a Arnarowi wydawało się, że usłyszał w jego głosie nadzieję. Nieźle go to zdezorientowało. Do czego niby dołączyć?
— To znaczy?
— No, na imprezę.
Ktoś w środku domku znowu wrzasnął: „Bingo!!”, a potem nastąpiło tradycyjne buczenie i wyzywanie od idiotów i oszustów. Jeżeli nie było to dostateczną odpowiedzią, Arnar dodał jeszcze:
— Ale my tu w bingo gramy.
Zabrzmiało to niewyobrażalnie głupio. Gdyby tylko ta muzyka była cichsza, to gracze z pewnością by się z Arnara zaśmiali, ale na szczęście nie wrzeszczał tak głośno, jak oni. Na własne szczęście, bo nadal nie brzmiało to szczególnie inteligentnie, nieważne jak o tym pomyśleć. Należało mu się za to kilka „buuuu”, jakby można było prosić.


Lucien?
◇──◆──◇──◆
[540 słów: Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz