niedziela, 22 czerwca 2025

Od Kala CD Lynn — „Biały gołąb"

Poprzednie opowiadanie

ZIMA

— O czym ty w ogóle mówisz? — prycha Kal, odwrócony plecami do Lynn. Sam nie wie, czy po prostu nie chce patrzeć na ten kłębek nieszczęścia, rozprzestrzeniający wokół siebie aurę czystego smutku (bardzo irytujące, gdy czuje się, jak owy smutek wbija ci lodowate sztylety w serce, bo oczywiście mamusia musiała podarować ci tę kompletnie nieprzydatną moc), czy ma jej tak bardzo dość, że gdyby na nią spojrzał, to nie powstrzymałby się przed uderzeniem jej. — Czy ja ci wyglądam na terapeutę?
Śnieg opada na jego włosy, zostawiając na nich kropelki wody. Na szaliku od Eli zebrała się już cienka warstwa lodu, skroplona para jego oddechów już dawno zamarzła, tworząc zimną skorupkę, nieprzyjemnie mokrą w dotyku.
Nawet nie spostrzegł momentu, w którym gołąb opuścił jego ramię. (Szczerze, spodziewał się, że na odchodnym potraktuje go jako swoją toaletę. Jego wiara w gołębi honor w tym momencie wzrosła o zadziwiający 1% i aktualnie wynosi 1%).
— N… nie, ale… ale pytałeś, więc… — duka Lynn, ale przez wiatr i krew pulsującą w jego uszach, Kal ledwo jest w stanie rozszyfrować jej słowa. To znaczy, rozszyfrowałby je z łatwością, gdyby mu na tym zależało. Problem w tym, że go to ani trochę nie obchodzi.
Zdobywa się na wzruszenie ramionami, idealną odpowiedź na wszystko. Wyczuwa zrezygnowanie Lynn, smutek, rozczarowanie, całą mieszankę nieprzyjemnych emocji, które wszystkie zgodnie kręcą się wokół ciemnej rozpaczy. Bez ani krztyny goryczy czy irytacji, dzięki której mogłoby mu być jej mniej żal. Jest mu trochę przykro, ale nie na tyle przykro, żeby zainteresować się nią bardziej, żeby pomóc, dać jej coś od siebie, pocieszyć, albo chociaż przez chwilę zabawić przyjemniejszą rozmową. To nie jego problem. To z nią jest coś nie tak, nie z nim. To ona nie potrafi rozmawiać, nie on. To ona jest winna temu, że go zirytowała i stracił cierpliwość, to nie jego wina, że nie potrafił wydobyć z siebie minimum empatyczności do nieznajomej. Po co miałby się wysilać, skoro i tak już nigdy się nie spotkają? Jakie miałby z tego korzyści oprócz poczucia się lepiej, bo komuś „pomógł”? Jej też by to nic nie dało. Na chwilę zauważyłaby, że nie cały świat jest jej wrogiem, ale potem… Znowu wróciłaby do punktu wyjścia. I na co było jej zaczepianie samotnego nastolatka w środku lasu? Już on bardziej nadawałby się na mordercę czekającego na ofiarę, niż ona…
Nawet jeśli potem będzie mieć wyrzuty sumienia, nawet jeśli będzie żałować swojej decyzji, gdy jego nerwy nie będą aż tak nadszarpnięte, a zamiast nad zamarzniętym jeziorem będzie w ciemności leżeć z twarzą wciśniętą w poduszkę, gdzie jego mózg będzie torturować go za jego egocentryzm i brak empatii, nawet jeśli przez długi czas jego myśli będą kręcić się wokół przymusu przeproszenia Lynn, Kal i tak…
Śnieg rytmicznie skrzypi pod jego butami. Taki lubi najbardziej. Nie ten sypki proszek, który wsypuje się do nogawek spodni, nieważne, jak ostrożnie się idzie. Już lepsza jest zbijająca się w twarde grudki biała masa. Nienawidzi śniegu.
Nie słyszał, żeby go wołała. Może to i lepiej. Jeszcze powiedziałby coś na tyle okropnego, że dręczyłoby go to przez następne parę lat, dołączone do taśmy „jego najgorszych wyborów życiowych”, przedstawianej mu przez jego własny umysł za każdym razem, gdy choć trochę się rozkojarzy i przestanie kontrolować swoje myśli.
Tak będzie lepiej. Zostawić to jezioro za sobą, nigdy tam nie wrócić. Zapomnieć o dziwnej kobiecie, podobnej do zjawy, która zaczepiła go, gdy jeszcze nie padał śnieg, a potem sukcesywnie coraz bardziej znikająca za jego zasłoną, coraz bardziej upodabniając się do upiora.
Podczas tego spotkania nie potrafił zdobyć się na jakiekolwiek współczucie, więc dlaczego teraz łzy napływają mu do oczu?
To chyba z zażenowania. Gołąb też stwierdził, że to było zbyt niezręczne, żeby wciąż się temu przypatrywać. Okropne przedstawienie. Nic nie wnoszące do jego głupiego, gołębiego życia.

WĄTEK KALA I LYNN ZOSTAŁ ZAKOŃCZONY
──── 
[619 słów: Kal otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz