poniedziałek, 30 czerwca 2025

Od Caroline — „Take me back to Eden” — część 1

WIOSNA

Siedząc w szkolnej ławce, Caroline zastanawiała się, co tak właściwie tutaj robi; dlaczego siedzi w szkolnej ławce, zamiast mieczem przeszywać właśnie jakiegoś potwora? Na marginesie kartki rysowała trudne do zidentyfikowania kształty, obserwując, jak długopis coraz mocniej wbija się w papier. Fizyka nigdy szczególnie jej nie interesowała, a nauczyciel zdawał się nie zwracać na nią uwagi, więc mogła w spokoju nic nie robić. I tak uważała, że marnuje tutaj czas, który mogła spożytkować w zgoła inny sposób.
Kiedy w końcu zadzwonił szkolny dzwonek, wrzuciła zeszyt do torby, długopis wsunęła do kieszeni i wygramoliła się z sali. Zanim zdążyła przypomnieć sobie, do jakiej sali ma teraz przejść, ktoś pociągnął ją za pasek torby, żeby podeszła do ściany. Kilka niezbyt przyjemnych słów cisnęło się jej na język, zanim spostrzegła, że sprawcą zamieszania jest jej przyjaciółka.
— Mówiłam do ciebie, ale nie odpowiadałaś, więc musiałam użyć siły — wyjaśniła zdawkowo Alex, puszczając torbę dziewczyny. — Pójdziesz dzisiaj ze mną na zakupy? Muszę kupić prezent dla Nat, a jestem w tym beznadziejna, więc…
Alex zawiesiła pytanie w powietrzu, ale Caroline niemal od razu pokręciła głową.
— Nie dam rady. Dalej nie przeczytałam książki na angielski i pewnie prędko nie spojrzę. Matka mnie ubije, jeśli spadną mi oceny i uziemi mnie na całe wakacje, a czasu mam mało. Jak nie wezmę się do roboty, to się nie wyrobię — powiedziała z westchnieniem, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Ostatnio gorzej sobie radziła w szkole i nie umknęło to uwadze jej rodziców, przez co zaliczyła już pogadankę. Zagrozili jej, że o Stanach Zjednoczonych będzie mogła jedynie pomarzyć, jeśli coś zawali. A z dysleksją wcale nie szło jej łatwo książek. Na audiobookach nigdy nie mogła się skupić, więc miała przed sobą co najmniej kilka godzin porządnej męczarni. Wolała to niż zrezygnowanie z obozu.
— Dobra, dobra. Nauka to potęgi klucz, czy coś takiego. A dasz radę wyrwać się z domu gdzieś na dniach? Dosłownie na dwie godzinki. — Alex patrzyła na nią niemal z błaganiem w oczach. Naprawdę była beznadziejna w dawaniu prezentów.
— Mam nadzieję. Najwyżej spróbuj dzisiaj sama, a jak nic ci nie wpadnie w oko, to pójdziemy razem — zaproponowała, wzruszając ramionami. — Jak się spóźnię na biologię, to nie wejdę do klasy — dodała, zerkając na zegar. — Dasz mi później znać, na razie.
Alex niechętnie się z nią pożegnała, a Caroline zastanawiała się, czy w trzy minuty dotrze do sali znajdującej się w innym budynku. Żałowała, że przyjaciółka nie zaczęła tematu podczas przerwy obiadowej, kiedy czasu miały pod dostatkiem. Alex, chociaż była w klasie niżej, średnio przejmowała się spóźnianiem na lekcje i innymi przyziemnymi sprawami.
Za to Caroline, kiedy bardzo szybkim krokiem przemierzała korytarze szkoły, myślała tylko o tym że bardzo, ale to bardzo nie chce spóźnić się na biologię.

Kiedy wychodziła ze szkoły, na ulicach Londynu padał deszcz. Zmarszczyła nos, jakby wcale się tego nie spodziewała. Wyciągnęła z torby składaną parasolkę i już po chwili mogła schować się przed deszczem. Od domu dzieliło ją piętnaście minut spaceru i myśląc o tym, jak zapchana musi być komunikacja miejska o tej porze, wybrała spacer. Deszcz nie był szczególnie lodowaty, poza tym miała parasol, a między budynkami wiatr był niemal nieodczuwalny. Przecież się nie rozchoruje od krótkiego spaceru.
Im bliżej była domu, tym bardziej rozrzedzał się ruch na ulicy. Osiedle, na którym mieszkała, było dość spokojne i nigdy nie widywała tu wielu samochodów. Dzieliło ją może kilka minut od wejścia do ciepłego i suchego wnętrza, kiedy musiała przejść przez ulicę. Pobieżnie rozejrzała się na boki i weszła na pasy, widząc, że jadący z prawej strony samochód zwalnia. Wpatrywała się w chodnik po drugiej stronie ulicy, kiedy usłyszała pisk opon z odległości zdecydowanie bliższej, niż się spodziewała. Kiedy była już w drugiej połowie przejścia, nagle poczuła tępe, silne uderzenie w jej prawą połowę ciała. Nie wiedziała, dlaczego czuje pod policzkiem mokrą, chropowatą powierzchnię asfaltu.
A potem zamknęła oczy i nie czuła już nic.

────
[634 słowa: Caroline otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz