sobota, 21 czerwca 2025

Od Dahlii CD Dantego i Ishy — „Podróż przez kręgi piekieł"

Poprzednie opowiadanie

Wczorajsze miarowe tykanie zegara jeszcze nigdy nie było tak irytujące. I powolne.
 
Tyk. Tyk. Tyyyyyyyk.
 
Ta knajpa była jedynym otwartym przybytkiem w tej okolicy, w którym mogła w spokoju zebrać swoje notatki, świstki, zapisy wczorajszych chwil. "Przynieść na jutro fakt-" przykryte notką "horses are so cool". Sprawozdania, ciągi cyfr, które w tamtej chwili wiły się przed jej oczami niczym węże. Rzadko miewała problemy ze skupieniem się, więc zaskoczył ją ten nagły opór linii i wykresów.
 
Cisza przerywana tykaniem zegara, brak ludzi, wyostrzone zmysły, tyk, tyk, pustawo, jest normalny wyjście z budynku i poprzez kuchnię prawdopodobnie. Tyk, tyk, musi być, półbóg w stanie gotowości do wojny, tyk tyk, krew pulsuje gęściej w skroniach, tyk, tyk, gdzie jest potwór? Drzwi zamknięte. Wściekle czerwone oraz błękitne oparcia ułożone w równych rządkach dawały potencjalne schronienie. Lada wyjęta niczym z filmów z lat 90 nie wyglądała na stabilną, a jedyną pomocą w walce byłaby mizerna oskubana miętka. Tyk, tyk, lampy dawały przyjemne światło, jednak nie było mocne. Co najwyżej klimatyczne.
 
Wszystkie potencjalne scenariusze rozgrywały się jej przed oczami, a sama strategicznie przycupnęła w miejscu, w którym mogła schować się przed potworem, jednocześnie mając widok na całą salę. Przy tej części baru mruczały lodówki, a zapach zagrożenia mieszał się z zapachem kawy, która stała jakby przygotowana dla anonimowego gościa. W tych okolicznościach odezwał się mały dzwonek w drzwiach, niczym kpina w uszach Dahlii, która próbowała wcześniej otworzyć i wyważyć, bądź co bądź, solidne drzwi. Mężczyzna, wyglądający na bywalca nocnych barów, usiadł przy neonie. Różowe litery układały się albo w "24/7 Coffee" albo "danger" i obu wersji była pewna. Chyba przyciągał go ten kolor, bo zauważyła różowe pasemka oraz okulary.
 
Gdy się przed nią pojawił kolejnego, słonecznego dnia, wzdrygnęła się. Czy się go spodziewała? Niby tak, tylko sądziła, że bliżej wieczora. I rzeczywiście ją odszukał, dzięki czemu na liście znanych jej osób przesuwał się powoli w kierunku etykietki "czubek". Aura tego miejsca stała się ciężka, nieco przytłaczająca dla zmysłów i zastanawiała się, czy Dante czuje to samo. Dalej nie było pewności co do niego, czy jest średnio ogarniętym herosem czy potworem, który wyjątkowo dobrze operuje Mgłą.
 
– Wygrałeś, hm, jakiegoś szejka truskawkowego? – wymruczała zrezygnowana i szybko zamówiła. Uważnie śledziła twarz gościa, szukając jakiegokolwiek znaku emocji. Gdy jednak zobaczyła, jak kryształki na jego zębach błyszczą i odbijają promienie słońca, przewróciła oczami i w myślach przesunęła go zdecydowanie bliżej czubków.
– Wciąż mnie podrywasz.
– Oczekujesz, że za którymś razem odpowiem ci tak?
– Próbować zawsze warto – Oparł się nonszalancko o oparcie i zrobił zachwyconą minę na widok szejka z bitą śmietaną.
– Czy ty w ogóle pracujesz, czy masz jakiś urlop? – Nie zamierzała się poddawać. Aura gęstniała, a jej ciało przygotowało się do boju.
– Trochę tu, trochę tam, gdzie się dało. Czy wiesz, ile tracisz bez dostępu do internetu, Danielle?
Uniosła brew. Dużo istot boskich czy potwornych miało kontakt z internetem, co zdecydowanie nie pomagało w identyfikacji jegomościa, a z drugiej strony ten tatuaż…
– Nazywam się Dahlia, tak tylko przypomnę. Domyślam się, ile tracę. Rolki, stories, możliwość sprawdzenia informacji w każdej sekundzie. Filmy. – Nagle usłyszała cichy pomruk, jakby nucił coś pod nosem. – Czy oczekujesz czegoś ode mnie, Dante?
– Tylko wyśmienitego towarzystwa.
– Wyśmienite towarzystwo właśnie się zastanawia, czy cię nie wyrzucić przez okno. Powiedzmy, że w jakiś sposób kojarzę twój tatuaż, ale próbuję dociec skąd. Jakaś subkultura? – Nie było czasu na miłe rozmowy dookoła tematu, ale też ciężko było z bezpośredniością.
– Widzę, że lubisz inne flirty. Mówiłem ci wczoraj, nie pamiętam. Próbuję sobie przypomnieć. – Wzruszył ramionami, po czym zrobił minę zbitego szczeniaczka. – Czy ta odpowiedź sprawi, że wyrzucisz mnie przez okno?
 
Zamieszała z głuchym łoskotem łyżką w filiżance. Gdyby był potworem, to niezwykle cierpliwym. Gdyby był herosem, to tak cholernie średnio ogarniętym, bo na tym etapie zwykle wyczuwało się wzajemnie, nawet z tego drugiego, bardziej sztywnego obozu. Śmiertelnik…? Kim ty jesteś, Dante? Nie miała problemu z przebywaniem w jego obecności, spotykała zdecydowanie gorszych/głupszych (niepotrzebne skreśl) ludzi na swojej drodze i on był po prostu… specyficzny. Prezentował się schludnie.
– Co ty, myślisz, że mam pieniądze na pokrycie kosztów nowej, dużej szyby?
– Nie miałaś problemu z "pożyczeniem" alkoholu, duh. – Odpowiedział wesoło. Heroska zamrugała oczami.
– Jakie pożyczenie alkoholu?
– No, wczoraj poczęstowałaś nas alkoholem zza tamtej lady.
– Kolego, chyba za bardzo się zamotałeś. To ty zdecydowałeś, że "pożyczysz", a ja ci tylko poradziłam, że jak już to niskie procenty.
– Widzisz, przyznajesz się do uczestnictwa i współpracy!
Pokręciła tylko głową z uśmiechem mówiącym "no, czubek". Chyba wczoraj za dużo wypił i ubzdurał sobie. Może i Hermesiaki kradły na okrągło, ale nie przyznawała się do udziału w tego typu akcjach. Za dużo krwi można było komuś napsuć.
 
Wraz z kolejną osobą w drzwiach, światła neonów zaczynały pomrugiwać. Lodówki szumiały niejednostajnie, co jakiś czas wydzielając trzask. Dahlia odwróciła się od razu, żeby zmierzyć wzrokiem nowo przybyłą osobę, ale na szczęście to była po prostu ładna kobieta bez ogona, ostrych zębów czy rogów. Standardy córki Demeter sięgnęły podłogi. No, chyba że pokaże kryształki i heroska odkryje wtedy nowy gatunek potworów ze szmaragdowym uzębieniem, to wtedy wstanie z siebie i wyjdzie obok. Oknem.
 
Odwróciła się do mężczyzny. Ten na widok nowej osoby rozpromienił się, w akompaniamencie szumu zamrażarki wygramolił się zza stolika. Ewidentnie znajoma twarz. Ciekawe, ile osób już podrywał, albo (z mocnym dystansem) ile osób go podrywało. W tym momencie neony z głośnym trzaskiem przestały działać, bar opustoszał w kilka sekund. Za pierwszym razem można było przypuszczać, że roztargnieni pracownicy zostawili w pośpiechu bar, ale tutaj? To już nie mógł być przypadek. Możemy mieć przejebane.

Isha? 
──── 
[905 słów: Dahlia otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz