ZIMA
Z grzybami, niezbyt bezpiecznie zapakowanymi w torebkę foliową upchniętą w plecaku Rickiego pod zapasową latarką, zaplątaną w linę — oby nożyczki dla leworęcznych ze świnką Peppą nie rozpruły tego woreczka, bo wtedy fioletowa masa połamanych kapeluszów i nóżek przepadnie w śmieciach torby młodego chemika — dwójka półbogów w końcu wyruszyła z powrotem do Obozu Jupiter. Ricky zaraz po wyjściu z jaskini prawie rzucił się na ziemię jak Jan Paweł II, chociaż w sumie nie było aż tak źle, jak się spodziewał. Różowe chmurki były ciekawym zaskoczeniem i elementem, przez który nawet zastanawiał się, czy nie zostać tam dłużej — kto wie, czy taka szansa się jeszcze powtórzy? Niestety, zaczęły w którymś momencie znikać, więc pokornie posłuchał Kuźmy i ruszył w kierunku wyjścia z jaskini, uczepiony dziewczynki mocniej niż rzep psiego ogona.
Był bardzo podekscytowany grzybami, ciągle lekko przerażony miejscem, gdzie się znajdowali, dużo emocji kotłowało się w młodym chemiku. Spojrzał na idącą obok dziewczynkę. To wręcz śmieszna sytuacja, że bez młodszej od niego cztery lata dziewczyny by sobie nie poradził — ktoś mógłby tak pomyśleć, Ricky jeszcze (nie wiadomo czy w ogóle to się stanie) nie wpadł na ten tor myślenia. Miał problem, poprosił kogoś o pomoc, i ten ktoś faktycznie mu pomógł, co pomogło uzyskać to, czego chciał, czy to nie zadziwiające?
Tak właśnie Ricky widział interakcje z ludźmi — pewnego rodzaju przewidywalne równanie, gdzie mógł określić, czego potrzebuje, co się stanie, i co dostanie na końcu. Czasem nie szło wszystko po jego myśli — na przykład kiedy zaczął się śmiać, kiedy jakiemuś maluchowi lód spadł na chodnik. Śmiech zwykle poprawia humor dzieciom, a przynajmniej powinien odwracać ich uwagę? Matka malca miała chyba inne zdanie.
Takie przypadki uważał za skrajne wyjątki, choć cenne dla nauki. Ludzie są tacy trudni, w przeciwieństwie do chemii, więc priorytetyzował to drugie.
Spróbował wykorzystać swoje społeczne umiejętności, zarzucił rozmowę, zaproponował pomoc, co spotkało się z niezrozumiałym dla niego oburzeniem. Chciał dobrze!
Prychnął jeszcze raz i spróbował ponownie. Skoro ona mu pomogła, może mógłby jej podziękować? Nie pomyślał jeszcze nad tym.
— Kuźma wiesz, w ogóle dziękuję za to, że ze mną poszłaś, no do tej dziury. Tak trochę trudno byłoby mi sobie bez kogoś poradzić, a ty byłaś jedyną osobą, jaka przyszła mi do głowy, i nie spodziewałem się sukcesu, ale jednak mam te grzyby! — powiedział Ricky na jednym wydechu i się zaciął. Powinien dodać coś jeszcze?
— Um, wiele to dla mnie znaczy. Chcesz może, na przykład, naklejkę z Garfieldem? Skoro nie chcesz tego kremu. Albo, może spodoba ci się, mam taką szalkę Petriego z ciekawym fioletowym czymś. Będziesz miała pamiątkę po naszej wyprawie!
────
[423 słowa: Ricky otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz