Tira prychnęła cicho, po czym wyciągnęła z małej torebeczki lusterko i poprawiła kolorowe spinki we włosach. Siedziała na stopniach prowadzących do domku Afrodyty. W środku nie dało się oddychać przez ilość wymieszanych perfum, a dziewczynka nie wiedziała, gdzie mogłaby pójść. Driady mają jej dość, po tym, jak przez trzy dni z rzędu mówiła o swoich osiągnięciach w jeździectwie. Te dziewczyny-drzewa dziwiły się, jak Tira mogła brać w takich potwornościach, jak zawody, udział. W zbrojowni było za głośno i pracowali tam brzydcy obozowicze, w kuźni natomiast było za gorąco i pracowali jeszcze brzydsi. Niby mogła pójść do stajni z pegazami, ale znając życie, nikt nie pozwoliłby jej osiodłać skrzydlatego konia i sobie polatać. Jeszcze jej ktoś wciśnie widły i karze sprzątać boks, więc Tira uznała, że posiedzi sobie na jasnych stopniach pod drzwiami Dziesiątki.
Znów sięgnęła do swojej małej torebeczki, z którą nigdy się nie rozstawała. Miała tam najnowszy model odtwarzacza muzyki, malutkie lusterko oraz pudełeczko ze słuchawkami, które wyciągnęła. Puściła najpopularniejszy album jednego z czołowych koreańskich boy’s bandów i podniosła wzrok na rozciągający się przed nią, nudny i ośnieżony widok obozu.
Był weekend, więc w planach nie miała żadnych zajęć. Mimo to wizja powtórzenia materiału brzmiała bardzo kusząco. Zwłaszcza że starożytną grekę prowadzi Chejron z jakąś dziewczyną z Szóstki. Tira mogłaby jej utrzeć nosa. Może wtedy centaur by dostrzegł potencjał córki Afrodyty i dał jej jakąś szansę w poprowadzeniu zajęć. A nie tylko dzieci Ateny to i dzieci Ateny tamto.
„Dzieci Ateny są takie specjalne” – pomyślała, odgarniając jeden z intensywnie różowych warkoczy na plecy, po czym z powrotem zarzuciła go sobie na ramię. – „Ugh, wyluzuj, jeszcze ci się zrobią zmarszczki na czole. Właśnie, czy mi mogą pojawić się zmarszczki w tak młodym wieku? Chyba nie, ale to na pewno zacznę się szybciej starzeć… Nie wiem, może jeszcze przed szesnastką będę siwa? Na pewno Fortuna im odpłaci. Tylko dzieci Afrodyty mogą być piękne i mądre w tym samym czasie, więc nie mam się czym przejmować”.
Z dumą odchyliła się do tyłu i, opierając się rękoma za plecami, wsłuchała się w słowa piosenki. Po chwili zaczęło cicho podśpiewywać:
– Neol wihaeselymo o nya puepodo a koto gippun cheong hal nya! – próbowała nadążać za raperem, w głowie zaś tworzyła sobie historię, że śpiewający mężczyzna jest bogaczem, który zaprasza ją na rejs jachtem. Specjalnie przygotował dla niej elegancką kolację, składającą się z przystawki, zupy, drugiego dania oraz deseru. Oczywiście wszystkie dania są idealnie przystosowane do jej delikatnego podniebienia i nie ma tam żadnych alergenów. Potem wybraliby się w dwójkę pod pokład, gdzie znajduje się sala, która może pomieścić całą orkiestrę symfoniczną i będą razem słuchać klasycznej muzyki, rozmawiając przy tym o kwestii głodu na świecie oraz gatunków zwierząt zagrażających wyginięciu i jakie pomysły ma Tira, żeby rozwiązać oba te problemy. Ten wywiad będzie tak inspirujący dla bilionera, że z zachwytem zaprosi Tirę na galę rozdania nagród Nobla i sama właśnie została laureatką do pokojowej nagrody, nie zapominając o nagrodzie w dziedzinie zarządzania gospodarką i ekologii, nie mówiąc już o tym, że pobiła rekord Guinnessa w byciu najmłodszą laureatką na świecie.
Kiedy piosenka dobiegła końca, Tira z niemałym rozczarowaniem powróciła do chwili obecnej. Już nie stała w pudroworóżowej sukience wieczorowej na scenie i nie wygłaszała ckliwej przemowy o tym, że te nagrody są dla niej szczytem kariery, ale była po prostu Tirą. Córką Afrodyty, która jest zmuszona siedzieć tutaj, na drugim końcu świata, bo jej rodzice cały czas są na konferencjach.
„Przynajmniej wiem, że ta ścieżka jest mi pisana. Mam w genach bycie kobietą biznesu, mam w genach bycie bogatą”.
Kiedy kolejna piosenka rozpoczęła się mocnymi brzmieniami gitary elektrycznej, zauważyła, że ktoś nad nią stanął. Ale nie zauważyła tego bezpośrednio: poczuła na sobie cień, do jej oczu nie dochodził blask latarń stojących kilka metrów od domków. Pomimo lampki nad drzwiami wejściowym, zrobiło się ciemniej, jakby ktoś pochylał się nad nią i tylko kilka cali dzieliło ich twarze od siebie.
Też, jednym z wielu licznych talentów Tiry, jednych bardziej realnych od drugich, było wyczuwanie energii i aury innych ludzi wokół siebie. I teraz poczuła też ten metafizyczny mrok, gniew, niezadowolenie i mieszankę innych negatywnych, lecz bardzo aktywnych emocji.
Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła niezadowoloną gębę, czarne włosy przycięte w mullet i wygolone po bokach, krzaczaste brwi, pod którymi, w ciemnej obramówce, zobaczyła czerwone tęczówki kpiące szczerą nienawiścią i pogardą.
„Fuuj, dziecko Aresa… Że też nasi boscy rodzice w ogóle cokolwiek do siebie czują!”.
– Chodź – usłyszała wojskowy ton przedzierający się przez muzykę w słuchawkach. – Chejron kazał mi ciebie nauczyć walczyć.
Persona przepełniona negatywną energią obróciła się i powolnym krokiem skierowała się w stronę areny walk.
– Co proszę? – pisnęła Tira. – Ale ja uważam na zajęciach z walki!
Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się przed nią wydarzyło. Okay, mogła nie słuchać wszystkich poleceń i może wymknęła się kilka, maksymalnie kilkanaście razy z lekcji. To nie jest jej wina, że plan lekcji nie jest dostosowany do niej i do jej potrzeb! Jest zbyt wrażliwa, żeby patrzeć na bezsensowną przemoc, dodatkowo walka to jest taki niekobiecy sport. Jeszcze nabierze mięśni i co!? Będzie mieć grube łydki! Która modelka albo inna kobieta sukcesu (a kobiety zdobywające medale w sportach poza jeździectwem mają nie po kolei w głowie i nie są prawdziwymi kobietami sukcesu tylko pseudo kobietami, normalne kobiety zajmują się tylko jeździectwem ok?) ma grube łydki!? Okay, mogła udawać, że ćwiczy, zamiast naprawdę ćwiczyć i mogła specjalnie wybrać sobie taką osobę z domku dziesiątego, która też nie chce się spocić jak dzika świnia w okresie godowym i faktycznie, może spędziły te wszystkie godziny na plotkowaniu i obgadywaniu innych obozowiczów, ale Chejron nie powinien wtryniać swojego nosa w umiejętności waleczne Tiry. Czy to nie jest łamanie jakiegoś RODO!?
– Dramat, po prostu, dramat… Istna tragedia grecka, niczym ta Ancymona! Albo to była Antygona? W każdym razie: hej! Zaczekaj, skoro masz mnie tutaj uczyć!
Krzyknęła może odrobinę za głośno, po czym, nie śpiesząc się, schowała słuchawki do torebki i również niespiesznym krokiem ruszyła za nieznajomym obozowiczem.
– Pragnę podkreślić, że jestem da-mą a damy się nie spie-szą. Także, proszę traktować mnie jak da-mę, czyli z należytym sza-cun-kiem. A to oznacza nie-prze-kra-cza-nie odległości półtora metra ode mnie, czyli coś, co zrobiłeś przed chwilą, więc oczekuję od ciebie przeprosin. Znasz takie słowo, prawda?
◇──◆──◇──◆
[1036 słów: Tira otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz