Sylwester. 31 grudnia. Czy też ostatni dzień roku. Jak kto woli, jak zwał tak zwał. Dla Avery nie była to jakaś większa różnica. W dzień — czy też wieczór — taki jak ten wolało się nie wychylać. Znając swoje szczęście, zapewne znalazłoby się w samym środku kłopotów.
Tak było zawsze — Avery miało niezwykły talent do pakowania się w tarapaty mimo ostrożności. Zazwyczaj po prostu bywało w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.
Idealnie, pomyślało sarkastycznie, pod koniec roku zrobię spis moich najlepszych kłopotów. Później urządzę ranking, a Atena na pewno mnie wydziedziczy.
Półboże właśnie zmierzało do swojego domku, gdy zaczepił no jakiś inny obozowicz. Jego wygląd skacowanego nastolatka nie pozostawiał wątpliwości — był to syn Dionizosa.
Koleś uśmiechnął się znacząco.
— Robimy imprezę sylwestrową. Wpadniesz? — zapytał od razu.
Avery zmrużyło oczy. Przyjrzało się mu dokładnie.
— Jesteś dzieckiem Dionizosa? — upewniło się.
— Tak, ale nie musisz się bać, to będzie porządna impreza — zapewnił i po chwili dodał: — Tylko po jednej butelce wina na głowę. Obiecuję.
Mimo tego perspektywa doprowadzenia się do stanu upojenia alkoholowego nie wydawała się Avery zbyt kusząca. Na co to komu? Można przecież się bawić bez trunków! Po co w ogóle się bawić? Nie lepiej porobić coś innego?...
Avery chyba na chwilę odleciało, bo nawet nie zorientowało się, gdy koleś od Dionizosa pociągnął go w stronę swojego domku.
— Okej, żeby być uprzejmym, to się przedstawię — powiedział i wyciągnął dłoń. — Jestem Lucien.
— Avery — odparło i ścisnęło dłoń nowego kolegi.
Lucien po chwili opuścił domek w poszukiwaniu kolejnych ofiar bądź imprezowiczów. Avery przez ten czas zdążyło skulić się na krześle i obserwować coraz to większe tłumy. Było w szoku, że tyle osób dało się namówić na zabawę.
Po chwili usłyszało wołanie Luciena. Ten bez cienia wahania lekkim gestem podsunął dziecku Ateny kieliszek szampana.
Czy był to zły pomysł? Absolutnie. Avery nie miało głowy do alkoholu.
Czy mimo tego wypiło kilka kieliszków szampana? Tak.
Mimo tego Avery zachowało resztki świadomości i kiedy poczuło, że zawroty głowy się nasilają, czym prędzej opuściło domek Dionizosa. Powstrzymując mdłości, wpadło do domku Ateny i rzuciło się na łóżko, licząc, iż zdoła odpocząć i odzyskać jasność umysłu.
Oczywiście, że do tego nie doszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz