TRZY LATA TEMU
Wreszcie udało mi się opuścić to szalone miejsce, jakim był Obóz Herosów. Wiedziałem, że w końcu musi mi się udać stamtąd uciec.
Oczywiście, nie było to najgorsze miejsce, w którym byłem. Wciąż będę je wspominał milej, niż sierociniec, co nie zmienia faktu, że prędzej pogłaszczę tarantulę, niż tam wrócę. Nie, teraz wreszcie mogę zacząć żyć. Teraz, dopiero teraz mogę rozpocząć swoje własne, prawdziwe życie.
Tylko od czego zacząć? To znaczy, wiem, że powinienem najpierw znaleźć dla siebie jakąś pracę. Zarobić trochę grosza, by mieć potem co do gara wrzucić. Dobrze byłoby też znaleźć jakieś lokum, co również nie będzie łatwe. Najpewniej przez kilka najbliższych tygodni będę spał pod mostem. Chejron dał mi co prawda 20 dolców na dobry start, ale świata z takim funduszem nie podbiję.
Mimo to nie traciłem dobrego samopoczucia. Wreszcie sam mogę decydować o swoim losie. I przysięgam na wszystko, co stworzone, ułożę sobie to życie tak, że jeszcze mi będą zazdrościć. Muszę tylko znaleźć sposób na biznes.
Odwróciłem głowę i ujrzałem witrynę jubilera, na której wisiała zachęcająco wyglądająca kartka „Poszukujemy pracownika”. Cóż, cudu się nie spodziewam, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Poza tym, czym ja tutaj tak naprawdę ryzykuję, poza tym, że będę musiał kontynuować swoje poszukiwania pracy.
Wszedłem do środka, przywitałem się skinięciem głową, po czym podszedłem do pracującego tam człowieka.
— Dzień dobry — przywitałem się grzecznie, ignorując pogardliwe spojrzenie nieznajomego. — Przychodzę w sprawie ogłoszenia o pracę.
Nieznajomy zmarszczył brwi, zamrugał kilka razy, po czym uśmiechnął się okrutnie i zaczął się opętańczo śmiać. Wzdrygnąłem się, gdyż choć spodziewałem się odmowy, nie brałem pod uwagę tak gwałtownej reakcji.
— I ty chcesz tu pracować chłopczyku, tak? — Spytał złośliwie. — A ile ty masz właściwie lat?
— 18? — Odpowiedziałem, zdając sobie sprawę, że brzmię, jakbym sam zadawał pytanie, ale nie umiałem inaczej. Nieznajomy całkowicie wytrącił mnie z równowagi.
— Nie wyglądasz — stwierdził z wyraźnym sceptycyzmem. — Mogę zobaczyć dowód?
Nie miałem dowodu. Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek wyrabiałem coś takiego, a nawet jeśli, to nie mam zielonego pojęcia, gdzie obecnie się znajduje. Pokręciłem więc jedynie przecząco głową.
— Ale naprawdę jestem pełnoletni — mruknąłem cicho.
— Naturalnie — nieznajomy wyraźnie mi nie wierzył. — Poza tym, spójrz na siebie, wyglądasz jak wyjęty z kosza na śmieci. Chyba nie mieszkasz na ulicy, prawda? Takich to tu nie zatrudniamy.
Już chciałem zaprzeczyć, ale zawahałem się. W zasadzie to prawda. Mieszkam teraz na ulicy. Wczoraj jeszcze mieszkałem w obozie, ale teraz to się już skończyło.
— Znajdź ty sobie lepiej jakąś mniej wymagającą pracę, młody — mruknął nieznajomy, widząc moje wahanie. — Jubilerstwo to nie byle zabawa. Nie przetrwasz w tym fachu.
Spuściłem głowę i nie odzywając się już, wyszedłem na ulicę. Reakcja nieznajomego mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się usłyszeć aż tak okrutnej odmowy. Myślałem, że spotkam się przynajmniej z udawanym współczuciem.
Zabuzowało we mnie pragnienie zemsty. Nie mogę pozwolić, by ktokolwiek mnie tak traktować. Nie jestem w końcu zwykłym śmiertelnikiem.
To znaczy, wciąż jestem śmiertelny, ale jestem też półbogiem. I nie dam sobą tak pomiatać. O nie, nie mną. Nie synem samego Hermesa.
Boga złodziei.
Najgorszych wrogów każdego jubilera.
I wtedy właśnie podjąłem decyzję.
Muszę się zemścić. Muszę okraść ten sklep.
[511 słów: Dave otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz