niedziela, 31 grudnia 2023

Od Gabriela — „Melanż u fizyka”

Jakimś cudem, udało mu się zorganizować sylwestrową imprezę w jego domu, głównie ze znajomymi ze studiów. Czeka go niezłe sprzątanie. Osobiście zadbał, że każdy będzie miał co pić. A raczej nakupował kilka zgrzewek najtańszej wody po to, żeby zmienić kilka z nich w zgrzewki wódki w butelce po wodzie. Szampan kazał im przynieść samemu, co na szczęście zrobili. Jedzeniem się nie przejmował, a jakieś inne nalewki miał gdzieś pochowane po kątach. Jeśli chcieli wino albo likier to musieli sami sobie załatwić. Nie jest burżujem, aby takie rzeczy wyczarowywać z dupy. Mimo tego, że impreza nie trwała jeszcze długo, kilka osób było już nawalonych w trzy dupy. Kilka na tyle, żeby oglądać Skibidi Toilet. Z kim on się zadaje.
Stwierdził zignorować dziwne zachowanie kolegów, a zamiast tego poszedł do Jamesa (jednego z normalniejszych), który na razie jedyne co pochłaniał to cola. Dobrze jednak wiedział, że długo pewnie tak nie zostanie, głównie z jego przyczyny. Schował za sobą butelkę whiskey, którą wyciągnął z jego szuflady na alkohol. Korzystając z jego rozproszenia, wlał trochę do szklanki kumpla, potem zalewając ją colą, dla niepoznaki.
– Ach, Gabriel! Nie widziałem cię. – uśmiechnął się student, odwracając się do półboga i sięgając po szklankę.
– Ha, widzisz, jednak potrafię być cicho. – stwierdził, rozluźniając się na kanapie, też uśmiechając się do jasnowłosego.
– Ej, czaisz, że podobno Gregory chce rzucić studia? – zaczął James, kładąc swoją dłoń na ramieniu herosa.
– A weź mi tu nie pierdol, też chciałbym rzucić, ale tego nie zrobię. – stwierdził, machając ręką. – Chyba nikt nie chce dalej studiować, ale z jakiegoś powodu dalej to robimy.
– A w sumie to masz rację. – odpowiedział nieco starszy mężczyzna, zastanawiając się, o czym rozmawiać. – No… e… jak tam twoja mama?
– Zajebiście, ostatnio wysłała mi to. – zdjął bluzę, pokazując koszulkę z wizerunkiem Pudziana.
– Kto to kurwa jest? – spytał James, jakby zastanawiając się. – Twój stary?
– Ta, chyba musiałbyś wkleić starego gościa z brodą i piwnym brzuchem, który ma na sobie koszulę hawajską. – zaśmiał się i poklepał studenta po ramieniu.
Ich rozmowa trwała jeszcze trochę, aż o północy niemal każdy już ledwo co był trzeźwy, i to nie przez moce Gabriela. Niektórzy zaczęli grać w kalambury, a zgadywanki wyglądały mniej więcej:
– Czym jestem?
– Sinusoida?
– Tak!
– Okej, to czym ja jestem?
– Ee… Einstein?
– Tak!
A więc bardzo nudne. Inni postanowili zagrać w „przyklej krawat Oppenheimerowi”, każdemu szło to równie źle. Raz nawet Gabriel wylądował z krawatem na mordzie, ale niezbyt mu to przeszkadzało. Niektórzy zaś już spali, a oczywiście nie mogłoby się obejść bez narysowania im wąsów i penisów na twarzy. Przyszli też jacyś ludzie, których w ogóle nie znał. Chyba inni ich zaprosili. Mimo wszystko teraz on przejął kontrolę nad muzyką. Nie mogło się obejść bez Martyniuka, Rodowicz, Myslovitz czy Happysad. Sylwester bez Rodowicz to sylwester stracony. Kilka ludzi wydawało się niezwykle niezadowolonych, ale w końcu dali się ponieść zielonym oczom Zenka. Impreza została przerwana, kiedy zdenerwowana sąsiadka, Stacy, kazała im być cicho, pod groźbą zadzwonienia na policję. Czarnowłosy nie miał większego wyboru, niż kazać innym spadać do siebie. Niektórym niestety musiał ufundować taksówkę, ale chyba woli to niż policję. Został tylko James, który zaproponował pomoc w sprzątaniu. Przyda się. Najpierw jednak muszą wyjść zapalić.


◇──◆──◇──◆
[520 słów: Gabriel otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz