niedziela, 16 października 2022

Od Andrew CD Milio — „Miasteczko Halloween”

Poprzednie opowiadanie

LATO

Zważywszy na to, że w oddali już dało się zauważyć szyld niesławnej knajpy „Pod dzikiem”, nie odwiązywaliśmy nawet naszych wierzchowców, tylko od razu ruszyliśmy z buta.
Będąc szczerym, miejsce było dość… mi się niezbyt podobało. Było tu ciemno, czarno, a na ścianach wisiały głowy zwierząt. Co mnie zaskoczyło, wiele z owych zwierząt było pochodzenia mitologicznego. To znaczy, były tu hydry i piekielne ogary. Szczerze wątpię, aby śmiertelnicy zwrócili na to uwagę. Wyczuwałem w tym miejscu tyle Mgły, że aż bolała mnie głowa.
Nie zmienia to faktu, że prosty wniosek nasuwa się sam. Właściciel tej knajpy nie może być śmiertelnikiem.
— Coś mi tu śmierdzi — uznał Milio.
Skinąłem głową, zgadzając się z nim. Coś w tym miejscu było mocno nie tak. To znaczy, nie powiem, nie mogę zabronić żadnemu satyrowi prowadzenia własnego biznesu, ale… Tu przecież wisi hydra, na Zeusa! Wątpię, żeby jakikolwiek satyr zdołał w pojedynkę ją powalić.
— Miej się na baczności — ostrzegałem Milio. — Nie wiemy, czego możemy się tu spodziewać. Równie dobrze to tu może mieć leże nasz wróg.
Milio skinięciem głowy przyznał mi rację.
— Herosi — usłyszałem za sobą pogardliwe parsknięcie, które sprawiło, że niemalże podskoczyłem.
Nazwijcie mnie tchórzem, ale ledwie przed chwilą byłem pewien, że w knajpie nie ma żadnych gości.
Odwróciłem się ostrożnie i stanąłem oko w oko z nieznajomym sobie mężczyzną.
Niemniej, miałem łudzące wręcz wrażenie, że powinienem go skądś znać.
Wrażenie owe natychmiast zyskało głębszego znaczenia, gdy tylko zobaczyłem, jak Ruben robi krok w kierunku Aresa, po czym pada na kolana i spuszcza głowę.
I już było jasne, kim jest ten tajemniczy nieznajomy.
— Cześć ci — powiedział niepewnym głosem Ruben. — ojcze.
Ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości, kim jest nasz jegomość? Cóż, odpowiedź jest już chyba prosta. Mamy przed sobą ojca Rubena i samego pana wojny.
Aresa.
Bóg spojrzał z góry na swojego syna, uśmiechając się. Natychmiast zinterpretowałem to jako uśmiech zwycięstwa. Poczułem silny niesmak. On nie tylko zdaje sobie sprawę ze swojej władzy nad własnym synem. On się nią chełpi.
Uśmiech Aresa natychmiast zgasł, gdy przeniósł wzrok na nas.
— A wy? — spytał. — Nie weźmiecie przykłady z mądrzejszego kolegi?
Nie chciałem mu się podporządkować. Czułem, że nogi mi drżą na samą myśl o klęczeniu. Nie mogłem pokazać mu swej słabości.
Niemniej, Ares jest bogiem. A my właśnie idziemy do bitwy z samym panem podziemi. Niemądrze byłoby robić sobie z kolejnego bóstwa wroga. A jeśli dobrze to rozegramy, Ares może nawet stanąć po naszej stronie.
Niechętnie klęknąłem.


Milio?
◇──◆──◇──◆
[398 słów: Andrew otrzymuje 3 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz