Wanda sama nie wiedziała co zrobić. Niby polubiła Philip i nie miałaby nic przeciwko, by przespać się z nią. Przecież to nic nie oznacza, prawda? Z jednej strony, znają się tylko trochę. Czy tak wypada?
— Wiesz, z chęcią bym się przespała razem z tobą, na twoim łóżku, jednak nie wiem, czy to tak wypada, jak w sumie dopiero się poznajemy — uśmiechnęła się głupio do wyższej od siebie dziewczyny.
— Będziesz spać na podłodze? — zapytała się Philip. — To też trochę nie wypada, by gość spał na podłodze.
— Spokojnie — zaśmiała się Polka, kładąc dłoń na jej ramieniu. — Nie będzie mi nic na złe, jak prześpię się na podłodze.
— Nie, nie. Na odwrót. Ja na podłodze, a ty na moim łóżku.
Wanda już miała ochotę się dalej wykłócać, że „nie, nie trzeba, ja mogę spać na podłodze, na prawdę, to mi nie przeszkadza”, jednak ostatecznie stwierdziła, że to i tak do niczego nie prowadzi. Przyjęła to do wiadomości.
Nie tylko w tym był problem. Problemem także nie było to, że zapewne Wanda nie zaśnie tak szybko i będzie przez cały czas, albo się wiercić, albo ślepo patrzeć w jeden punkt, albo mieć koszmary. Ona w ogóle nie chciała nawet leżeć. Energii miała pełno i nie chciała jej zmarnować, więc jaki był jej pomysł? Oczywiście, że walka na poduszki. Kiedy Philip była zajęta, układaniem kocyka i poduszek na podłodze, by było jej wygodnie, Polka wzięła swoją poduszkę. Duża, mięciutka, z wizerunkiem pegaza, podobnego do Juana. Młodsza dziewczyna czekała na idealny moment, by zaatakować centurionkę. W pozycji czworaczej oczekiwała na moment, by zadać czarnowłosej soczystego klapsa w tyłek poduszką.
Gdy ów moment nastąpił, zrobiła tak, jak zaplanowała. Atak się powiódł. Przeciwniczka jednak się nie poddała. Wzięła swoją poduszkę i zaatakowała heroskę, pokładając ją poduszkami. Niewątpliwe jest to, że przecież nie mogła o tak o się poddać. Było trzeba walczyć do końca.
Można powiedzieć, że bitwa na poduszki trwała dość długo. Dziewczyny lały się poduszkami do utraty sił. Dwie duże poduszki i hełm spadł zza kołdry, za podłogę (co w ogóle robi hełm pod kołdrą? Owszem, brązowowłosa sama miała delikatny nieład u siebie, ale to bez przesady! Ona swoją zbroję trzyma w zbrojowni… chyba tam). Wanda jednakże miała nadzieję, że nikt im tu nagle nie wbije i nie powie, „zamknijcie się dziewuchy i idźcie spać”. Gorzej by jednak było, gdyby ten ktoś zorientował się, że brązowowłosa nie jest stąd i miałaby przesrane, a nie wiadomo co by z nią zrobili. Może by jej kazali wracać w środku nocy do swojego obozu. No owszem, niby Obóz Herosów ma przymierze z Obozem Jupiter, Polka jednak nie sądziła, że można tak o włazić sobie do któregoś z obozu i siedzieć sobie w nim, jakby się było u siebie.
Nawet gdyby ona i Philip stały się super, najlepszymi przyjaciółkami, Wanda na sto procent raczej by się nie przeniosła do Jupitera. Nie chodzi tu nawet o zostawienie swojego rodzeństwa. Obóz dla rzymskich herosów jakoś jej nie odpowiadał. Jego baraki były jakieś takie bez duszy, w przeciwieństwie do domków w Obozie Herosów. Sami obozowicze z Jupitera mają dziwne tatuaże. Jakieś kreseczki i obrazek, chyba oznaczający coś o ich przodkach. Wanda momentami się ciekawiła, jaki to ona by miała obrazek. Może jakąś zbroję lub włócznię, a może miecz, albo coś jeszcze, zupełnie innego?
Aktualnie jednak obie leżały zdyszane na łóżku. Ta, początkowo walczyły na podłodze, jednak ostatecznie przeniosły się na łóżko, bo jednak jest tam wygodniej. Nagle, tak bez żadnego większego sensu, ściągnęła gumkę z włosów Philip, chcąc zobaczyć, jak dziewczyna wygląda w rozpuszczonych włosach.
— Ładnie ci w rozpuszczonych włosach, wiesz? — cicho się zaśmiała, przybliżając się do centurionki.
Starsza dziewczyna w ramach komplementu uśmiechnęła się do niej, a na jej policzkach pojawił się rumieniec. Mocniejszy niż poprzedni. Polka nie zwróciła na to uwagi. Jedynie, wtuliła się w nią jeszcze bardziej, a oczy wręcz same się jej zamykały.
Rano. Słoneczko z okna oświetlało cały pokój, w którym panował nieład. Koc, poduszki i jakiś hełm. To było można zobaczyć właśnie na podłodze. Wszędzie wokół zdjęcia karego pegaza, którym zapewne był Juan. Philip obudziła się niedługo po Wandzie. Na ich twarzach pojawiły się soczyste rumieńce. Przespały się razem, ledwo co się znając. Szybkie są. Polka jednak sobie nagle coś przypomniała. Jeszcze wczoraj wydawało się jej, że ktoś tutaj leżał. Gdzie teraz polazł? (Wanda nie zorientowała się, że podczas bitwy na poduszki ten ów ktoś zleciał z łóżka i okazał się nim hełm z poduszkami).
— Philip, pamiętasz jak wczoraj, gdy przyszłam tu do ciebie, to leżał ktoś tu na tym łóżku, co nie? To gdzie się on podział?
— Pewnie jak rozmawiałyśmy, zanim uzgodniłyśmy kto i gdzie śpi, to szybko się zmył.
— Nie wiedziałam, że w Jupiterze macie tu tak bardzo nieśmiałych ludzi.
Niespodziewanie do pokoju czarnowłosej wbiły jakieś dwa dzieciaki, może z dwanaście lat miały. Chłopiec i dziewczynka. Obaj mieli ten dziwny tatuaż i mieli po jednej kresce, więc możliwe, że byli tu nowi. Najprawdopodobniej mieli jakąś sprawę skierowaną do wyższej dziewczyny, jednak widząc ją, leżącą w jednym łóżku z jakąś obcą, zmienili zdanie i pomału zaczęli się wycofywać. Chłopczyk chyba się zawstydził, bo od razu zaczął się wycofywać, a dziewczynka się cicho zaśmiała.
Po tym krótkim, ale trochę wstydliwym incydencie, Wanda wstała z łóżka. Zaczęła się ubierać.
— Już idziesz? — spytała się Philip.
— No wiesz, już trochę u ciebie siedzę, a widzę, że jako centurionka masz trochę obowiązków — opowiedziała Polka.
— Nie mam aż tak dużo na głowie — odparła czarnowłosa. — A te dzieci to po prostu świeżaki, niewiedzące same czego chcą, i po prostu szwendają się po obozie, ale obiecuję, że jak jeszcze raz wejdą, to będę im kazać codziennie, przez cały miesiąc, sprzątać stajnię Juana. Wtedy może się nauczą.
No to Wanda już się dowiedziała czegoś nowego. Philip rządzi twardą ręką swoją kohortą. Młodsza dziewczyna odkąd przybyła do obozu, marzyła o byciu grupową. Byłby to dla niej wielki zaszczyt.
Wanda przez chwilę zaczęła się zastanawiać. Może zostać jeszcze chwilę? Jak coś, zawsze jakaś wymówka się znajdzie. Polka naprawdę była zaskoczona tym, jak dobrze się czuje z nowopoznaną. Nawet w nocy nie śniły się jej koszmary. Owszem, może to być najzwyklejszy przypadek, że akurat tej nocy w śnie nie pojawiło się nikogo rozstrzelone ciało lub coś innego w tym stylu.
— Dobra. Zostanę z tobą jeszcze. Może udamy się gdzieś poza Obóz Jupiter, razem z Juanem? Będzie szybciej, a na dodatek muszę przyznać, że bardziej uroczego pegaza już dawno nie widziałam.
◇──◆──◇──◆
[1051 słów: Wanda otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz